Tak jak wyżej- jak dla mnie efekty super. Porównałam go z moim ulubionym Cloverfield i
stwierdzam, że dzięki efektom ma kilka punktów więcej ;) Niewymagające, proste kino. Życiowego
przesłania tu nie znajdziecie. Amerykański do bólu, ale mi to nie przeszkadza. Przyjemny film i tyle.
Eee tam - może jestem stary dziod - ale kiedyś efekty specjalne to były EFEKTY SPECJALNE - proponuję seans "making of" filmów takich jak: stare Star Wars, Alien/Aliens, czy Blade Runnera - tam to ludzie musieli się napracować i wykazać sporą pomysłowością, aby stworzyć iluzję na ekranie...teraz to siądzie grafik komputerowy przy programie i tworzy całe światy klikając myszką...a dla mnie to pozostaje oglądaniem gry z PS4 lub Xbox one na ekranie kinowym lub TV...
Siądzie grafik komputerowy i kliknie myszką,naiwne,narysowałeś coś kiedyś? To są mistrzowie począwszy od projektantów,rysowników,do komputerowych malarzy owych efektów,dziesiątki ludzi,to że szybciej powstają bo komputer pomaga i nie trzeba chłopa w gumowy kostium godzilli przebierać i robić makiety miasta ze styropianu ,czy ruszać akwarium by statki falowały -to żle?Efekty w tym filmie są na najwyższym poziomie,na czele tego filmu John Dykstra który grzebał przy pierwszych Gwiezdnych Wojnach.
Odpowiem wprost - co z tego, jeśli efekt końcowy jest taki, ze mam odczucie/wrażenie jakbym oglądał na ekranie gameplay z wypasionej graficznie gry komputerowej, zaś każdy ponowny seans Alien/Aliens czy Blade runnera pomimo upływu kilku dekad nadal wygląda naturalnie i efekty robią (przynajmniej na mnie) spektakularne wrażenie...Wolę sto razy ten analogowy sposób kreowania iluzji na ekranie niż to co miałem przyjemność zobaczyć w Alien 3 (nienaturalny komputerowy obcy) czy w Prometeuszu (pomijam żałosną fabułe).
Anologowy sposób kreowania iluzji też mi się podoba,ale bez komputera nie możliwe było by przedstawienie wielu scen w filmach,no jak stworzyć analogowo tsunami jak w tej Godzilli? Może dojdą kiedyś do tego że stworzą jakiś program komputerowy że nie odróżnisz czy szturmowiec w nowych Gwiezdnych Wojnach to (jak na razie zbyt płynna ruchowo) postać komputerowa czy prawdziwy człowiek w zbroi.Avatar kosztował 237 mln dolarów,myślę żę z analogowymi efektami był by o wiele droższy.A producenci nie mają pewności czy dany film zwróci im wpłaconą kase.Kino ewoluuje,teraz zatrudniają 5 statystów i robią z nich w kompie 100 tysięczną armie.
Ja to oczywiście rozumiem, nie zmienia to jednak faktu że przez to filmy upodabniają się coraz bardziej do gier komputerowych (zresztą i vive versa - strzelanki w stylu serii Call of duty, to w zasadzie interaktywne filmy). Nie zmienia to jednak faktu że 100 x wolę sceny batalistyczne z udziałem statystów jak w genialnym Braveheart czy Gladiatorze (choć tam komputer wykreował praktycznie cały Rzym) lub rodzimym Potopie niż bitewne choćby ze wspomnianej trylogii Petera Jacksona, gdzie kilka lat po premierze komputer aż bije po oczach...
hehe,no tak wszystko się zgadza,ale co tu narzekać,kiedyś jedyną rozrywką jaskiniowców było danie sobie maczugą po głowie,trochę nam się w tyłkach przewaraca z tego komputerowo elektronicznego dobrostanu.Dawno temu w odległej galaktyce zw początkach kinematografi - kina bez dzwięku,ludzie walili do kin drzwiami i oknami, na pokazie filmu braci Lumiere - Wjazd na stacje w Ciotat [1896],podobno ludzie uciekali z sali bo myśleli że im pociąg z ekranu wyskoczy,to były efekty,nieme kino i facet przygrywający na pianinie,raz wolno raz szybko,w zależności od danej akcji.
Rozumiem jednak producentów - za użyciem CGI przemawia przede wszystkim niski koszt...Poza tym filmy takie jak np. trylogia Władca pierścieni bez użycia komputera byłaby praktycznie niemożliwa do nakręcenia...