Powiedzcie naprawdę ilu z was obejrzało ten film ściągniętego z internetu? Bo widzę coraz więcej głosów,pozytywnych komentarzy..ok ,ale tego filmu jeszcze nie ma w polskich kinach. Pewnie większość z was powie że mieszka za granicą i już zdążyła obejrzeć w kinach ;) A pieniążki z portfela Clinta uciekają dzięki osobom które wolną obejrzeć żenujący screener niż wstrzymać się i okazać troszkę cierpliwości i pójść legalnie do kina i obejrzeć ten film na dużym ekranie.
Mieszkam w 3RP ale polecialem do USA zeby ten film obejrzec w kinie z motlochem przeszkadzajacym mi ze wszystkich stron ;).
DVDscreener bardzo dobry byl (oczywiscie jak na ripa dvd). Nie bylo problemem obejrzec go legalnie na kompie. W ogole co ma piernik do wiatraka (prawo do sztuki filmowej). Jak moga Clintowi pieniazki uciekac? Ktos mu bierze portfel i wycaiga kase albo wlam na konto robi i se przelewa? Nie ma ofiary to nie ma przestepstwa. Ale nie to jest najwazniejsze. Jak wyjdzie BluRay to Clint sobie zarobi. Powoli kino staje sie przezytkiem gdy w prawie kazdym domu jest kino domowe.
A najlepiej gdyby na koncu filmu byl nr konta tworcy i widz po seansie moglby zaplacic bezposrednio tworcom ;]
Co ty pierdzielisz, przecież sam Clint Eastwood tego filmu nie zrobił, przy tym pracowało ludzi a ludzi, właśnie z biletów twórcy dostają kasą, która idzie do wytwórni ona rozdaje dalej według procentów, jak by był numer konta po seansie na pewno by ludzie słali pieniądze... .
Nigdzie nie napisalem ze sam go zrobil. Uzylem slowa tworca (producent czyli "wytwornia").
Jakoś taki system z dobrowolnymi opłatami działa bardzo dobrze w kościele czy np. radiu maryja. Zreszta nie wyklucza to dystrybucji w kinach i na BD/DVD. Po prostu ci co z neta sciagaja mieliby mozliwosc zaplaty. No ale niewolnicza mentalnosc u ludzi ma sie dobrze wiec zapewne by nie slali. Za to czlowiek by slal.
wtf?!człowieku ale masz problem hahahaha
musi to na rusi...
no i? nic nowego nie napisałeś od dawien dawna wiadomo że ściąganie nielegalnych filmów z internetu jest przestępstwem...
faktem też jest, że rewelacyjny film taki jak np Gran Torino mając swoją premierę w sieci staje się kompletną klapą finansową,
ale bez przesady takie hity do sieci trafiają po premierze.
uczciwy widz tudzież fan może nawet dziesięciokrotnie iść do kina i zapłacić za film, nawet jeśli oglądał wcześniej pirata.
wybacz ale nie zaliczam się do kategorii "wszystkich debilów" liczonej w milionach maniaków filmowych...
rozumiem, że Ty w tej kwestii jesteś czysty?
w życiu nie ściągnąłeś żadnej kopii? a już zapewne nie oglądałeś żadnego nielegalnego filmu, skoro poruszasz taki temat???
Czasami, żeby zobaczy film trzeba go ściagnąc z neta. W Polsce premiery jeszcze nie było, DVD kupic nie można. Mieszkam za granicą, ale w kinie w moim mieście tego filmu akurat nie grają, bo jak przypuszczam jest za ambitny i dystrybutor stwierdził, że za mało w nim sexu, nie jest bez ograniczeń wiekowych itp. więc nikt za to nie zapłaci...whatever. Jedyna nadzieja w internecie.... Wersja którą udało mi się zdobyc była bardzo dobra, jakości dvd.
Mam rapidszera za którego płacę ponad 200 zł rocznie. Nie sądzę żeby artyści dostawali jakieś tantiemy z tej racji, że firma udostępnia serwer...nie wiem jak to rozwiązane tam jest. W każdym razie nie mam poczucia, że kradnę, tym bardziej, że kupuję masę DVD, na które idzie znaczna częśc mojej pensji, więc coś tym artystom zawsze skapnie z mojej kasy.
Książki też się pożycza od znajomych i artysta z tego nie ma dochodu ale za to zyskuje wielbicieli. Ci z kolei, zafascynowani wcześniejszym filmem czy książką, kupią następną pozycję albo bilet do kina:)
Czasami, żeby zobaczy film trzeba go ściagnąc z neta. W Polsce premiery jeszcze nie było, DVD kupic nie można. Mieszkam za granicą, ale w kinie w moim mieście tego filmu akurat nie grają, bo jak przypuszczam jest za ambitny i dystrybutor stwierdził, że za mało w nim sexu, nie jest bez ograniczeń wiekowych itp. więc nikt za to nie zapłaci...whatever. Jedyna nadzieja w internecie.... Wersja którą udało mi się zdobyc była bardzo dobra, jakości dvd.
Mam rapidszera za którego płacę ponad 200 zł rocznie. Nie sądzę żeby artyści dostawali jakieś tantiemy z tej racji, że firma udostępnia serwer...nie wiem jak to rozwiązane tam jest. W każdym razie nie mam poczucia, że kradnę, tym bardziej, że kupuję masę DVD, na które idzie znaczna częśc mojej pensji, więc coś tym artystom zawsze skapnie z mojej kasy.
Książki też się pożycza od znajomych i artysta z tego nie ma dochodu ale za to zyskuje wielbicieli. Ci z kolei, zafascynowani wcześniejszym filmem czy książką, kupią następną pozycję albo bilet do kina:)
Co do opłat dobrowolnych, to płyta In Rainbows Radiohead sprzedała się bardzo dobrze. Idę o zakład, że EMI zabrałoby im więcej, niż rzeczywiście dostali od ludzi, z których każdy płacił tyle, ile uważał.
Cóż ściągnąłem ten film i jakoś nie bardzo tego żałuję, ponieważ to tak samo jakbym "poszedł legalnie u siebie do kina" (rodzina pracuje, wstęp za darmo:P). Więc tak czy siak okradam producentów, reżyserów, scenarzystów, aktorów... przepraszam...
Co do wypowiedzi Roy v beck'a - po co dodałeś te wszystkie wulgaryzmy, chciałeś upiększyć swoją wypowiedź, udowodnić że tak bardzo Cię boli, czy poprostu brak kultury wziął górę?
Ja też ściągnąłem z Internetu (a propos sondy), obejrzałem w domu na komputerze i jestem szczęśliwy z tego powodu.
A teraz garść argumentów w tej dyskusji:
1. Po pierwsze uważam, że Eastwood już sobie zarobił na taką emeryturę, o jakiej nikt z przeciętnych ludzi nawet marzyć nie może. Poza tym w Hollywood nie robi się filmów za własne pieniądze, ale za pieniądze sponsorów. Krótko - ten, jak i wiele innych wytworów sztuki i kultury już dawno się "zwróciła" lub została wyprodukowana kosztem nadwyżek budżetowych ogromnych przedsiębiorstw, w tym przypadku na przykład Forda. Nawet nie macie pojęcia, ile taka firma może włożyć kasy, żeby widzowie na całym świecie mogli zobaczyć na ekranach taki obiekt pożądania, jak Grand Torino rocznik któryś tam. W takiej perspektywie ściąganie z sieci tylko działa na korzyść - większa powszechność = większa reklama.
2. Kultura chce być wolna http://wiedzaiedukacja.pl/archives/401
3. W większości przypadków to dystrybutor będzie poszkodowany, bowiem to on zapłaci producentowi, a potem będzie się modlił o kolejki do kina. A ja niby dlaczego miałbym płacić dystrybutorowi? Za dodanie napisów do filmu? za reklamy w czołówce? za wynajęcie kina na seans? Nie uważam, żeby za te i podobne czynności dystrybutor zbijał kasę na biletach, których ceny dla przeciętnego "zjadacza filmów" są co najmniej za wysokie.
4 ... and last but not least: załóżmy, że kocham kino i mam wielkie potrzeby, jeśli chodzi o filmy. (Części z nich nigdy bym nie zobaczył, bowiem dystrybucja obejmuje to, co da się później sprzedać z zyskiem - dystrybucja raczej nie obejmuje filmów niszowych, które moim zdaniem są o wiele ciekawsze od filmów komercyjnych). No więc zakładając, że chodziłbym często do kina, powiedzmy 3 razy w tygodniu, do tego słuchałbym mnóstwo muzyki (którą też nota bene uwielbiam i również części rzeczy mogę sobie posłuchać tylko w internecie), ale niech będzie, ze mógłbym kupić w sklepie za te 30 zł/płyta. Do tego jeszcze kilka wystaw fotograficznych, wernisaży i koncertów (w miesiącu) i taki, kto zarabia 2000 zł/m-c nie miałby już na chleb. Wniosek jest taki, że Internet umożliwił znacznej części niezamożnej populacji partycypację w kulturze, i to odbywa się tylko i wyłącznie z korzyścią dla kultury właśnie, z korzyścią dla świadomości (jednostkowej i zbiorowej).
Ja osobiście bardzo rzadko płacę za muzykę, film, czy oglądanie zdjęć - nie mam takich możliwości budżetowych, żeby zaspokoić wszystkie moje apetyty, a i tak ubolewam na faktem, że praca na te marne 2000zło pochłania mi i tak większość czasu i zostaje mi go zupełnie niewiele na to, czym na prawdę lubię się zajmować.
PS
Sorry, że tak obszernie, ale to w sumie jedynie preludium do tej problematyki. Nie wiem, czy ktoś świadomie rozpoczynał dyskusję na ten temat, czy tylko tak dla żartu. W każdym razie nie sądzę, abym kogokolwiek okradał, a jeśli nawet, to robię to dlatego, że nie pozostawiono mi moralnie lepszej alternatywy. Kultura po prostu jest za droga dla przeciętnego Kowalskiego.