Był zdolny do niewielu ludzkich uczuć. Jednym z nich było - na wpół zwierzęce, chorobliwe pożądanie. Potwór spotkał na swej drodze kobietę. Z kobiety tej stworzył monstrum, poczwarę, oślizgłą bestię na swoje podobieństwo. A podobieństwo to okazało się być niezwykłe. Idealne kopie siały odtąd ohydny i trujący jad wszędzie tam, gdzie postawiły swe paskudne łapy. I żyły one krótko i nieszczęśliwie, kończąc w sposób, którego żałosności może dorównać jedynie ich wcześniejsza marna egzystencja.
Co mówicie? Nie o tym to bajka?
A o czym w takim razie? O tym, że ilość nienawiści jest adekwatna do ilości i siły miłości?
A miłość i pożądanie to to samo?
Cóż, pożądanie to miłość niewątpliwie. Miłość bardzo silna. Miłość najsilniejsza. Miłość do... siebie samego!
Taak, miłość piękniejsza (jedyna piękna) zazwyczaj wychodzi na światło dzienne dopiero gdy pożądanie gaśnie, zanika.
Co ja tam wiem? Prawda, nic nie wiem. Dlatego nikt nie popełni dużego błędu jeśli nie weźmie poważnie tego mojego nocnego bajdurzenia. :)
Cóż, film intrygujący, trzeba to przyznać. Zakończenie moim zdaniem zbyt spektakularne.
7/10
A moim zdaniem zakończenie nie tylko 'zbyt spektakularne', co zupełnie niepotrzebne. Film w zasadzie kończy się na scenie tańca kobiet, reszta jest jak zbędne dopowiedzenie. Miłość... chyba jej jest tu najmniej. Widzę tylko fatalne zniewolenie przeradzające się w rutynę nieszczęśliwego związku dwojga ludzi, których tak naprawdę nigdy nic nie łączyło. Smutny obraz.
Myślę, że o tym właśnie jest ten film - Milosc Mimi nie zanikła, lecz przerodziła się w chorobliwą obsesje, która pozwaliła jej poświęcic wszystko dla potwora - On natomiast - gdy już przeszło pożądanie - znudził się nią i jedynym bodźcem dla jego uczuc było niszczenie partnerki. Chory umysł, lecz wcale takich nie brakuje.
Co do zakończenia - nie było całkiem nieudane, lecz faktycznie mało oryginalne. Książka kończyła sie inaczej, moim zdaniem lepiej.