Naprawdę myślałem ze będzie to porządne kino katastroficzne, ale niestety wyszedł z tego melodramat. Motyw denerwującej rodzinki, która jak wiadomo zawsze jest najważniejsza. Do tego japoński doktorek, który wygląda jakby caly czas był na haju, to patrzenie w dal i nieobecny wzrok. Głowny bohater który w wieku 20 paru lat okazuje się największym specem od bomb na swiecie. No i Godzilla, której jest poswiecone chyba lacznie 15-20 minut czasu ekranowego. Sequelowi mowie nie.
Fabuła nie najważniejsza w takich filmach (51 raz pisze o tym), ale rzeczywiście muszę się zgodzić, że nudna była bo oklepana. Doktorek miał cały czas ten sam wyraz twarzy, ale nie uważam by był to powód do obniżenia oceny (bosz), główny bohater wcale nie był największym specem od bomb na świecie (nie wiem skąd żeś to info wytrzasnął), i finalnie mało Godzilli, ale jak była to już konkretnie (wolę tak niż 3/4 filmu naparzanka potworów - dopiero by była nuda). Sequelowi mówisz nie, a ja Ci mówię że w sequelu będzie więcej akcji i Godzilli, zakład? ;)
Wiem ze się czepiam pierdół, ale one sa naprawdę irytujące bo pojawiają się w prawie każdym filmie akcji/katastroficznym. Motyw rodziny i jej ratowania - Godzilla, 2012, World War Z, Pojutrze etc. Bohater który jest szarym ludkiem okazuje się mega specem - chłopak od bomb który jako jedyny mogl rozbroić jadrowke w 60 sekund, jego stary który jako jedyny wiedział co się swieci chociaż od lat 50 funkcjonowala miedzynarodowa organizacja sledzaca godzille. Za mało potworow za dużo bawienia się ludzkim dramatem, trochę to już się nudne staje.