Najwyraźniej tak! Już na pewno konwencja westernowa: bardzo wyraźnie nakreślone postacie,
wiadomo kto dobry, wiadomo kto zły. Żadnych wątpliwości. Osobiście cenię ten gatunek za
nierozcieńczanie problemu. Najwyraźniej ceni go również pan Eastwood, może z powodu
swoich filmowych korzeni?
Wyobraźcie sobie zmianę sztafażu:, konie, strzelby rewolwery, saloon i temu podobne. Oraz te
same postacie. Dostaniemy bandę, gang oprychów i uczciwe, spokojne i życzliwe acz strachliwe
społeczeństwo (miasteczko na Dzikim Zachodzie?). Western jak ulał! A w nim sprawiedliwy
szeryf, a może tylko zastępca szeryfa? Bo szeryfowie (policja) raczej niemrawi - konflikt eskaluje.
Być może pan Eastwood wyciągnął z dna szuflady scenariusz niezrealizowanego westernu i
przemodelował go na nasze czasy? Kto wie?
Jakkolwiek było, to efekt nadspodziewany - film zrealizowany nadzwyczaj sprawnie. Wartka
akcja, świetna dramaturgia i zaskakujący, acz mistrzowski, finał.
Clint Eastwood jak wino: im starszy tym lepszy.
Film powinien stać się obowiązkowy w gimnazjach, by pokazać chłopcom jak być mężczyzną, a
dziewczętom czego od chłopców wymagać.
Odpowiedzialny, uczciwy i sprawiedliwy facet z delikatną nutą romantyczną.
Na uwagę zasługuje również fakt, że to jeden z niewielu filmów zza oceanu, w którym Polak z
pochodzenia to kryształowa postać. Za to pan Eastwood ma u mnie olbrzymiego plusa!!!!!!