Pierwotnie planowałem najpierw przeczytać książkę a potem obejrzeć film. I chyba popełniłem błąd wyłamując się z obiecanej sobie kolejności.
Książka zdobyła popularność, bo na pewno w bardziej dogłębny sposób pokazuje świat Comorry, świat mafii, świat krwi, pieniędzy i wielkich przekrętów. Na pewno szokuje i daje do myślenia. Niestety z filmem tak nie jest. To co pokazuje reżyser jest znane, szokować mogą liczby podane na końcu filmu i to by było na tyle.
Równie dobrze mógłby być to krótki 10-minutowy reportaż i wywarłby, przynajmniej na mnie, takie samo wrażenie.
O! Na plus jest także formuła pokazana w filmie. Obserwujemy wojnę mafijną z punktu widzenia zwykłych obywateli, nie poznajemy szczegółów, ważnych informacji; nie wiemy kto, z kim, dlaczego, po co? nie jest to istotne.
Ale co dalej.?Wszystko się jakoś dłuży. I nie mówię tutaj, że brak strzelanin, trupów, ale brakuje mi jakby podsumowania całego filmu, czegoś co pomogłoby określić ten film jako wybitny. Jakiejś puenty. Ja zaobserwowałem jedną - z mafią się nie zadziera. Dowiedział się o tym szwacz, dwójka małoletnich dzieciaków no i skarbnik. Jak już się tam wdepnie to się nie wyjdzie. Zdawał sobie z tego sprawę również młody chłopaczek.
Czy coś pominąłem? Wszystkie te fakty znamy. Wiedzą o tym nawet te osoby, które na co dzień tymi sprawami się nie interesują. Czy ten film pokazuje coś nowego? Moim zdaniem nie.
Coś więcej będę mógł dodać po przeczytaniu książki. Po niej film na pewno można odbierać inaczej, głębiej, a na pewno pełniej.