zdecydowanie Vincent. może mam i słabość do Al Pacino, ale postać Vincenta zdecydowanie bardziej mi się podobała od Neil'a.
Bezapelacyjnie Neil. Czułem obrzydliwy niedosyt, jak tylko Pacino do niego strzelił....
A ja ulgę. Dawno nie czułem takiego napięcia, bo nie dość, że Mann przedłużał tą scenę w nieskończoność (aczkolwiek w mistrzowskim stylu), to autentycznie nie wiedziałem, jak się ta scena rozwiąże. To go odróżnia od tych wszystkich filmów, w których czekasz po prostu, aż dobry zabije złego.
Film jest niesamowity. Ciągle trzyma w napięciu. Od jakiegoś czasu takich szukam, a niestety jest ich nieznośnie mało. Ale liczyłem na to, że to Neil jednak będzie tym wygranym, albo zginą obydwoje. Zawód. Oczywiście film mimo tego to najwyższa półka.
SPOILER: niektórzy zarzucają przewidywalność jako minus Gorączki bo w tym filmie jednak także "dobry" zabił "złego"
hmm...trudny wybór. jako aktora wolę Al Pacino, ale jako postać to jednak wolę Neil (De Niro).
Wiadomo, że większość woli Neilla, bo łatwiej jest polubić czarny charakter :)
Ja nie potrafię wybrać lepszego z tych dwóch, bo panowie idealnie się dopełniają i tworzą, moim zdaniem, najlepszy duet wszechczasów. Neilla polubiłem za głównie honor, a Vincenta za bycie nieustępliwym, no i za perfekcyjnie przedstawiony wątek z jego życiem prywatnym. To chyba jedyny film, w którym po jednej scenie byłem w stanie dokładnie określić charakter postaci (scena z telewizorem :)).
Czego jak czego ale charyzmy Vincentowi nawet grającego tego dobrego odmówić także nie można, szkoda że De Niro i Pacino tak rzadko próbowali swoich sił w gatunku sensacyjnym bo świetnie im to wychodzi, wyobraz sobie np. takiego Seagala w roli Vincenta zamiast Pacino ..
Vincent tez byl charyzmatycznym czlowiekiem ale do Neila daleko mu bylo .
PS: Skoro De Niro i Pacino swietnie sobie radza w filmach sensacyjnych to Seagal moze by sie sprawdzil w gangsterskich
Nawet nie trzeba było się zastanawiać. Uwielbiam Al'a. Mój ulubiony aktor zaraz po De Niro i Brando (no może na równi z nim), ale De Niro jest zawsze tak cholernie przekonywujący w swoich rolach i tak wszechstronny... Od światowej klasy boksera, po młodego Ojca Chrzestnego, tough guy'a w wielu filmach i w "gorączce" podtrzymuje dalej ten poziom.
Mój wybór to Neil, charyzmatyczny przywódca z zasadami, twardo stąpający po ziemi który zawsze wykłada kawę na ławę. Jest opanowany (z wyjątkiem sceny gdy wali łbem Waingro o stół), prawdziwy profesjonalista i chłodny analityk, aczkolwiek niepozbawiony uczuć do swoich ludzi i do kobiety którą niedawno poznał.
Natomiast Vincent to typ choleryka, ciągle miotającego między życiem rodzinnym (które znowu mu nie wychodzi), a pracą w której ciągle odnosi sukcesy. Rozwalił już wcześniej jakąś bandę i miał za sobą dwa nieudane małżeństwa (dowiadujemy się tego w rozmowie w samochodzie między Nate a Neilem)
Chyba wiem jaką:) Niepotrzebnie skręcił z drogi na lotnisko na drogę do hotelu. Pragnienie zemsty było jego największą wadą...
Ale gdyby tego nie zrobił to czy mielibyśmy tak piękną końcówkę? Miałem na myśli coś innego..
Ale on musiał to zrobić, zboczyć ze ścieżki która go wiodła do szczęśliwego życia z ukochaną kobietą. On musiał najpierw pomścić śmierć kolegów i rozliczyć się ze zdrajcą. Był człowiekiem honoru, gdyby tego nie zrobił sumienie zagryzłoby go na śmierć.
Jaką jego wadę masz na myśli?
Nie masz racji. On miał wkalkulowane że porzuci ją w 30 sekund jeśli coś mu będzie zagrażać. To nie kobieta go zgubiła, tylko pragnienie zemsty.
Ale ja nie o tym... chodzi mi o to że ta cała Eady go poderwała (zapoczątkowała znajomość, wyszła z inicjatywą)..
Ten romans z Eady nie miał większego znaczenia dla dalszych losów Neila. Jego zgubiła chęć zemsty a nie Eady.
O wiele gorzej miał Chris (Val Kilmer) , przeżył bo zostawił żonę i małego synka. W mniej niż 30 sekund musiał podjąć decyzję - dać się złapać, czy na zawsze już rozstać się z nimi?
SPOILER: Widzę że ciągle się nie rozumiemy.. Wiem o tym że Eady nie zgubiła Neila.. (Choć wpływ na niego miała, bo gdyby udało mu się wyjść z opresji na końcu to kto wie czy nie ustatkowałby się..) Tylko mam na myśli to że "wadą" Neila było to że podczas pierwszego kontaktu z Eady to ona zainicjowała rozmowę, zagadała do niego (podryw).. Wiem że to nic nadzwyczajnego ale z drugiej strony czy takiemu twardzielowi przystoi być "wyrwanemu" przez kobietę, rozumiesz o co mi chodzi ?
No chyba się nie dogadamy:)
To nie jest żadna wada "twardziela" że nawiązał romans z piękną i delikatną kobietą, która i tak była dla niego odskocznią od tego co robi na codzień. Każdy z jego ludzi miał rodzinę, dzieci... a on twardo trzymał się swojej zasady "nie przywiązuj się do niczego, czego nie byłbyś w stanie zagrożenia zostawić w ciągu 30 sekund".
I on tak właśnie zrobił, zostawił kobietę z którą planował przyszłość, żył i umarł zgodnie z własnymi zasadami.
Neil to nie Makbet, żadna kobieta nie miała na niego wpływu:)
Ale.. to nie Neil nawiązał kontakt z piękną i delikatną kobietą, tylko ta piękna i delikatna kobieta nawiązała kontakt z nim ! (o to mi chodziło przez cały czas) ... zwróciłeś na to uwagę ? bo ja tak... Była taka scena w filmie kiedy planowali wspólną przyszłość, Neil pod jej wpływem chciał się wycofać z zawodu, czyli chyba jednak Eady miała na niego wpływ... tak nawiasem pisząc ,pierwszy raz dzisiaj obejrzałeś "Gorączkę" ?
Gorączkę obejrzałem po raz pierwszy w 1996 roku i od tamtej pory widziałem ten film jakieś siedem czy osiem razy.
Wytłumacz mi dogłębnie na czym polegał błąd Neila? Bo nie dam sobie wtłumaczyć że to romans z kobietą był jego największym błędem!
Ale stary, tu nie chodzi o żaden romans, ani o to że ktoś miał czy nie miał na niego wpływ.. Spróbuje to rozłożyć na czynniki pierwsze.. Pamiętasz początek filmu i pierwsze wspólne spotkanie Neila i Eady ?
Najlepszy dramat sensacyjny w historii.. i chyba najlepsze zakończenie jakie widziałem...
Tak zakończenie jest świetne jednak tak czy siak szkoda Neila :)
Ostatni film który trzymał mnie w podobnym napięciu to - Ronin.
Szkoda, ale Pacino także w życiowej dyspozycji.. lubię Ronina (7/10) jednak uważam że do Gorączki mu sporo brakuje, ale trzeba mu oddać za tamte wyścigi, bo teraz to już tylko komputerowe samochody się ścigają w scenach filmowych...
I to mnie najbardziej boli. Ciężko znaleźć jakieś sensowne pościgi (vide ostatni SiW6 i pościg po 100kilometrowym lotnisku ;) ) w filmach a te z Ronina - palce lizać. Klasyk i świetna rola De Niro
Pacino był zdecydowanie lepszy od De Niro w tym filmie i ogólnie wolę Pacino, ale jednak byłem za tym żeby postać grana przez De Niro uciekła i wkurzyłem się gdy Neil zawrócił ;/
De Niro był lepszy ale nie aż tak bardzo bo udało mu się stworzyć niezwykle charyzmatycznego bohatera przy bardzo stonowanych gestach w odróżnieniu od Pacino (także rewelacyjny, min. scena przesłuchiwania..) ale Pacino miał łatwiej bo granie ekspresyjnej postaci przychodzi łatwiej i jest bardziej wyraziste przez co mógł wydawać się lepszy..