Oczywiście w tym filmie nic bym nie zmieniał, ale gdyby np. na końcu Walt nie zginął a wpadł do
tych kitajców i powybijałby ich niczym Brudny Harry a na koniec usiadł sobie i zapalił. Które
miejsce miałby ten film gdyby był zakończony czystą akcją.
Film stałby się bardzo podobny do "Bez przebaczenia". Bohater jest tu jednak znacznie starszy. Jego " fizyczność" b. mocno już szwankuje. Mało prawdopodobne by w pojedynke rozbił gang nłodych azjatów. Fantastyka. Ale pewnie i to by było do zaakceptowania. Tylko po co? Całkowicie inaczej ( gorzej ) wyglądałby wątek z księdzem ( on bał się, że Kowalski, to zwierzak, który zrobi rozpierduchę - a tu: zaskok.) Wyszłoby, że "stary" niczego się nie nauczył. A film jest m. in. o tym, że człowiek, z natury, jest zdolny do refleksji, nauki , zmiany - aż do samego końca. To przesłanie zostałoby mocno osłabione. Tak sobie myślę... Lubię filmy Estwooda / dodatkowy plus, że swoim bohaterem uczynił Polaka ;) /
To wtedy film całkowicie rozminąłby się z celem. Zamiast opowieści o odkupieniu i poświęceniu, otrzymalibysmy kolejny "western" o zemście. Nie żebym coś sugerował, ale zachowanie Clinta było takim "nadstawianiem drugiego policzka", bez czego obraz wiele by stracił.
Chociaż gdyby " zrobił rozpierduchę i uciekł " może, powstała by druga część, którą bardzo chciałbym obejrzeć...
Może bez przesady z tą ucieczką, bo co by to miało być? Wyjazd do Meksyku i mordowanie wąsatych meksów?
Lepszego zakończenia nie można było wymyśleć, i nie ma sensu próbować tutaj poprawiać scenariusz. To można robić w innych filmach jak np. "Prawo Zemsty" z Gerardem Butlerem w roli głównej gdzie świetny film "pada" przez beznadziejne zakończenie. A Gran Torino to film genialny, m. in. właśnie przez zakończenie. Film kończy się nie zwykłym happy endem.Tak, Happy Endem, ale nie w amerykańskim, przesłodzonym stylu. SPOILER
Walt nazabijał w życiu tyle Żółtków (w tym niewinne dzieci), że nie miał już najmniejszej ochoty na kolejne ofiary, chociaż one akurat zasługiwały na najwyższy wymiar kary. Opracował plan, który łączył w w sobie wszystko - odkupienie poświęcenie i sprawiedliwość. Ginie z rąk Koreańców, których zabijał na wojnie; poświęca Z PREMEDYTACJĄ swoje życie aby zaprzyjaźnieni Huongowie mogli normalnie i uczciwie żyć (tzn. pracować, zakładać rodziny, asymilować się w nowym otoczeniu), bo uwalnia prześladowaną rodzinę od bandziorów z których większość dostanie dożywocie, jak nie krzesło elektryczne. Koniec SPOILERA.
To mój pierwszy film, któremu dałem 10 z serduszkiem. Ukłon dla Clinta za świetny film i przezabawne dialogi, w śród wielu nagród jakie dostał mi brakuje Oscara. Jak zwykle cały świat (od Europy po Japonię) docenił ten film, tylko Amerykańce jak zwykle się na nim nie poznali.