Na film Gorąca Linia trzeba spojrzeć przez pryzmat trzech filmów z 1997 roku (czy to przypadek?), dodajmy do tego przebieg kariery Mela Gibsona i wszystko będziemy mieć na tacy. Pierwszy film to Okup z Melem Gibsonem, będącym w tamtym czasie u szczytu kariery, drugim filmem, z tego samego roku, to Części intymne, biografii zwariowanego radiowca Howarda Sterna, którego można wyłuskać z naszego Elvisa Cooneya, no i film również z tego samego roku, czyli Gra Davida Finchera z Michaelem Douglasem, z którego to filmu zerżnięto finał Gorącej Linii. A teraz, co najważniejsze, wszyscy już postawili krzyżyk na Gibsonie (myślę, że on sam w to uwierzył), ale, że Hollywood kocha się w happy endach, Gorąca linia nie mogła skończyć się inaczej. Od strony scenariusza można doszukać się mnóstwo dziur, ale w tym wypadku jest tak jak z dojrzałem serem, dziury dodają smaku. Mocne 7.