Bardzo dobry film. Mocna ósemka. Byłem w gruncie rzeczy zaskoczony. Bardzo cenię Clinta Eastwooda w każdym aspekcie jego filmowej działalności ale i tak byłem
nastawiony sceptycznie. Sporo negatywnych komentarzy (mimo ogólnie wysokiej średniej), szału w kinach nie zrobił, nagród nie zebrał. i w sumie nie mam pojęcia
dlaczego? Dla mnie "Gran Torino" okazało się dużo lepsze od choćby głośnego i nagradzanego "Milion dollar baby". To kino świetnie skonstruowane, bardzo dobrze
wyreżyserowane i zagrane, z fenomenalnymi dialogami (choć widziałem z lektorem, przed chwilą na tvnie i jestem pewien, że wiele z miodności tychże dialogów zostaje
przykryte przez głos lektora i grzeczne telewizyjne tłumaczenie). Po prostu film, który jednocześnie wywołuje śmiech by zaraz potem wzruszyć, potrafi za pomocą oszczędnych
środków zagrać na uczuciach. No i daje do myślenia. Właśnie...
Oglądając go zacząłem się zastanawiać. Ile jest takich osób, niekoniecznie starszych, które są na pierwszy drugi i dziesiąty rzut oka okropne, zgorzkniałe, nieprzyjemne, nie
do przetrawienia ale kiedy już komuś uda się przebić jakoś przez ten mur to odkrywają naprawdę wartościową osobę, przyjaciela, mentora, inspirację, prawdziwego
CZŁOWIEKA! Takiego własnie z wielkich liter. Niewielu ludzi zasługuje na bycie opisanym wielkimi literami. I zazwyczaj cholernie trudno jest takich rozpoznać.
Poza tym "Gran Torino" w jakiś sposób utwierdziło mnie w mojej postawie co do starszych ludzi. Pewnie, znaczna ich część jest po prostu nie do wytrzymania, szlag z nimi
trafia. Ale uważam, że rzadko dzieje się tak tylko dlatego, że się zestarzeli. To nie tylko starość powoduje "upierdliwość" dziadków i babć. Większość po prostu przez całe
życie nie było ciekawymi ludźmi więc i na starość nie są. Ale jednak, jako ogół, szanuję starszych i nigdy ich nie lekceważę. Bo pośród tych powiedzmy dla uproszczenia
"upierdliwych staruchów" trafiają się niesamowici ludzie. Gdy wnerwi mnie jakiś szczególnie nieznośny dziadek w tramwaju to zawsze stawiam sobie przed oczami obraz
weteranów podczas różnych uroczystości. Na co dzień mogą być okropni ale wystarczy sobie uświadomić że ten i tamten "stary ramol" na przykład kiedyś poszli na oddziały
pancerne i doborowe dywizje SS uzbrojeni tylko w butelki z benzyną i załadowanym 5ma nabojami zardrzewiałym gnatem dzielonym na trzech ludzi, żeby stwierdzić "ten
gość miał i nadal ma jaja większe niż ja i wszystkie szczyle w tym tramwaju razem wzięci kiedykolwiek sobie wyhodujemy! K...a, jak można nie szanować gościa, który nie
jest w stanie zarówno pięścią jak i słowem rozpylić mnie na atomy tylko i wyłącznie dlatego, że starość zabrała mu siły i dobiera się do głowy. Każdy taki będzie. Każdego to
spotka. I za co mnie mają za 50 lat szanować skoro dziś ja nie szanuję jego?"
I właściwie skąd to lekceważenie wobec starszych? Że tego nie pojmą, tamtego nie zrozumieją. Często owszem, tak bywa ale pomyśl sobie, że może być całkiem
prawdopodobne, że twój dziadek- ten dziś upierdliwy, zrzędzący, czepiający się wszystkiego ramol- wypił więcej wódy, wdał się w więcej awantur, wypier...ł więcej fajnych
lasek, a potem osiągnął własną pracą, zbudował więcej, dokładniej i lepiej niż przytrafi się Tobie. Przykłady o wódzie i laskach przytoczyłem, gdyż łatwiej niż gadka o
budowie domu i wychowywaniu dzieci trafią do przeciętnego gimnazjalisty, który naśmiewa się ze starszych ludzi. Poza tym sorry, zabawa i kobiety są tak samo ważną, a i
częściej zdarzającą się częścią życia niż "praca organiczna i praca u podstaw"
Podsumowując tę gadaninę: Trzymajcie się Waltery Kowalskie tego świata bo chociaż bywacie na starość wrzodami na d...e to kiedy odejdziecie to więcej dobrych niż złych
rzeczy bezpowrotnie odejdzie wraz z wami.
Pozdrawiam, dobranoc.