Godzilla (1998) nie opowiada o kultowym królu potworów, a bardziej o... Jego nie dorobionym amerykańskim kuzynie. Zilla jest nie najgorszym potworem, można by było dać mu jakieś ciekawsze umiejętności i mógłby być samodzielnym monstrum. Film jest głupkowatym widowiskiem które dobrze się ogląda. Jest pełno głupotek i film nie porusza tak poważnych tematów jak Gojira z 1954 roku, lecz jako film będący odmóżdżaczem jest dobry. Warto podejść do tego filmu z dystansem. Naprawdę przyjemna produkcja, wypełniona humorem i widowiskowymi scenami. No i czuć nostalgię, bo jest to dla wielu osób pierwszy film z wielkim G jaki obejrzeli.