Spoiler !!!
Wszystko moze i by bylo lepiej, gdyby nie usmiercili tak wczesnie Bryana Cranstona, aktor wiadomo wybitny (gral samego Heisenberga w Breaking Bad), wiec automatycznie film zyskiwal na wartosci o jakies 2 gwiazdki, a tu co, postanowili pozbyc sie najmocniejszego punktu filmu i juz pozniej bylo jakos tak ni-jako, ani to dobre, ani złe, można obcykać z braku laku.
Film głównie chcialem obejrzec dla niegi bo jakos takie rzeczy to nie moja bajka, a tutaj takie rozczarowanie. Binoche tez kojtneła na samym poczatku, to ja sie pytam gdzie tutaj jest sens obsadzania najlepszych aktorów, jak nawet nie dotrwają do polowy filmu ?