Znów zostaliśmy przez Clinta oszukani. Podobnie jak w przypadku "Million Dollar Baby" dostaliśmy zupełnie coś innego niż sugerował to zwiastun. Z takim tylko wyjątkiem, że w przypadku "Million Dollar Baby" niosło to sporą wartość dramaturgiczną i wywoływało efekt zaskoczenia. Tutaj tego typu zabieg był wyłącznie po to, by ukryć jak nieciekawy to film, niestety...
Tym razem Clintowi nie wyszło. Jak każdy myślałem, że to będzie coś a'la "Brudny Harry", ale nie... "Gran Torino" to naiwna opowiastka o przyjaźni i o tym, że Biali są źli, a Żółci dobrzy. Wszystko to wyszło bardzo sztampowo i stereotypowo, a raczej nie tak miało być. I tu wychodzi brak pomysłów Clinta, znów mamy rodzinkę która wykorzystuje bohatera, ma go gdzieś i zależy jej wyłącznie na jego pieniądzach - identyczna sytuacja miała miejsce w "Million Dollar Baby". Takich analogii można znaleźć jeszcze więcej, niechże kolejnym przykładem będzie dziwnie znajoma postać księdza.
Jedynie warto obejrzeć dla świetnej roli Clinta, która niewykluczone, że zostanie nagrodzona nominacją do Oscara (ale mam nadzieję, że niczym więcej) oraz piosenka pojawiająca się podczas napisów końcowych.
Mów za siebie ;] Chociazby moja skroma osoba wcale nie spodziewala sie czegos a'la brudny harry anie nie zauwazylem zeby ukazano w filmie bialych jako zlych a zoltych jako dobrych. Tak samo nie zauwazylem zeby rodzina wykorzystywala Walta i zalezalo jej na pieniadzach. Tak tylko myslala wnuczka idiotka.
Ale mnogosc interpretacji to cecha wielkich produkcji, czyz nie? :P
Oczywiście z tym "Zółci dobrzy, Biali źli" to było mocne uproszczenie z mojej strony. Ogólnie taki drugoligowy i strasznie banalny ten film. Clint przyzwyczaił mnie do nieco innych rzeczy ;)
Eee tam wybrzydzasz.. ładnie Clint skroił rolę do swojego wieku, wrzucił niegłupie przesłanie i trochę własnych społecznych obserwacji, i być może arcydzieła nie stworzył, ale na dobre oceny ->wydaje mi się<- zasłużył.
Zgadza się Gran Torino to opowieść o przyjaźni, ale i o oczyszczeniu moralnym, o zbliżeniu ludzi z dwóch diametralnie różnych środowisk, o harcie ducha i o poświęceniu. Wszystko pokazane z humorem, w prosty, ciepły ale nie cukierkowy sposób. Co w tym banalnego?
Myślę, że banalne byłoby, gdyby Walt pojechał do domu kolesi z gangu i wszystkich ich powystrzelał w stylu "Bez Przebaczenia". Jeśli oczekiwałeś takiego zakończenia, albo czegoś w stylu "Za garść dolarów" to nic dziwnego, że się zawiodłeś, ale nie wydaje mi się, żeby Gran Torino był reklamowany jako Brudny Harry 6. A może się mylę?
caly czas sie zastanawialem co to ten "Million Dollar Baby"... szok ... "pomyslowosc" polskich tluamczy nie zna granic...
TO dziwne, ja nie jestem zawiedziony. Nie liczyłem w tym filmie na kino akcji, prawioenie morałów przez Kowalskiego mi się bardzo podobało.
To nie tłumacz, a dystrybutor decyduje o tytule filmu na dany kraj. Chodzę po różnych forach i uzmysławiam to rozmaitym malkontentom, takim jak ty. Swoją drogą, widzę, że jesteś bardziej kompetentny od innych w temacie, więc może zaproponuj jakieś dobre tłumaczenie tytułu "Million Dollar Baby"? Ale wiesz, takie z jajem, które jednocześnie odda oryginał i będzie dobrze brzmiało, pozwoli sprzedac film! Jestem pewien, że dystrybutor doceni twój wysiłek, może dostaniesz jakąś dobrą posadę? :)
Albertino nie zgadzam się z Tobą.Nikt tu nie był tylko zły czy dobry i nie o tym był film.W zasadzie ciężko powiedzieć o czymCzy o samochodzie, czy o realacjach Walta z Azjatami...wiem jedno.Bardzo mi sie podobało i cieszę się,że jeszcze mogłem jeszcze Clinta zobaczyć jako aktora.Kto wie ile ról mu jeszcze zostało?
8/10