8,2 446 tys. ocen
8,2 10 1 446185
7,7 67 krytyków
Gran Torino
powrót do forum filmu Gran Torino

<uwaga, tekst zawiera spoilery!>

Przykro mi to pisać, bo uwielbiam Eastwooda, a powiedziałbym nawet, że go czczę, ale niestety - i największemu mistrzowi może się przytrafić spadek formy. Nie rozumiem zupełnie tej litanii pochwał, bo "Gran Torino" rozczarowuje i jest jednym z najsłabszych filmów w reżyserskiej karierze Clinta. Nie jest to może obraz zły, ale na pewno mocno przeciętny. Eastwood bazuje tu na sprawdzonych wielokrotnie i nieco już wyeksploatowanych (także przez jego własną twórczość) motywach i w tym nie było by jeszcze nic złego, gdyby tylko ta historia wciągała, potrafiła zainteresować, miała tą iskrę, tę siłę oddziaływania, jaką miało przecież tak wiele poprzednich dzieł Clinta. Tymczasem niczego takiego tu nie uświadczymy. Zabrakło dramaturgii, zabrakło klimatu, a całość po prostu przynudza.
Eastwood broni się na pewno aktorsko. W swojej popisowej roli cynicznego, gburowatego twardziela jest bezbłędny. Tylko w postaci Walta Kowalskiego "czuć" tego starego dobrego Clinta i postać ta właściwie ciągnie cały film. Niestety tym bardziej odstają na jej tle pozostali bohaterowie, którzy są całkowicie płascy, nijacy, irytujący i w dodatku bardzo kiepsko zagrani. Co jeszcze kładzie ten film to jego strasznie nachalny dydaktyzm i łopatologia (obecne zwłaszcza w rozmowach Walta z tym wkurzającym i upierdliwym księdzem). Wreszcie rozczarowuje zakończenie, które zupełnie nie pasuje do charakteru Kowalskiego i jest mocnym zgrzytem w obrazie całości. Clint chyba nieco na siłę próbował tu mieszać ze swoim wizerunkiem i niezbyt mu się to udało. Ja nie chcę oglądać Eastwooda, który się poddaje, który idzie jak baranek na rzeź. To zupełnie nie w stylu największego twardziela w historii kina i nie w stylu wiecznie wkurwionego Walta. Prawdziwy Clint wziąłby spluwę i zrobił porządek. Może sam by przy tym zginął (może nawet to by pasowało, takie pójście na samobójczą misję, żeby wreszcie uwolnić się od koszmarów przeszłości i wyrzutów sumienia), ale wpierw utłukłby dwóch czy trzech "kitajców". I gdyby takie właśnie było zakończenie, gdyby jakoś mocniej i mniej łopatologicznie zaakcentować pokiereszowaną wojennymi przeżyciami psychikę Walta (a nie poprzez wygłaszanie frazesów w pogawędkach z księżulkiem), lepiej i z większym dramatyzmem ukazać terroryzowanie dzielnicy przez gang kitajców (bo po prawdzie to sprawiają oni wrażenie, jakby urwali się ze szkoły, żeby się powozić bryką i gdyby tylko Clint wykręciłby któremuś ucho, uciekłby z płaczem do mamy), mogło to wszystko być ciekawsze, budować jakieś napięcie, bardziej poruszać. Tymczasem wszystko jest takie bez jaj, a historyjka trąci banałem. Daję 5/10 za świetną postać wrednego rasisty Kowalskiego, ale cała reszta filmu mocno poniżej oczekiwań.

ocenił(a) film na 4
Dwight_

Zgadzam się w 1000%!

Nie komentuje.

blacklie69

a mi się film bardzo podobał zgadza się bazuje na utartych schematach uczeń mistrz dziś wielu bało by się robić takie kino ale Clint wychodzi z tego obronną ręką.

Jest trochę komicznie "słodko gorzko" no i przez to sentymentalnie
a jedna z końcowych scen gdy Kowalski wyciąga zapalniczkę genialna :)

Zgadza się Gran Torino nie zrewolucjonizuje kina ale wcale nie musi
Do zasadniczych refleksji nad naturą ludzką też raczej nie skłoni tak jak to miało miejsce w przypadku "Za wszelką cenę"

Natomiast doświadczy wzruszeń i przyklei do ekranu bo mimo iż takie historie opowiadano setki razy to jednak jest w tym coś melancholijno urzekającego

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Tak i spierdolic caly film tym ze 60-70-paro letni sypiacy sie dziadek (poszedl do lekarza po tylu latach bylo widac po kartach ze dlugo nei pociagnie) wejdzie do domu i rozwali grupe chinoli po czym usiadzie wygodnie na fotelu i zwinie go policja... Albo nie! Zacznie uciekac tylem i strzelac a kiedy bedzie juz blisk oswojego domu jego Torino zamieni sie w transformera i go zabierze dalekoooo w kosmos, takie zakonczenie by pasowalo.

ocenił(a) film na 10
xDaNoN

tak na prawde dobre zakonczenie byłoby wtedy gdyby wszystkie te kule jakims cudem trafily w tą zapalniczke i kule odbite od niej rykoszetem pozabijały te "szczury bagienne", dzieki temu Walt by przeżył, załatwił sprawe i to by na serio było w jego stylu;)
a Gran Torino to Pan Samochodzik :D

ocenił(a) film na 9
ktulu85

A moze po prostu scena nie wyszla i chlopakom piuscily nerwy, zaczeli strzelac za szybko a Clint trafil w inna kieszen (mial wyciagnac gnata) ale po prostu nie mieli pieniedzy na dubla, jest taka mozliwosc, nie ?

ocenił(a) film na 4
xDaNoN

Fajnie, że dobrze się bawicie, pajace, ale nauczcie się czytać ze zrozumieniem, zanim zaczniecie coś komentować. To naprawdę nic trudnego.

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Ktoś tu potrzebuje czułości.............

ocenił(a) film na 4
xDaNoN

Zabawne, bo z nas dwóch to nie ja próbuję zaistnieć, nie mając nic sensownego do powiedzenia. Raczej twoje błaznowanie wskazuje właśnie na chęć zaistnienia i bycia zauważonym. Myślę, że możesz liczyć w tej kwestii na swojego kolegę.
Przerasta cię podjęcie sensownej polemiki? To co w ogóle się udzielasz?

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Hmmm... sam nie wiem, mi film baaarrdzo sie podobal i uwazam, ze nie brakowalo w nim napiecia i ja osobiscie ani przez chwile sie nie nudzilem(pomijajac fakt, ze film jest "podany" w prostej formie i bazuje na ogranych pomyslach to Eastwood zrealizowal go swietnie). Tak przy okazji (zajrzalem do twojego profilu) krytykujesz swietny, a sam przyznajesz dziewiatke prawdziwemu gniotowi chodzi mi o RAMBO 4, taki shit zasluguje gora na ocene pokroju 5/10.

ocenił(a) film na 4
borcz666

Cóż, to po prostu moja subiektywna opinia. Nie twierdzę, że jest to prawda objawiona, ale parę poważnych uwag pod adresem "Gran Torino" mam i myślę, że wyłożyłem je dość jasno. Owszem, krytykuję, ale tłumaczę też dlaczego.
Jeśli chodzi o ostatnią odsłonę "Rambo" - filmy staram się oceniać w swoim gatunku, ewentualnie w odniesieniu do innych dzieł tego samego twórcy, lub do dzieł o podobnej tematyce itp. A "Rambo" to jednak trochę inna bajka, niż obraz Eastwooda więc tutaj większego pola do porównań nie widzę.
A jeśli interesuje cię skąd tak wysoka (a było pierwotnie jeszcze oczko wyżej, ale po powtórnym obejrzeniu, już bez emocji, stwierdziłem, że może jednak bardziej stosowna będzie 9) ocena filmu Stallone'a, to zapraszam tutaj:

http://www.filmweb.pl/topic/1000409/Powr%C3%B3t+w+wielkim+stylu.html

Opisałem tam dlaczego ten film zrobił na mnie tak duże wrażenie.

ocenił(a) film na 8
Dwight_

Jestem świeżo po seansie. Wpadłem poczytać co sądzą inni.
Daję 8 bo najzwyczajniej w świecie lubię takie proste dramaty, w których niewiele się dzieje. Może pokusiłbym się o jedno oczko więcej, ale również dobijała mnie gra pozostałych aktorów.
Trochę tak jakby Robert De Niro zagrał taksówkarza...kolegę Ryśka w Klanie albo Jack Nicholson i Morgan Freeman byli pacjentami, śmiertelnie chorymi na raka...i leżeli w szpitalu w Leśnej Górze.

Nie zgadzam się z Twoją oceną, ale Ją szanuję bo omówiłeś rzeczowo wszystkie za i przeciw. Niestety tu jest Polska...ciężko się oddycha.
Ty sobie pisz, a paru wesołków oleje Cię i zrobi sobie jaja.
To przykre, ale można powiedzieć, że takie nasze...polskie.

8/10

ocenił(a) film na 4
Rinth

Dzięki za kulturalną odpowiedź :) Wiesz, ja również lubię takie proste dramaty ze spokojną narracją, zwłaszcza w wydaniu Clinta, bo jest on mistrzem takich klimatów. Ale w porównaniu z jego innymi filmami, ten mnie mocno rozczarował. Wszystko oprócz postaci Walta jest w nim jakieś blade, bez wyrazu.
A co do takich idiotów jak ci dwaj powyżej, to niestety racja - są wpisani w lokalny pejzaż, więc dawno przestałem się nimi przejmować.

ocenił(a) film na 8
Dwight_

Film to nie papier, tylko obraz.

ocenił(a) film na 4
Finalny_Odbiorca

Dziękuję za informację, ale nie bardzo rozumiem co z tego wynika...

Dwight_

polemika z Albetinem to stracony czas na na filmwebie jak i w sieci , można obejrzeć w tedy kawałek jakiegoś filmu na dvd, a tak pozostaje niesmak jego wirtuozyjnej krytyki. Dla niego każdy film jest tylko przeciętnym dziełem. Albertino cierpisz na znieczulice wyjdź na zewnątrz pogadaj z ludźmi może nabierzesz dystansu.

ocenił(a) film na 4
Mr_AltErego

Widzisz tu kogoś o nicku Albertino...? :/ Przetrzyj okulary, chłopie.

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Przeczytalem twoja opinie na temat Rambo, troche moge sie z toba zgodzic ale w dalszym ciagu uwazam, ze takie filmy ocenia sie w troche innych kategoriach i nie przyznaje sie takich wysokich ocen(stanowczo nieadekwatnych do ich jakosci).Oceny pokroju 9/10 przyznaje sie filmom (wedlug mnie)niemal idealnym(z ambicjami, a takim jest napewno Gran Torino). Oczywiscie mozesz sie ze mna nie zgadzac moje slowo tez nie jest "prawda objawiona" ;)

ocenił(a) film na 4
borcz666

No to jest twój sposób przyznawania ocen, ja mam swój. Uważam że w każdym gatunku są dzieła lepsze i gorsze. Każdy ma co innego do zaoferowania i nie powinno się wszystkiego oceniać tymi samymi kategoriami. A kwestia tzw. 'ambicji' też jest bardzo umowna i subiektywna i ważne jak te ambicje wyjdą w praktyce. Dla mnie np. "Gran Torino" też specjalnie ambitny nie jest, no ale to moje zdanie.

ocenił(a) film na 9
Dwight_

No tak podkreslilem, ze jest to tylko moja opinia. A z ta kwestia odnosnie ambitnych filmow to chyba zauwazasz roznice po miedzy Rambo 4(uwzialem sie na biedaka :)) czyli kinem typowo komercyjnym a Gran Torino czyli filmem, ktory oprocz zarobienia kasy chce cos soba prezentowac, przekazac. Ja dokladnie rozumiem o co chodzi ci z tym aby nie oceniac filmow tymi samymi kategoriami, potrafie rozroznic kino rozrywkowe od ambitnego, mi poprostu chodzi o to, ze Rambo 4 jest slabym filmem i tak zapewne sie ze mna nie zgodzisz patrzac na twoja fascynacje seria Rambo.Oczywiscie nie mowie, ze ogladajac najnowsza czesc John'a jakos specjalnie sie nudzilem czy cos, ale gdyby nie dane byloby mi go obejrzec to bym jakos specjalnie z teko powodu nie cierpial:).Pozdrawiam i mimo wszystko milo bylo wymienic z toba poglady.

ocenił(a) film na 4
borcz666

Różnice pomiędzy tym czy innym rodzajem kina widzę, ale jeśli przychodzi do ocen nie porównuję typowego filmu rozrywkowego z jakimś filmem tzw. artystycznym i nie uznaję, że to pierwsze nie może być absolutnie wyżej ocenione od drugiego. Są arcydzieła kina rozrywkowego i są też totalne gnioty kina ambitnego :)
Jeśli chodzi o najnowszego 'Rambo' to oczywiście, że się nie zgodzę, jakoby był filmem słabym :) I uważam, że prezentuje jakąś wartość. Dla mnie ma np. wartość sentymentalną. ;) I myślę, że to samo powie wielu fanów nie tylko tej serii, ale ogólnie takich klimatów. W dobie infantylizacji i ugrzecznienia kina akcji surowa prostota, brutalność i wyraźne odwoływanie się "Johna Rambo" do klasyki gatunku jest wartością samą w sobie :)
Również pozdrawiam!

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Mialem zamiar dac juz spokoj(bo raczej juz wszystko sobie wyjasnilismy) ale mam jeszcze jedno pytanie. Postaram sie napisac to zwiezle bo to forum poswiecone filmowi Gran Torino(przyznaje ci racje w kwestji aktorstwa, pod tym wzgledem film wypada przecietnie, szczegolnie rola Thao), a nie serii Rambo. Rozumiem, ze jestes fanem serii ale mam pytanie czemu wszystkie jej odslony oceniasz dziewiatkami ? Tajemnica nie jest, ze poszczegolne czesci trzymaja rozny poziom(trzecia jest zdecydowanie najslabsza). Mi na przyklad podobala sie pierwsza czesc Pily(bo miala klimat, nie byla pozbawiona wad ale jej zakonczenie rekompensowalo niedociagniecia w scenariuszu i zapewne kazdy fan gatunku byl nia usatysfakcjonowany 8/10), druga czesc Pily byla juz dosc przecietna ale w dalszym ciagu mila swoj klimat i co najwazniejsze zaskakujace zakonczenie(7/10), natomiast kolejne czesci to juz prawdziwa zenada i przegiecie(glownie luki w scenariuszu, przewidywalnosc, niekonsekwecja tworcow wzgledem poprzednich czesci)i mimo, ze czuje sentyment do "jedynki" to nie przyznaje im wysokich not i oceniam je srednio na 5/10. Wesz o co mi chodzi ?

ocenił(a) film na 4
borcz666

Wiem o co ci chodzi, ale wcale nie oceniam wszystkich części tak samo - dziwiątkami. Nie wiem gdzie ty to znalazłeś... Pierwszej dałem dychę, ze zrozumiałych (mam nadzieję względów) - to jest niedościgniony klasyk takich filmów, pierwsza i najlepsza część tej serii, narodziny legendy Rambo. Poza tym jak na kino akcji nie sposób odmówić mu trochę większych ambicji i szlachetniejszego posmaku niż w przypadku wielu podobnych produkcji. To bardziej dramat niż typowa rozwałka. Kolejne dwie oceniłem już na 8/10. W swojej klasie sprawdzają się bowiem bardzo dobrze i wciąż świetnie się ogląda, ale w porównaniu z jedynką trochę odstają - zdecydowanie mniej tu dramatu, a więcej czystej sensacji. Może trójka jest rzeczywiście najmniej interesująca, zastanowię się nad odjęciem jednego oczka, ale muszę sobie zapuścić jeszcze raz całą serię i wtedy zobaczę. Póki co zostaje po staremu. No i dochodzimy do czwartej, której chyba najbliżej poziomem do jedynki (nawiązuje do niej zresztą w zakończeniu, w którym seria zatacza koło). Charakterystyka głównego bohatera też wypada tu najlepiej obok pierwszej części. Poza tym wielki plus za udane wskrzeszenie legendy po tylu latach i za zrobienie filmu w starym, dobrym stylu - wyraźne nawiązanie do klasyki i odcięcie się od gównianych trendów współcześnie obowiązujących. Czy taka odpowiedź cię satysfakcjonuje? :)

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Chyba tak twoja odpowiedz mnie satysfakcjonuje ;)faktycznie cos mi sie pomylilo z tymi dziewiatkami(zwracam honor). Pozdrawaiam i zachecam do wyrazenia swojej opini na moim forum:
http://www.filmweb.pl/topic/1117490/5+najlepszych+filmow+ostatnich+10ciu+lat.htm l ,ktore niestety nie cieszy sie duzym zainteresowaniem.

ocenił(a) film na 4
borcz666

Mówisz i masz ;) Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Szczeze to nie liczylem no to, ze jednak skorzystasz z mojego "zaproszenia", wiec dzieki i rowniez pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
Dwight_

Dwight, nie masz całkowicie racji. Końcowa scena nie mogła być lepsza. Każdy ogladając film oczekiwał właśnie tego, że pójdzie i wszystkich zabije. Gdyby tak się stało film straciłby na wartości i wymowie, byłby kojelnym z nieskończoności filmów. Koniec był bardzo zaskakujący. Walt nie mogł zrobić nic lepszego. Był nieuleczalnie chory, nic go nie trzymało na tym świecie. Nawet jakby zabił wszystkich "żółtków" to przyszli by inni i zabili całą rodzinę Thao, a w ten sposób oni poszli siedzieć i nikt mścić się nie będzie, bo nie ma za co. Walt pokazał w ten sposób, że NAPRAWDĘ ma jaja. Tyle.

ocenił(a) film na 4
thunder_90

Niżej już wyjaśniłem, czemu nie chcę oglądać Clinta, który idzie na skazanie. Nie wymagam, by wszystkich pozabijał, ale by poszedł na śmierć w walce, a nie na egzekucję. I kto niby by przyszedł się mścić, jakby rozwalił jednego czy dwóch, sam zginął, a resztę by zamknięto? Te pętaki nie wyglądały mi na yakuzę. Co to za wielka organizacja przestępcza, która mieści się w jednym samochodzie...? :| Zresztą nawet gdyby mieli jakiś kumpli, to ci nie mieliby się na kim mścić. Chodzi mi tylko o styl w jaki umarł Walt.
I owszem, koniec był zaskakujący, ale samo zaskakiwanie to jeszcze nie wyznacznik dobrego kina.

ocenił(a) film na 10
Dwight_

Zgadzam się w pełni z thunder_90. Dodam tu jeszcze fakt, że Walt opowiadał Thao jak to zabijał takich jak on w Korei, że zabicie człowieka to paskudne uczucie. On po prostu miał dość mordowania, tym bardziej że członkowie gangu byli azjatami. Poza tym w scenie, gdy Walt wraca rozwścieczony do domu po tym jak zobaczył poobijaną Sue, mówi "do cholery z nimi wszystkimi" - ja odebrałem to tak, że mówi to człowiek, który na codzień nie okazuje innym szacunku, ale chce dla wszystkich dobrze i chce żeby ludzie żyli w pokoju, a on sam nie może za dużo zdziałać, dlatego decyduje sie na takie posunięcie a nie inne.
Dlatego jakby "poszedł na smierć w walce" nie miało by sensu, byłoby to załamaniem stereotypu weterana wojennego. Walt może był rasistą, ale nie zabiłby nikogo, miał po prostu dość rozlewu krwi, a mówiąc "do cholery z nimi wszystkimi", był przeciążony problemami, postanowił zakończyć swój żywot.
Co do oceniania "Gran Torino" biorąc pod uwagę inne role Clinta, to jest to całkowicie bezsensowne. Wiem, że po "Brudnym Harrym" czy innym filmie Clint to stereotyp "twardziela", ale aktor wg mnie nie powinien być liniowy, nie powinien być z niczym utożsamiany. Clint zagrał tu perfekcyjnie. Dwight_2 ja wiem, że Ty pewnie oglądając film, oczekiwałeś że na ekranie zobaczysz Brudnego Harry'ego, ale to jest niestety inny film, tu nie chodzi o zabijanie i granie twardziela, Walt Kowalski to nie "twardziel", to bardzo skomplikowana postać, która przechodzi niezwykłą przemiane. Myślę, że mógłbym to również odnieść do tekstu Dwight_2: "Chodziło mi tylko o zachowanie klimatu wcześniejszych filmów Clinta" - więc jeśli chodziło Ci tylko o to, to wybacz, ale Twoja ocena filmu jest niesprawiedliwa. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
thunder_90

Całkowicie się z Tobą zgadzam. To było prawdziwe bohaterstwo. Mi bardzo podoba się chrześcijański wymiar tego filmu i nawet jeśli główny bohater ma swoiste podejście do katolicyzmu, to to co zrobił na końcu nie pozostawia żadnych wątpliwości co do jego motywacji. W końcu 'nie ma większej miłości jak ta, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich'.
A do tego trzeba mieć większe jaja, niż do machania pistoletem. Zresztą tak to pokazuje film: gangsterzy wymachując swoimi pukawakami tak naprawdę się za nimi chowają. To zwyczajni tchórze i tyle.

ocenił(a) film na 4
jim_wilson

A mnie akurat chrześcijańska wymowa i symbolika tego filmu wydała się zbyt oczywista i bardzo łopatologicznie przedstawiona. O wiele zgrabniej, bardziej subtelnie i z większym wyczuciem wplótł Eastwood wątki chrześcijańskie w "Za wszelką cenę". Tam tworzą one zaledwie pewien naddatek, jeden z interpretacyjnych tropów i nie przesłaniają historii, jej bohaterów i emocjonalnego bagażu całości. Tutaj, dla odmiany, miałem wrażenie dorabiania ideologii na siłę.

użytkownik usunięty
Dwight_

Dwight, może tego nie wiesz ale bohater Walt był swoistym zadośćuczynieniem za poprzednie role Clinta(stary Clint =typowy twardziel z niesamowitymi tekstami, sprytny i prawie, że niezniszczalny). Zadośćuczynieniem nie za to,że grał słało - broń Boże, te role były mistrzowskie . Chodzi o to, że Clint w swojej ostatniej produkcji pragnął pokazać, że nie trzeba być twardzielem, aby móc wygrać i co więcej wygrać w najlepszy sposób. Twierdzisz, że samobójcza misja byla żałosna - ja odpowiem to bylo najlepsze wyjście z sytuacji. CO z tego, że by ich pozabijał !? przyszliby nastepni i następni . On zrobił coś, dzięki czemu ludzie zaczęli reagować, przestali udawać, że nic nie widzą . Biały człowiek, ostatni na dzielnicy wśród obcokrajowców poświęcający się dla nich ? To jest klasa. Mowisz słaba gra aktorów ? Dlaczego słaba ? Nijacy ? Płascy ? Na tym polegała ich rola - rodzina miała być obcą instytucją dla Wallego , on ich tak naprawde nie znał, a jedyną osobą którą bardzo kochał była jego żona. Inną kwestią jest jego "rasizm" . Scena, w której teog przebranego białego nastolatka nazywa ciotą przy afroamerykanach nic Ci nie mówi ? Gdyby był prawdziwym rasistą to by poszedł i przybił piątke białemu a tymczasem wyśmiał go bardziej niż innych w całym filmie. Pozdrawiam .

ocenił(a) film na 4

"Dwight, może tego nie wiesz ale bohater Walt był swoistym zadośćuczynieniem za poprzednie role (...) Clint w swojej ostatniej produkcji pragnął pokazać, że nie trzeba być twardzielem, aby móc wygrać i co więcej wygrać w najlepszy sposób."

Okej, zamysł rozumiem, ale ja nie widzę powodu, by miał za tamte role zadośćuczynić, jak to nazwałeś. Eastwood był i jest dla mnie ikoną pewnego typu bohatera - twardego, nieustępliwego. Kogoś, kto miał zawsze jaja by zrobić to, co trzeba i swoją bezkompromisowością i postawą "oko za oko" przywracał ład i właściwy porządek rzeczy. Za to Clinta uwielbiałem i uwielbiam do dziś. Był zawsze jednym z niewielu bohaterów przywracających elementarną sprawiedliwość. Nawet w "Bez przebaczenia", gdzie podjął pewną polemikę ze swoim ekranowym wizerunkiem, koniec końców nie odpuścił. I być może tamten jego powrót do zabijania miał tragiczny wydźwięk, ale zasady są zasadami.
Tymczasem zakończenie "Gran Torino" to przekreśla i jest to dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Kłóci się to całkowicie zarówno z ekranowym wizerunkiem samego Eastwooda jak i z postacią Walta, który przez cały film jest kwintesencją eastwoodowego bohatera, kogoś komu nie możesz wejść w drogę bez poważnych konsekwencji, i nagle postanawia się poświęcić niczym Chrystus (btw: czy ta scena jak leży z rozłożonymi rękami na trawniku nie wydała ci się nieco kiczowata?). Dla mnie to nie zdaje egzaminu. Nie w przypadku Clinta. Burzy mi to mój obraz tego faceta, a jest to obraz, który chcę zachować nienaruszony.

"Twierdzisz, że samobójcza misja byla żałosna - ja odpowiem to bylo najlepsze wyjście z sytuacji. CO z tego, że by ich pozabijał !? przyszliby nastepni i następni."

Nie powiedziałem, że była żałosna. Zresztą wcale nie upieram się przy tym, że nie miał zginąć, sam przecież napisałem w pierwszym poście, że to mogłaby być jak najbardziej samobójcza misja, w końcu Walt był ciężko chory, pewnie też chciał się uwolnić od dręczących go doświadczeń z przeszłości. Ale nie musiał iść jak skazaniec na szafot. Mógł umrzeć tak jak żył - nie schodząc nikomu z drogi, nie ustępując, nie dając się kopać po tyłku. Mógł wziąć gnata i rozwalić łeb jednemu zanim pozostali by go podziurawili. Osiągnąłby to samo - zginąłby, a bandytów by pozamykali, ale nie poddałby się.

"Mowisz słaba gra aktorów ? Dlaczego słaba ? Nijacy ? Płascy ? Na tym polegała ich rola - rodzina miała być obcą instytucją dla Wallego , on ich tak naprawde nie znał, a jedyną osobą którą bardzo kochał była jego żona."

Ich rola polegała na tym żeby kiepsko grać? :/ Sorry, ale nie oceniam tu tego jakie wrażenie miały sprawiać na Walcie postacie jego skośnookich sąsiadów. Oceniam ich aktorstwo, które było zwyczajnie kiepskie. Widać, że to totalni amatorzy. I jak już się bliżej z nimi zapoznał, ich aktorstwo też się wcale nie poprawiło...

"Gdyby był prawdziwym rasistą to by poszedł i przybił piątke białemu a tymczasem wyśmiał go bardziej niż innych w całym filmie."

Nie widzę związku. Rasista nie może zwyzywać osobnika o tym samym kolorze skóry? Myślę, że to całkiem normalne, jeśli uzna, że zasłużył. Walt oprócz swoich uprzedzeń rasowych miał też pewne zasady. Facet, który stoi z boku jak napastują jego kobietę i boi się kiwnąć palcem, był dla niego ciotą i mu to wprost powiedział.

użytkownik usunięty
Dwight_

"Eastwood broni się na pewno aktorsko. W swojej popisowej roli cynicznego, gburowatego twardziela jest bezbłędny."

Eee tam. Nawet to w tym filmie rozczarowuje. Całe to aktorstwo Clinta polegało na marszczeniu brwi i wydawaniu z siebie co 5 minut warknięć.

ocenił(a) film na 6
Dwight_

Zgadzam się z Tobą w niemalże całej rozciągłości twojej opinii. Niemalże, bo moje zdanie różni się co do gry aktorskiej Clinta. Rozumiem, że dużą wyrazistością swojej roli może ukryć pewne niedociągnięcia, których większość widzów nie zauważa. Jak dla mnie, jego rola jako Mr Kołolsky po prostu nie trzyma się kupy. Z jednej strony jest zatwardziałym rasistą, używającym wulgarnych i obraźliwych zwrotów, by zaraz stać się przyjacielem, gotowym oddać życie za to, czego nienawidził przez całe życie. Oczywiście, jest zabawny, parę tekstów pocisnął po bandzie:),ale też czasem próbował być zabawny na siłę. Ogólnie film oceniłem na 6/10 tylko dlatego, że film nie jest przynajmniej gniotem, którego teraz jest pełno, trochę się pośmiałem, no i mam duży sentyment do Eastwooda, ale co do reszty Twojej opinii zgadzam się w 100%. Pozdrawiam.

ps. Co do zakończenia, to nie chodziło o to że Kołolsky się po prostu poddał, choć pierwsza moja myśl była "co do ch...?" Moim zdaniem, świadomie nie wziął broni i sprowokował żółtków do zabicia go. Gdyby zaczął ich wybijać, to policja wtedy nie aresztowała by ich za zabójstwo bezbronnego, a tak Clint poświęcił się by tamci poszli siedzieć i dali spokój jego sąsiadom. Przyznaję, końcówka zupełnie jak z innego filmu.

ocenił(a) film na 4
aniedam

me how, a to mi akurat pasowało :) W gruncie rzeczy Clint jest aktorem o dość ograniczonym wachlarzu środków wyrazu, ale on z tego zrobił swój atut, swój znak rozpoznawczy, który zawsze się sprawdzał w przypadku jego charakterystycznych bohaterów i sprawdza się też tutaj.

aniedam, zgadzam się - postać nie trzyma się kupy. Walt jakiego oglądamy niemalże przez cały film jest jak najbardziej daleki od Walta z zakończenia - nic nie wskazuje na to, że mógłby tak postąpić, a wręcz spodziewamy się po nim czegoś zupełnie innego. Tyle, że to nie tyle wina samego aktorstwa Eastwooda, co niekonsekwentnie napisanej postaci.

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Postawa głównego bohatera ewoluje w trakcie całego filmu. Na jego decyzje duży wpływ mają również wyniki badań lekarskich: nie zostało mu wiele czasu. Ergo: postanowił zrobić z czasu który mu pozostał jak najlepszy użytek i wszystko skrupulatnie zaplanował. Jak dla mnie wszystko jak najbardziej logiczne. jest duża różnica pomiędzy warczącym na wszystkich Kowalskim z początku filmu, a Kowalskim który w ogrodzie grilluje z Thao i jego rodziną i pozwala chłopakowi wziąść swoje Gran Torino (w tym momencie szczęka mi opadła; zauważcie, że Clint ani razu w filmie nim nie jeździ- moim zdaniem celowy zabieg reżysera; ten gran torino symbolizuje głównego bohatera, podobnie jak on jest w sumie bardzo fajny, ale co z tego jeśli stoi przykryty w garażu; główny bohater ożywa w kontakcie z sąsiadami, żyje dla kogoś, nie siedzi w czterech ścianach...takie moje obserwacje).

ocenił(a) film na 10
aniedam

dokładnie, gdyby miał broń ze sobą, gdyby zaczął strzelać, te żółte s...syny dostaliby niskie wyroki bądź w ogóle (obrona własna), za zabicie bezbronnego dziadka dostaną bardzo wysokie wyroki (kara śmierci w Michigan nie obowiązuje). Walt odkupił swoje winy z czasów wojennych, koszmar wojny powrócił na własnym 'podwórku', znowu wymowa anty-wojenna w filmie Clinta. Walt Kowalski to wielka postać, ofiara, życie za życie innych ludzi, kogo na to byłoby stać??? Piękny film.

Dwight_

Przykro mi czytać taką opinię. Osobiście uważam, że film jest genialny, a postać stworzona przez Clinta to majstersztyk jego warsztatu aktorskiego. Pamiętajmy, że to dramat, a nie film akcji. Jeżeli ktoś jest zawiedziony zakończeniem filmu być może przespał część filmu i nie zrozumiał fabuły. Obraz ma nieoczekiwane zakończenie i na tym polega cała sztuka filmu. Większość widzów nastawia się na brutalne zakończenie w stylu Brudnego Harry'ego, a jest zupełnie odwrotnie. To co na końcu robi bohater to szczyt odwagi i poświęcenia. Jednocześnie jest to przemyślany plan dzięki któremu główny bohater osiąga więcej niż w przypadku innego zakończenia: młody Thao jest bezpieczny, gang idzie do pierdla (mnóstwo świadków morderstwa), Walt oczyszcza się z grzechów przeszłości, a jego śmierć jest jego pokutą i może z czystym sumieniem opuścić ten świat. Dla mnie obraz stworzony przez Eastwood'a to opowieść o starym zgorzkniałym rasistowskim weteranie, który pomimo swoich uprzedzeń potrafi zrozumieć inną kulturę, potrafi zobaczyć człowieka i się dla niego poświęcić. Opowieść o człowieku, który pomimo przeżyć związanych z wojną nadal zna granicę pomiędzy dobrem a złem i potrafi stanąć w czyjejś obronie, znaleźć przyjaciela i być dla niego oparciem i autorytetem. Film tworzy całość, a proponowane wątki z gangiem terroryzującym okolicę lub zakończenie w stylu strzelaniny lub innej sieczki w ogóle by tutaj nie pasowały. Pozdrawiam i polecam

ocenił(a) film na 4
ciastek2000

"Pamiętajmy, że to dramat, a nie film akcji."

Pamiętam, ale też nigdzie nie domagam się filmu akcji. Dramat nie znaczy przecież, że film ma być nudnawy i banalny niczym kino familijne.

"Obraz ma nieoczekiwane zakończenie i na tym polega cała sztuka filmu"

A tego nie bardzo rozumiem - zaskakiwanie dla samego zaskakiwania? Zakończenie, nawet zaskakujące, musi się jakoś logicznie łączyć z resztą filmu i z niej wynikać. A to zakończenie jest, jak napisał jeden z przedmówców, jak wyjęte z innego filmu.

"Dla mnie obraz stworzony przez Eastwood'a to opowieść o starym zgorzkniałym rasistowskim weteranie, który pomimo swoich uprzedzeń potrafi zrozumieć inną kulturę, potrafi zobaczyć człowieka i się dla niego poświęcić."

Bardzo to szlachetne, ale czemu musi to akurat robić Clint, człowiek który bez moralizowania przywracał porządek przy pomocy prostych zasad i dużego kalibru? Człowiek, który najpierw strzelał, a potem zadawał pytania, który nigdy i nikomu nie schodził z drogi? Oczywiście, nie ja jestem od mówienia panu Eastwoodowi jakich bohaterów ma grać. Jeśli chciał w tym filmie pokazać innego Eastwooda, miał do tego pełne prawo. Ale ja mam prawo ocenić to, czy mi się taki zwrot podoba. A niestety nie przemawia do mnie.

Poza tym może to pięknie brzmiące w twojej wypowiedzi przesłanie byłoby bardziej strawne, gdyby cały film nie był tak łopatologiczny. Wszystko tu jest takie prawe i właściwe, takie podane na tacy - lekcja właściwego postępowania. To też mi się nie podobało.

użytkownik usunięty
Dwight_

Otóż to. Ciastek, nie musisz nam tłumaczyć treści filmu, my ją doskonale rozumiemy.

Clint chciał oczywiście nas zaskoczyć, bo, jak zapowiedział, jest to jego ostatnia rola. No i to zaskoczenie niby było, ale takie do bólu ckliwe i banalne, jeszcze ta porażająca swą oczywistością chrześcijańska symbolika na końcu - łopatologia czystej wody.

Dwight_

Wszystko zależy od nastawienia widza. Ja obejrzałem ten film jako całkowicie nowy obraz bez sprecyzowanych oczekiwań. Eastwood może stworzyć wszystko i nie musi to nawiązywać do poprzednich dzieł.

Zakończenie nie nawiązuje do całości? Główny bohater musi pomścić zgwałconą siostrę Thao jednocześnie go nie narażając oraz odkupić winy z przeszłości, które wciąż go prześladują. Jest chory i wie, że nie zostało mu na to już zbyt wiele czasu. Nie załatwi wszystkich z gangu bo to praktycznie niemożliwe, a nawet jakby tak się stało nie dokonałby zadośćuczynienia za grzechy przeszłości. Osiąga wszystko: gang prawdopodobnie idzie w całości do pierdla, Thao z rodziną ma spokój, Walt odkupuje grzechy i z czystym sumieniem odchodzi.

Czy jest prawy i właściwy? Napewno nie. Zlewa z księdza. Wali prosto z mostu. Nie próbuje zrobić z Thao dżentelmena, a raczej gburowatego, cynicznego przeklinającego faceta. Utrzymuje bliższe kontakty z ludźmi, których kiedyś nienawidził niż z rodziną.

Gdyby chciał zrobić zaskakujące zakończenie dla samego zaskakiwania może nakręciłby scenę z ufo lub czymś podobnym...

ocenił(a) film na 7
Dwight_

Ja oglądnęłam i stwierdziłam że spodziewałam się czegoś więcej.
Fabuła w sumie oklepana, cudowne przeobrażenie się konserwatywnego rasisty w miłego kolesia który zaczyna pomagać tym których jeszcze przed momentem nie lubił itd.

uważam że film jest dobry, nie umiem tylko zrozumieć dlaczego tak szybko znalazł się chyba w top 50 bo jest wiele innych filmów które zasługują na to miejsce

ocenił(a) film na 5
Medgarb

Nie wiem dlaczego ma takie dobre opinie bo jest po prostu nudny. Miał być dramat egzystencjalny a wyszło oklepane nie wiadomo co.

użytkownik usunięty
Dwight_

To jest tak ... każdy w tym filmie może zobaczyć coś innego . To czy komuś film się podobał czy nie zależy od wielu cech . Jeden lubi romanse drugi Sci-Fi ale co z tego ? Każdy ma prawo do własnych upodobań, a o gustach się nie dyskutuje . To fajnie, że powstają takie dyskusje ale obawiam się, że w którymś momencie wskoczy jakiś internetowy kowboj i napisze coś, co kogoś może obrazić i nie będzie miło . Lubię czasem poczytać komentarze i przemyślenia widzów nawet jeśli się z nimi nie zgadzam, gdy mają swoją argumentację szanuję je . Dwight, Ty jesteś przyzwyczajony do legendarnego twardego Eastwooda i rozumiem jeśli nie chcesz tego zmieniać . Ja w kinie lubię to co mnie może zaskoczyć - dla mnie na tym polega cała zabawa przy filmie . I czy to nie jest niesamowite, że dla każdego ten sam, jeden film może dawać co innego ? Właśnie to jest fajne w tym wszystkim, że ktokolwiek, jeśli jest świadomy tego co ogląda, może znaleźć coś dla siebie ;) Pozdrawiam .

ocenił(a) film na 4

Witam. Wybacz, ale nie zauważyłem wcześniej twojego posta. Zgadzam się całkowicie z tym, co napisałeś. Ma tu znaczenie naprawdę wiele czynników. I nie ukrywam, że moja ocena tego filmu jest skrajnie subiektywna i jest pochodną tego, czego się spodziewam i co lubię oglądać w wykonaniu Clinta. Jego przemiana mnie nie przekonuje, ale nikomu nie odmawiam prawa do zaakceptowania takiej przemiany. Jeśli tylko ktoś potrafi swoje zdanie wyłożyć w kulturalny i rzeczowy sposób, jego opinia jest dla mnie równie cenna jak moja własna. Po to jest forum, żeby się wymieniać poglądami :) Pozdrawiam!

Dwight_

wiesz dziecko co to jest ofiara?

On też mógł wszystkich pod Golgotą wystrzelać: http://imagecache.allposters.com/images/pic/SSPOD/SuperStock_900-207~The-Crucifi ed-Christ-Posters.jpg ale wolał odkupić.

ocenił(a) film na 4
Mac_27

Alleluja, ale chyba ci się gościu fora pomyliły...

Dwight_

Ja, w przeciwieństwie do reżysera, krzyżem na ziemi Kowalskiego nie ułożyłem.

ocenił(a) film na 4
Mac_27

I też wcale cię o to nie podejrzewam. Ale rozumiem, że ta krótka lekcja religii miała jakoś podkopać moją argumentację, czyż nie? W takim razie informuję, że to jakże "subtelne" religijne nawiązanie dostrzegłem ale wcale nie sądzę, by podnosiło ono rangę filmu. Wręcz przeciwnie - uważam je za kiczowate. Wolno mi?

ocenił(a) film na 9
Dwight_

Właśnie obejrzałem film.
Jak dla mnie 9/10!
Dawno tak dobrego kina nie oglądałem, film trzyma w napięciu, nie ma ani sekundy, w której można się nudzić. Co do wywodów Dwight_2, który śmie wyzywać forumowiczów od pajaców a raczej sam jest największym tutaj...przykro mi chłopie ale po kilku Twoich wypowiedziach miałem dość.
Mam wrażenie, że oglądałeś film ale w międzyczasie dłubałeś sobie w nosie albo byłeś zafascynowany popcornem. A jeżeli brakuje Ci końcówki w stylu rozpierduchy RAMBO to nie oceniaj filmu i co najważniejsze nie porównuj bo mam wrażenie, że fascynacja Rambo spowodowała to, że nie dostrzegłes w tym filmie nic ciekawego, mając do końca nadzieję, że Clint przemieni się w Rambo i zrobi zajebistą rozwałkę (np wybije cały gang jednym strzałem).

Film naprawdę dobry, szczerze polecam. Polecam również tym wszystkim cwaniakom w kapturkach, którym pozamieniały się mózgi z mózgiem mrówki, chociaż pewnie te mrówki są mądrzejsze jeszcze od nich :)

Klimat, klimat i jeszcze raz klimat. 9/10!