Tak do połowy akcja jeszcze jako tako prowadzona, jeszcze jako tako to wszystko zmontowane, jeszcze jakąś dramaturgię tam budowano. A później wszystko się rozsypało, począwszy od montażu, przez prowadzenie kamery, a skończywszy na coraz bardziej niedorzecznej fabule.
Zachowanie policji w finałowej scenie jak z innej planety. Dlaczego agentka FBI przykłada w aucie broń do skroni zakładnikowi? Czemu to niby miało służyć?
To trochę wyglądało tak, jakby nagle podmieniono ekipę filmową, zastępując ją totalnymi amatorami. Ale słabego scenariusza też się nie da obronić. Dawno nie widziałem filmu tak szarpanego i niedopracowanego, pomimo naprawdę niezłej obsady... Ale skądinąd dobrzy aktorzy też tu nie wyglądali nazbyt przekonująco, zapewne ze względu na słabą reżyserię, mimo że reżyserem był twórca Łowca jeleni... Nie kumam tego, co tu się stało...