Mam dokładnie takie samo zdanie...to pierwsza Godzilla, w której prawie wcale nie ma Godzilli, jest za to sporo "hamerykańskiego" patosu i bełkotu...Nie sądziłem że to napiszę - już lepsza była nawet wersja Emmericha...
Sama Godzilla jako potwór zrobiona całkiem fajnie lecz całość- jak napisałeś dość żałosna.
Wy naprawdę macie tak okropne zdanie na temat tego filmu?!
Nagrajcie mi lepszy z Godzillą!
kiedy Ją widziałeś ? Ja widziałem tylko Kick Assa ala drewno on był zdecydowanie ważniejszy. Ten film wodzi widzów za nos obiecuje potwora i rozwałkę a ostatecznie pokazuje nam środkowy palec, uwielbiam takie kino, to już film z 1998 roku zrobił lepszą robotę (postacie miały realniejszy wpływ na fabułę (te małe potwory i itd.) i można było im kibicować, jak już pokazali potwora to pokazywali go przez dłuższy czas niż Cenzura minutę !) ten film mnie nie tylko rozczarował, on mnie piekielnie wkurzył !
To prawda, może było i mało Godzilli, co mnie również nieco zawiodło.
Ale tu trzeba się skupić na grze aktorskiej, pełnym zarysie fabularnym, a jeśli chodzi o walki potworów - to również mogłem kibicować i drzeć się dopingując Godzilli do ekranu, pomimo tego, że byłem w kinie!
A film z 1998 - nienajgorszy, ale i nie lepszy od filmu Garetha Edwardsa.
Ja wiem, że w tym filmie nacisk miał być na bohaterów i to z ich perspektywy mieliśmy oglądać wydarzenia. Problem w tym, że historia oraz postaci jakie w niej umieszczono były słabe i jedyne co możnabyło jeszcze w tym filmie oglądać- Godzilla zmarnowano. Wolałbym aby Michael Bay zrealizował ten film. Bohaterowie byli by bezpółciowi ale przynajmniej sympatyczni, byłoby dużo eksplozji i rozwałki,ale przynajmniej byłbym zadowolony z pieniędzy na kino.
Film trzyma klimat - za to ode mnie 7 ka.
Sceny walk potworów bardzo fajnie przeplatały się z akcją żołnierzy.
Jedyne co raziło to pierdołowata postać "głównego" bohatera - trochę na siłę wciśnięta w fabułę.
Reasumując bardzo fajny, klimatyczny film. Najlepsza godzilla.
Zgadza się. Niektórzy chyba oczekiwali 30 minutowego wstępu i następnie 1,5 godziny napierdalania się Godzilli z potworkami. Takie coś mogłoby przejść w 1960 ale teraz to byłaby kompletna , nudna bajka. Bo ileż można oglądać nawalające się w centrum miasta stwory.
Gdyby dali coś dobrego w zamian to byłoby ok ale słabo grany wątek rodzinny i ciągłe bezsensowne ruchy wojsk nie nadrabiają tego "1,5 godziny napierd*lania się Godzilli z potworkami".
Wiesz co ? Jeśli chcę obejrzeć film pt. Godzilla (remake kultowych filmów z mojego DZIECIŃSTWA) to wybacz - ale właśnie CHCĘ obejrzeć 1,5 godziny napi/e/rdalania potworów !!! A nie bełkot w hamerykańskim wydaniu !!! Będę chciał obejrzeć znakomity film wojenny/antywojenny - zaliczę po raz ktoryś tam z kolei Pluton lub Czas apokalipsy...Chcę oglądać walki na miecze świetlne - zapuszczam sobie Star wars, chcę potwora z kosmosu - oglądam Alien/Aliens - chcę walki potworów - oglądam GODZILLĘ !
pewnie w żadnej - to po prostu dosłowna odpowiedź na czyjś post - cytat z zapodanej wypowiedzi...w większości starych japońskich filmów starcia potworów trwały jednak po kilkadziesiąt minut.
To chyba nigdy nie oglądałeś żadnej Godzilli, bo nigdy nawet połowy filmu potwory ze sobą nie walczyły. Czekało się na to, aż do końcówki. No chyba, że fabuła była bardziej "skomplikowana" jak w filmie z Ghidorahem.
Wyobraź sobie, że można i głównie o to chodzi, a wręcz powinno bo jeśli nie ma się fajnej fabuły i postaci to nic innego nie zostaje.
Patrzac na ta godzille (ktora wyglada kropka w kropke jak ta stara staruszka) mysle sobie, ze ona jest na masie, a ta z lat 90 byla na redukcji :D
Nie podoba mi sie, jedynie dzwieki, glos potworkow byl fajny
To najlepsza Godzilla jaką widziałem, reszta to wstyd oglądać (nie sugerować się moją oceną)
Dla mnie jest to powrót i ukłon w stronę oryginalnych japońskich filmów. Tutaj nie chodzi o grę aktorską a o widowiskowe starcie między najpotężniejszymi stworzeniami na świecie. Japońska Godzilla nie porażała ani tekstami ani grą aktorską bo była to opowieść zawsze o niej, o wielkiej i doniosłej Godzilli. Biorąc pod uwagę ilość scen walki można się przyczepić, że mało, że niedosyt i po co ci ludzie się tam kręcą. Ale jest ten moment, w którym to wszystko schodzi na dalszy plan. To ryk Godzilli!!!!
I taki jest właśnie dla mnie nowy film. O Godzilli, wspaniałym stworzeniu przynoszącym równowagę światu.
I no offence RogerVerba ale jeśli chcesz półtorej godziny napierdzielania to zawsze masz Expendables.
Uff. Teraz pewnie mi się dostanie ale okej. Tak jest moje zdanie a jak wiadomo każdy ma prawo do swojego :)
Jakoś Pacyfic Rim fajnie łączy postaci i potwory. Ma lepszy balans. Z przyjemnością oglądałem ludzi jak i potwory i roboty. W Godzilli tego nie kupuje bo wszystko jest słabe. Przeciwnicy to jakieś modne ostatnio glizdy z tryliadoma nogami. Pacyfik Rim jest bardziej kreatywny w tym względzie. Tak wiem konwencja jest inna-mniej dramatyczna, ale robi wrażenie, odczuwałem sympatie do bohaterów. W Godzilli oprócz dr. z Breaking Bad tak nie było. On był wyrazistą postacią bo miał za sobą jakiś bagaż doświadczeń i jakiś cel, tyczący się głównego wątku fabuły( Potworów) i tak był przerysowaną postacią(wiecie ten co wie co tu się naprawdę dzieje-ile razy już to widzieliśmy), ale na pewno tak jak reszta nie był kukłą bez życia.