"Game of Death" to wyreżyserowana przez Roberta Clouse, twórcę "Wejścia smoka" próba wyeksploatowania popularności tragicznie zmarłego Bruce'a Lee. Clou programu są sceny z nieukończonego projektu gwiazdora, przez niego samego planowanego jako najbardziej ambitne przedsięwzięcie w karierze. Z oryginalnej fabuły nie ostało się tu nic, a sam Lee pojawia się na ekranie przez zaledwie 11 minut. I choć rzecz jest tak naprawdę śmieszna (zwłaszcza, gdy oglądamy dublerów w czarnych okularach, którzy mają za zadanie udawać nieżyjącego mistrza sztuk walki), to dla fanów pana Lee pozostaje punktem obowiązkowym - wszak to ostatnie istniejące zdjęcia ukazujące go w akcji (choć, według wielu, istnieje wiele materiału, który został zagubiony, być może nieodwracalnie).
"Cheesy", jak to mawiają, ale dla miłośników "złego" i kina kopanego będzie miało urok.
Jak już chcieli to dokończyć to mogli dokręcić dwa pierwsze piętra oraz jakiś początek fabularny. Na pewno lepiej by to wyszło. A tak wyszła kiszka.
Ja dałem 10/10, ale tylko za część filmu z brucem lee. Kiedy oglądam Game of Death nie oglądam całego filmu, który z słabym dublerem zwyczajnie mnie nudzi/śmieszy/żenuje i nie jestem w stanie obejrzeć całości . Oglądam w HD scenę nawalanki w tajemniczej budowli, która trwa kilka minut XD Jest to taka ostatnia zajawka z Brucem dająca nadzieje, że film, który miał powstać z tego fragmentu będzie jakimś fantastycznym dziełem wykraczającym poza poziom wcześniejszego materiału. Rzecz jasna byłem przekonany, że te kilka minut jest z filmu, który został ucięty i długi czas byłem tego pewien. Ostatecznie przeżyłem niemiłe rozczarowanie, że do tego kopanego kilkuminutowego arcydzieła dodano kilkadziesiąt nudnej kichy żerującej na moim idolu. Ja w ogóle nie biorę pod uwagę tego syfu z dublerem i traktuje "Game of Death" jako nawalanka w tajemniczej budowli, która tytułem sugeruje coś surrealistycznego/tajemniczego whatever XD