Pomysl na film jest dobry, sama forma i styl "trzymania w napięciu" rowniez niczego sobie, jednak uważam ze scenariusz został przekombinowany...
-- UWAGA SPOILER--
Przykładowo weźmy sceny końcowe, na dachu. Nicholas strzela do brata ze swojej broni, która miał schowaną. Ok, rozumiem ze Conrad mogl miec kamizelke kuloodporna itd. Ale co by bylo jakby Nicholas trafil go w głowe? Skad pewnosc ze dostanie w klate? Albo skok z dachu... Budynek na którym sie znajdowali byl naprawde duzy (nie tylko wysoki, ale rowniez powierzchniowo duzy). Skad pewnosc, ze Nicholas skoczy AKURAT Z TEGO MIEJSCA z ktorego skoczyl... Trafil przeciesz centralnie w poduszkę... a jakby skoczyl 10 metrow bardziej w prawo czy lewo, przeciesz roztrzaskałbym sie na miazge...
--- KONIEC SPOILERA ---
No niestety koncówka popsuła mi ogólne wrażenie z filmu. Za pierwszym razem oglądało sie go świetnie, aż do opisanego w spoilerze momentu końcowego... Szkoda, zmarnowany potencjał.
Bardzo sobie cenie filmy Finchera (w zasadzie wszystkie bez wyjatku) oraz gre M. Douglasa ( chodzby za sam "Upadek"), jednak na pewno nie uważam ze jest to ich najlepszy film.
Hmmm myślisz, że na serio nie przeszukali jego domu i na serio strzelał ostrą amunicją.......jeśli tak, to nie wiem po co oglądałeś, skoro nie zrozumiałeś, że WSZYSTKO było grą.Poruszanie się po dachu Christin, też gra, bohater został ustawiony po prostu w odpowiednim miejscu.....
Z resztą gadka bez sensu, nie ma co tłumaczyć, trzeba oglądać, a nie patrzeć i nie ma co podważać genialnego scenariusza i powiedz mi proszę co znaczy "zmarnowany potencjał" ?! Bo w przypadku tego akurat filmu, po prostu nie potrafię tego zrozumieć....
To ciekawe ze byl "ustawiany" na dachu, bo ja jakos tego nie widzialem. Ci aktorzy, kobieta i facet, kleczeli nad jego bratem i nawet nie patrzyli dokad NIcholas zmierza, a on akurat tak sam, przypadkowo, podszedl akurat do tej krawedzi dachu do jakiej mial podejsc, i skoczyl DOKLADNIE w to miejsce w ktore mial skoczyc... zreszta, widze ze nie tylko mi sie końcówka nie spodobala, pojawiają sie kolejne posty na ten temat...
No pewnie, że Twoja opinia nie jest taką jedyną i może po drugim razie kiedy widziałam ten film, też miałam podobne odczucia, ale nigdy do konca nie rozumiem tej dyskusji, tego szukania dziury w całym...nie mogę zrozumieć, dlaczego każda jedna osoba myśli, że jest tą która wie wszystko....prosta piłka, to FILM, nie życie pisało ten scenariusz, dlaczego nie potrafimy usiąść po seansie i zastanowić się nad co widzieliśmy, chwilę pomyśleć o tym, że "cholera to był film, przez wielkie F"...
Dla mnie dyskusja się skończyła, mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi...
Rozumiem także, że będą krzyki niezadowolenia jeśli chodzi o końcówkę, jednak ja stoję do głosów krytyki okoniem, film jest przemyślany, zrealizowany doskonale, trzyma w napięciu i zaskakuje, czego więcej chcieć, pytam, czego....i nie mówcie mi, że lepiej jakby główny bohater się zabił, bo to miała być gra, to się po prostu nie miało źle skończyć...tyle
Pozdrawiam!
To nie jest "szukanie dziury w całym", tylko raczej na odwrót... próba zrobienia z dziurawego sera szwajcarskiego czegoś na kształt "Goudy" z Auchanu....
Słuchaj pan.Prawdopodobnie nicolas strzelał ślepakami bo niedopuscili by do tragedii.Po drugie wszystko było zaplanowane i wątpię by pozwolili mu skoczyć z innego miejsca.
Dobra, powiedzmy ze znalezli schowana przez niego w jakiejs ksiazce (ktorych na tych regalach bylo mnostwo) bron, o ktorej wiedzial tylko on. Załóżmy ze im sie udalo. Ale akcja na dachu to juz przesada, nakrecona do granic mozliwosci.
Kolejna zmyła, broń nie była prawdziwa. Dużo mniej prawdopodobnie niż to, że człowiek niewyszkolony w korzystaniu z broni będzie mierzył w głowę (do tego nie widząc całego celu) jest to, że taka profesjonalna firma "wrabiająca" ludzi pokroju Nichollasa przeszuka wszystko, ale książki zostawi w spokoju, każdy wie, że majętni ludzie upodobali sobie właśnie takiego rodzaju schowki na nielegalne pukawki. Poza tym, "wrabiając" tak człowieka musieli przewidzieć każdy scenariusz. Gdyby nie postanowił skoczyć, mógł strzelić sobie w łeb, wtedy naprawdę by się zabił, to kolejny argument, który przemawia za tym, że broń jednak podmieniono.
A co do skoku już masz rację. Mógł nawet wybrać inną krawędź budynku, nie?
Prosze mnie zle nie zrozumiec, ja nie krytykuje filmu na sile. Doprawdy, jak pierwszy raz ogladalem "Grę" to bylem nią oczarowany. Az do momentu jak spadl na poduszke... to jest po prostu zbyt nierealne aby taki skok byl "zaplanowany" bez wiedzy skoczka... Nikt go tam przeciesz nie wepchnal, ba, nawet nie nakierowal... on sam sie odwrocil, wybral takie a nie inne miejsce do skoku, bez jakiegokolwiek udzialu osob trzecich. Za duzo w tym przypadku.... szkoda, naprawde szkoda, mozna bylo to inaczej wymyslec...
Tak sobie myślę, że to całkiem normalne, że człowiek, który zabił swojego brata i nagle sam chce popełnić samobójstwo po prostu się odwraca i skacze nie robiąc przy tym slalomu po dachu lub szukając wygodnego miejsca na zasadzie "O! Tutaj jest beton a tu szklany dach, skoczę 10 metrów dalej żaby przywalić w bruk", po prostu idzie tam, gdzie jak najszybciej dokonana żywota. A najbliżej okazało się miejsce, w które spadł. Obejrzałem sobie jeszcze raz zakończenie, naprawdę bezsensu byłoby gdyby Nick szukał sobie tego miejsca do skoku. Po prostu się odwrócił (tak, przeszedł kawałek) i skoczył. Tyle.
Ja nie twierdze ze miał szukac sobie miejsca. Wrecz przeciwnie, ta decyzja podjeta byla spontanicznie, tak wiec nie bylo realnej sposobnosci żeby PRZEWIDZIEC w które miejsce on spadnie! A przeciesz on musial skoczyc z miejsca Y , po to zeby wylądować w miejscu X. Wiec skad ta cala "firma" wiedziala gdzie ustawic poduszke? Przy tego typu filmach, gdzie fabuła ma znaczenie nadrzędne, na takie rzeczy zwraca sie uwagę. Co nie zmienia faktu, ze film oceniam na b.dobry.
Matematyka. Stał przed wejściem na dach, logicznym jest, że jeśli postanowi skoczyć to będzie to właśnie miejsce, że tak powiem "na wprost". Przynajmniej moim zdaniem. :P
Myślę, że gdyby stał w innym miejscu nie zastrzeliłby brata i nie musiał już skakać.
Przy skoku z takiej odleglosci wszystko musi byc "perfect". Nawet w sytuacji gdyby skoczek wiedzial dokladnie skad musi skoczyc, skok nadal bylby bardzo niebiezpieczny. A co dopiero w sytuacji niewiedzy skoczka... Ale ja rozumiem, ze na potrzeby filmu to musialo wygladac tak jak wygladalo. Rozumiem to, jednak nie ja jeden zwrocilem na to uwage.
możemy tez założyć, że "poduszkami" był obstawione wszystkie krawędzie tego budynku, najblizszych czterech,kościoła,szpitala i spalarni smieci, po czym dalej mozemy sie cieszyc z ogladania naprawde dobrego filmu
No własnie!!!Dlaczego ludzie zawsze muszą czegos na siłę szukać a nie po prostu cieszyć się filmem?I ta cała dyskusja nie wiadomo po co...
Logiczne jest, że skoczy "na wprost"? Ja bym skoczyła na ulicę. To jest akurat średnio logiczne, że człowiek, który chce się zabić, skacze na jakąś szklarnię. No i akurat trafia w poduszkę! Zakończenie naciągane do granic możliwości.
Tak, biegaj po budynku i szukaj gdzie jest ulica... Skoczył z krawędzi, którą miał najbliżej. Tyle. To nie było planowane "samobójstwo", gdyby było to pewnie skoczyłby z mostu. Przecież to by było najbardziej logiczne. LOL
Ty chyba żartujesz. NIE DA się określić, gdzie taki desperat skoczy. Po prostu się nie da, i nawet nie żartuj, że to jest logiczne. Co, gdyby mierzył rewolwerem do tej laski stojąc trochę bardziej w lewo lub w prawo? Również spontanicznie podszedłby do dachu i skoczył - z tą drobną różnicą, że zostałaby z niego krwawa plama. Skok może się udać tylko z jednego, określonego miejsca, a nawet to jest bardzo ryzykowne - wystarczyłby metr (albo i mniej), a upadłby na podłogę (a nie na poduchę) i rozkwasiłby sobie łeb.
"biegaj po budynku i szukaj gdzie jest ulica" - czy ty żeś uważnie oglądał ten film, kolego?
Rozumiem, że ludzie, którzy sami mają myśli samobójcze nie potrafią spokojnie obejrzeć tego filmu bez analizowania gdzie sami by skoczyli na miejscu bohatera... Tak?
Tak, widziałem wszystko nawet kilka razy. :)
Mnie bardziej od końcówki, która jest jaka jest nie ma co analizować, zepsuł film fakt, że ciągle się domyślałem, że to jednak żart i nie mogłem się wczuć w poczucie zagrożenia odczuwane przez bohatera.
W tym filmie akurat chodziło o tę wątpliwość czy to żart czy to na serio. nawet jeśli widz się domyślał, że to tylko gra, to jednocześnie uczestniczył w tych wszystkich naprawdę niebezpiecznych sytuacjach bohatera, powstawał dysonans, wątpliwości. podobnie w "Osadzie" jest w pewnym momencie.
jednak masz rację, tego rodzaju wątpliwości naprawdę bawią tylko za pierwszym razem. teraz jak oglądałam, jednak przeczuwałam, że broń strzela ślepakami, że ludzie podstawieni, że to takie show było i nic więcej.
Nie wiem jak zrobili scenę z taxi gość przecież serio mógł utonąć. Pod koniec myślałem, że gość umarł i to jest piekło albo dalej działanie jakiegoś silnego dragu jak w "Dziewiątkach" ...
Przecież na dachu Christine tłumaczyła mu, że w taksówce był nurek żeby go uratować gdyby sam nie dał rady się wydostać...
Oczywiście, że fabuła jest naciągana. Pytanie brzmi, czy komuś to przeszkadza? Załóżmy na chwilę, że jakaś firma rzeczywiście mogła zrobić komuś tyle testów, aby móc dokładnie sobie wyliczyć jak zareaguje osoba w danym momencie, w które miejsce strzeli i z jakiego punktu na dachu skoczy. Czy dzięki temu film nie jest ciekawszy?
To jest jeden z tych filmów, które nawet nie udają, że historia mogła się zdarzyć w prawdziwym świecie, ale dzięki temu fabuła jest lepsza, niż gdyby trzymała się realu (przynajmniej moim zdaniem), tak jak na przykład "Podziemny krąg", "Forrest Gump", "Truman show", czy "Jabłka Adama".
>Przykładowo weźmy sceny końcowe, na dachu. Nicholas strzela do brata ze swojej broni, która miał schowaną. Ok,
>rozumiem ze Conrad mogl miec kamizelke kuloodporna itd. Ale co by bylo jakby Nicholas trafil go w głowe?
A co by było jeśli w między czasie nad dachem rozpętało by się tornado?
To nie jest rzeczywistość, ale film człowieku. Jakby tak wziąć pod lupę wszystkie szczegóły w każdej produkcji to ostały by się tylko filmy dokumentalne.
Ktoś tam na przyjęciu powiedział że 'gdybyś nie wyskoczył musiałbym Cię zrzucić'. Niby w żartach to było powiedziane, ale pewnie w jaką stronę by nie poszedł do by i tak spadł w tym miejscu w którym powinien. Napewno mieli scenariusze na 'prawo, lewo, do tyłu, do przodu' i na 'zostanie w miejscu'
Poza tym facet był w szoku i szedł do najbliższej krawędzi (załóżmy że ona była tą najbliższą krawędzią).
"Napewno mieli scenariusze na 'prawo, lewo, do tyłu, do przodu' i na 'zostanie w miejscu"
I pewnie też na te belki co podtrzymywały ten szklany dach. Może jakoś by się złożyły, albo coś.