PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=565162}
6,0 86 tys. ocen
6,0 10 1 85769
5,9 55 krytyków
Godzilla
powrót do forum filmu Godzilla

Godzilla Emmericha ma lepszą ocenę niż Godzilla Edwardsa Jezu ludzie może Godzilla Edwardsa do najlepszych nie należy ale bez przesady za niska ocena co się dzieje z wami ludzie tracę w was wiarę wcześniej to 7,1 a tero 6,0 zbyt nisko to już Transformersy mają wyższą ocenę :(

ocenił(a) film na 8
radas1998

Bo za mało Godzilli, bo za ciemno i nic nie widać, bo nudno - najczęstsze "argumenty".

radas1998

Dla mnie ocena filmu Edwardsa jest adekwatna, to ten drugi ma zawyżoną ocenę.

"Godzilla" Emmericha jest najzwyczajniej kiepskim filmem - infantylne gagi, kiepskie dialogi, przerysowane aktorstwo, masa dziur fabularnych (wojsko dwukrotnie gubi Godzillę w Nowym Jorku - doh), kopiowanie Parku Jurajskiego (ujęcia, muzyka, Godzilloraptory), brak odniesień do japońskiej serii, oraz potwór w niczym nieprzypominający Godzillę (sylwetka, promień, siła- to wszystko to są integralne elementy wizerunku, jak umiejętność latania u Supermana, czy strzelanie siecią u Spider-Mana).

Edwards na szczęście bardziej zbliżył się do japońskiej serii, tytułowy potwór wykonany rewelacyjnie, ale jego film i tak jest rozczarowujący. Godzilla to przede wszystkim filmy o wielkich potworach rozwalających miasta i walczących się nawzajem - reszta była zaledwie tłem, kolejnym recyklingiem historii młodego dziennikarza, naukowca, wojskowego itd. Czysta rozrywka. Czy jako dziecko (zakładając że oglądałeś japońskie filmy w dzieciństwie) śledziłeś z zainteresowaniem perypetie ludzi, czy czekałeś na kolejne walki potworów?
Tutaj postawiono przede wszystkim na wątek ludzi, starano się stworzyć thriller-monster movie, coś na podobieństwo "Szczęk" Stevena Spielberga, albo "Godzilli" z 1954 roku. Odważne podejście, ale też bardzo ryzykowne. Jeżeli przez zdecydowaną większość filmu mam śledzić wątki ludzkie, to powinny one być interesujące, wiarygodne, angażujące i dobrze zagrane. Zamiast tego dostaliśmy zbiór klisz i schematów typowych dla monster movie i filmów katastroficznych (wliczając w to filmy Emmericha). Nie przeszkadzało by mi to, gdyby nie zajmowali tylu czasu ekranowego. To tak jakbyś wziął przeciętny, wysokobudżetowy, dwugodzinny film katastroficzny/monster-movie, wątek ludzi rozciągnął do 1h 49 min, a sceny z katastrofą/potworem skrócił do 11 minut. Dodatkowo prawie każda scena z Godzillą jest przerywana cięciem - nie stopniowym odkrywaniem potwora, tylko cięciem w chwili kiedy widzimy w pełnej krasie, zanim zrobił coś ciekawego.
Wszystko w tym filmie jest wtórne i przewidywalne. Po raz tysięczny mamy wspaniałego żołnierza-kochającego męża i jego żonę, wątek niezrównoważonego naukowca ostrzegającego innych przed niebezpieczeństwem, generała starającego się usunąć zagrożenie itd. Obsada słaba - najbardziej utalentowani (Cranston, Binoche, Watanabe) pojawiają się tylko na chwilę (dodatkowo Watanabe gra jedną twarzą), a reszta, ta "ważniejsza" to banda marnych, młodych aktorów grających jedną twarzą. Aaron Taylor Johnsson to typowy, pozbawiony wad żołnierzyk ratujący ludzi, kochający mąż i ojciec (tak myślę, bo po aktorze tego nie widać) pozbawiony emocji, dodatkowo za każdym razem uchodzi cało (w przeciwieństwie do reszty). Elizabeth Olsen to po prostu zatroskana, kochająca matka i żona, która jedyne co robi to martwi się i ładnie wygląda.To nie są postacie z krwi i kości, nikt nie wybija się na tle innych postaci z filmów katastroficznych/monster-movie. Ludzie podejmują głupie decyzje - protagonista każe żonie zostać w mieście atakowanym przez potwory, ludzie pracują w biurze zamiast ewakuować się, żołnierze nie widzą z daleka 100 metrowych potworów, transportują lokomotywą, po całych Stanach atomówkę (na pewno atomożerne potwory jej nie wykryją) itd. Inne filmy tego typu bardziej skupiają się na akcji, dzięki czemu spełniają rolę kina rozrywkowego.
Tu jest problem tego filmu - mało co oferuje. Godzilla jest świetnie wykonany podobnie jak wszystkie sceny z nim, ale pojawia się tylko na 11 minut, a przez 1 godzinę i 45 minut będziemy oglądali wtórne, przewidywalne i słabo zagrane wątki ludzkie i mało ciekawe, niekreatywne potwory zwane MUTO. Jeżeli postacie ludzkie są tutaj tak ważne, to muszą być ciekawe, dobrze zagrane, powinny wybijać się na tle innych filmów z tego gatunku. Jeżeli taką ważną rolę ma odgrywać fabuła, to powinna czymś różnić się od tej z pozostałych monster movie czy filmów katastroficznych. Jak na thriller jest zbyt oklepany i marnie zagrany, a jak na rozrywkę zbyt nudny.
"Szczęki" mogły pochwalić się przełomowymi efektami, oryginalnym pomysłem (chyba pierwszy horror o rekinie), muzyką Johna Williamsa, bardzo dobrym aktorstwem i wiarygodnymi postaciami. Podobnie było z "Godzillą" z 1954 - dobre aktorstwo, muzyka Akiry Ifukube która do dziś jest kojarzona, dylematy moralne, niespotykany nacisk położony na tragedię ofiar, a sam Godzilla zajmował większą ilość czasu ekranowego (też 11 minut, ale w 90 minutowym filmie).

Podoba mi się szacunek z jakim twórcy odnoszą się do serii, jeszcze bardziej sam Godzilla, sceny z nim, niektóre ujęcia i udźwiękowienie (ale muzykę mniej), ale niestety nie ma to wpływu na resztę. Zdecydowanie lepszy od filmu Emmericha, ale nadal rozczarowujący.

PS Transformers też mają zawyżoną ocenę.

ocenił(a) film na 8
szmyrgiel

No w sumie masz tu rację :I