Jak dla mnie jest to doskonałe zwieńczenie kariery aktorskiej Clinta. Prawdziwy mocny film,
dramat budzący refleksję, lecz nie z tych "filozoficznych" o których morale można rozmawiać. Dla
mnie jest to film "twardzielski" ale w dobrym smaku. Po jego obejrzeniu człowiek miast wyciągać
górnolotne myśli po prostu z aprobatą kiwa głową dla geniuszu twórcy. Gdyby Eastwood po prostu
ich powystrzelał to byłby to kolejny film akcji. Natomiast on dokonał czegoś więcej. On nie
wystrzeliwując ani razu pokonał ich, skopał wszystkim, którym trzeba było, skopać dupy i zrobił to
tak spektakularnie jeśli oczywiście chodzi o klimat i emocje, że strzelanina wszystko by zepsuła. Z
mojej strony brawa dla Pana Clinta Eastwooda.
Gdy Watl ich rozwalił trafił by do pierdla gdzie pewnie by w nie długim czasie umarł na raka płuc, a tak użył podstępu aby ukarać gang za prześladowanie i gwałt na Sue , zresztą sąsiedzi bardziej go rozumieli, szanowali byli bliżsi niż własna rodzina.
Ukarać? A myślicie że tacy długo by posiedzieli w więzieniu? Na pewno dużo szybciej wyjdą niż powinni