Zaprawdę nie wiem, czemu tak cicho było o tym filmie, czemu nie pojawił się w box office'ie w USA, gdyż film jest naprawdę dobry. Udanie kontynuuje on dalsze losy Santiago Muneza.
Cieszy mnie, że w drugiej części więcej nazwisk wykorzystano. Teraz już naprawdę widać, że gra cały zespół, chociaż bramki ciągle strzelają jedynie gwiazdy - Munez i Harris (ok, jeszcze dwie Beckham dołożył). Dosyć dobrze odtworzono świat futbolu. Nie ma tu większych nieścisłości, chociaż można by się przyczepić do słów "Real wygrał LM 4 lata temu", wobec tego mielibyśmy rok 2004, kiedy Santi przechodzi do realu, więc co tam robi Robinho? Ale przyznam się, że dobrze zrobiono wątek wymiany za Owena. Wątek futbolowy jest fajny przyznam się.
Ale niestety ten drugi aspekt historii to prymitywny trochę, a właściwie miejscami nielogiczny. Enrique miejscami zachowuje się dziwnie, ale jego matka to już szczyt udziwnienia. Najpierw opowiada mu o bracie, tylko po to, żeby w następnej scenie powiedzieć, że nie ma się mieszać do jego świata. A powód i ogólnie cała ta sytuacja, w której odeszła, to ja przepraszam, była dosyć naciągana i rozjechana jak . . . dziwne, że nie wyjaśnili w ogóle, jak trafiła do Hiszpani, ale spoko :D
Bardzo przypadła mi do gustu również postać Gavina Harrisa, nie jest on jedynie imprezowiczem, który trafi wszystko lekką ręką. Zdaje sobie sprawę z przyjaźni z Santiago i w końcu jest bohaterem świetnego wątku, starzenia się piłkarza. . .
Podsumowując Gol 2 to fachowy film, obowiązkowy dla każdego fana piłki nożnej, kij z tym że to propaganda realu. To również świetna opowieść o dorastaniu, realizowaniu swoich marzeń i radzeniu sobie z nimi. Część druga zrobiona została z o wiele większym rozmachem niż poprzedniczka. Można żałować, że nie odniosła ona sukcesu kasowego, gdyż pewnie wtedy, szybciej trafiłaby na nasze półki sklepowe, a tak to zdaję mi się, że trzeba będzie długo poczekać, zanim pudełko dvd z Gol 2 zajmie należne miejsce, obok pierwszej części.
P.S. A czekamy również na trzeci i ostatni rozdział historii Santiago na mistrzostwach świata, w końcu zakończenie narobiło niezłego smaczku :D :D :D "to be continued. . ."