Japońska, dość naiwna i ograniczona możliwościami ówczesnej kinematografii (choć przyznać
trzeba, że wyobraźni w wymyślaniu kolejnych przeciwników Godzilli autorom nie brakowało) seria
stanowiła coś w rodzaju bajki science fiction dla młodszych i starszych a czasem całkiem
dorosłych dzieci. Amerykańska "Godzilla" z 1998 roku to już typowa produkcja hoolywodzka, choć
nakręcona z przymrużeniem oka i drobnymi ale przydającymi jej lekkości momentami
humorystycznymi. Do tego dobra obsada z Jeanem Reno na czele też wpłynęła niewątpliwie na
pozytywną całość - z pominięciem samego potwora przypominającego krzyżówkę jaszczurki zwnki z
wyrośniętym welociraptorem. "Godzilla" Anno Domini 2014 to zlepek rewelacyjnych bez wąpienia efektów
specjalnych, okraszonych momentami amerykańskim patosem, nieprzekonująca niczym gra
aktoów klasy "B" i niezbyt logiczny scenariusz, wskutek czego od połowy tej dłużyzny popada się
w lekkie zmudzenie a pod koniec filmu zaczyna się z utęsknieniem czekać na końcowe napisy. Jak widać,
powiększenie budżetu filmu i rozmarów potworów wcale nie musi przekładać się bezpośrednio
na wielkość dzieła jako takiego. Przy czym jest to moje całkowicie subiektywne odczucie :-)