już zdołałem dojrzeć w mętnej wodzie DNO... i pokaźne pokłady MUŁU!!
Może nie użyję stwierdzenia, że to był totalny GNIOT i zakalec w jednym bo takie określenia zwykle mam zarezerwowane dla utworów, które wręcz rozwlekły swe wnętrzności na otaczających je skałach szorując długotrwale po przytoczonym wyżej dnie, a wręcz próbujących zgłębić chemiczną strukturę jądra ziemi @:-).
Ale z drugiej strony, jak się głębiej zastanowić i rozpatrzyć etymologię słowa GNIOT, to w zasadzie można by go użyć w stosunku do tego dziełka. Bo generalnie cóż to słowo oznacza jak nie wielokrotne, długotrwałe, a przede wszystkim potwornie nużące aż do znudzenia przyprawiającego o vomity @:-), ugniatanie i międlenie substancji (w tym wypadku chyba należy uznać, że jest nią widz, który w swej naiwności skusił się na rzucenie okiem na ten film), z którego w efekcie i tak nic nie daje się ulepić, a produkt finalny przypomina właśnie zakalec, po którym możemy w najlepszym wypadku nabawić się niestrawności! Biorąc pod uwagę powyższą definicję bez wyrzutów sumienia możemy "Grę Endera" określić mianem GNIOTA. @:-