kurcze, no film, jak film, dobrze się ogląda, tematyka odpowiednia, a jeszcze ten Kenny G, którego swego czasu długo słuchałem i którego płytka gdzieś tam się kurzy na regale, więc taki miły - sentymentalny akcent.
No ale najlepsze te sceny, gdy po prostu wyciska łzy, czego teoretycznie można by się w takim filmie nie spodziewać, aczkolwiek nieco większa wrażliwość u widza jest tutaj niezbędna :)