Walt mówił, że nigdy nie prosiłby o pomoc policji. Zemsta w formie otworzenia ognia ze strony
Kowalskiego też raczej nie wchodziłaby w grę, gdyż nie miałby on szans z paroma przeciwnikami,
a to że ich zaatakował mogłoby obniżyć wymiar kary przyznany przez sąd kuzynowi Thao. Samo to,
że Walt dał się zastrzelić może sprawiać wrażenie gangsterom, że wojna została wygrana przez
nich i tym samym nie będą czuli potrzeby doprowadzenia do kolejnej wymiany ciosów po wyjściu
zza krat. Moim zdaniem doskonały pomysł na zemstę. Jakie macie przemyślenia odnośnie
końcówki?
Walt był stary, chory więc się podłożył, żeby młody nie zmarnował sobie życia, albo zginął chcąc się zemścić na gangu.
Dał policji argument do wsadzenia gówniarzy za kratki.
co tu do rozumienia, Walt umierał i nie miał nic do stracenia, nieuzbrojony dał się zastrzelić członkom gangu na oczach świadków i automatycznie skazał ich na karę śmierci. zemsta doskonała
Dokładnie. Nie wiem nad czym się tu zastanawiać, skoro to jest przecież jasne jak słońce.
Moim zdaniem zrobił to bo sam kilka razy powtarzał, ze nie ma nic gorszego niż zabicie człowieka, że co chwile myśli o tym. Największą zemsta nie było to, że ci z gangu trafią do więzienia, ale to, że to, że go zabili będzie tkwiło w nich na zawsze. On sam nie miał do stracenia nic, mógł próbować ich zabić, ale chciał pokazać Thao, że nie tędy droga... No, a dzięki temu co zrobił sprawił, że Thao będzie mógł życ spokojnie bez wyrzutów sumienia jakie on sam przez całe życie miał.
Zgadzam się. Samo zakończenie, chociaż wydaje się proste niesie głębszą wartość. Tak jak napisałeś nie chodziło o samo zamknięcie w więzieniu... Dlatego też podjąłem ten temat na Filmweb i dziękuję za ciekawe odpowiedzi.
No właśnie był chory i dał się zabić dla spokoju jego przyjaciela. A ciekawe czy gdy zadzwonił do swojego syna to czy chciał mu powiedzieć o tym, że jest chory.
Może i chciał, ale widać było jakie miał z synem relacje. Pewnie dlatego postanowił zrobić to co zrobił... było mu zapewne wszystko jedno.
Chciał powiedzieć synowi - zadzwonił, a obok telefonu leżały kartki, wyniki badań lekarskich. Pewnie by powiedział, ale syn nie miał dla niego czasu, ani ochoty na rozmowę. Walt dał się zabić, bo i tak by zmarł (może po długich cierpieniach), a swoim podstępem (był bez broni!) spowodował, że bandyci wpadli w ręce policji. No i jego młodziutki przyjaciel nie miał możliwości popełnić czegoś złego. Wspaniały facet i wspaniałe zakończenie filmu.
Dając im się zabić, dał im największą karę, to była zemsta doskonała. A on stary, nie miał nic do stracenia, po prostu dał im się zabić.
Schorowany i z wielkim poczuciem ciężkiego grzechu na sumieniu za zabicie bezbronnego jeńca.
Sorry, ale co tu jest do rozumienia? Umierał, nie miał nic do stracenia, więc poświecił się, aby wsadzić bandziorów za kratki na wiele lat. Gdyby sam zaczął do nich strzelać to zapewne też by zginął, ale gangsterzy uniknęliby wysokiej kary (działanie w obronie własnej). To było jedne wyjście. Poza tym, tym czynem chciał też niejako odpokutować grzechy przeszłości i uwolnić się od dręczącego go poczucia winy za zabijanie niewinnych ludzi w Korei.