Przyznam szczerze, że z wielkim dystanem podszedłem do tego filmu. Z opisu wynikało, że zapowiada się kolejna wysokobudżetowa produkcja o jakimś psychopacie, który bez powodu terroryzuje biedną rodziną, ktora aktualnie przeżywa kryzys. No i przyznam, że pierwsze dwadzieścia minut nie zapowiadały nic zaskakujacego. Zacząłem snuś domysły, że i tak wszystko dobrze się skończy, bo głowa terroryzowanej rodziny nagle obudzi w sobie mroczne siły i zdeklasuje szaleńca, powiedzmy metalową rurką.
Jednakże te wszystkie rozterki umysłowe poszły w niepamięć, kiedy wyszły na jaw rzeczy, które odróżniają ten film od innych, na pierwszy rzut oka, podobnych produkcji.
Scenarzyści nie zrobili z Neila superbohatera, który w nieprawdopodobnych, śmiem stworzyć nowy przymiotnik, stathamowskich okolicznościach ratuje siebie i bliskich. Nie! nic z tych rzeczy. Wraz z dalszym przebiegiem akcji rysuje sie portret psychologiczny Neila, który jest gotów poświęcić wszystko, ażeby uratować swoją córkę. Były momenty bunty, przejściowe załamania i był Tom Ryan. Świetna postać w tym filmie, który tak naprawdę nie jest wrednych ch**jem, lecz ma swoje powody, ażeby postąpić tak, a nie inaczej. Myślę, że wybrali idealnego człowieka do tej roli, bowiem ten sam film z Segalem, czy Vin Disel'em nie przeszedłby wcale.
Jedyne, co mnie zniesmaczyło to.... nic takiego nie było. Perełka kina akcji,
Gorąco polecam ten film wszystkim, nawet tym, którzy za Brosnanem nie przepadają!
Oceniam na 9/10.