PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=345700}

Granice namiętności

The Edge of Love
2008
6,7 15 tys. ocen
6,7 10 1 15293
6,3 3 krytyków
Granice namiętności
powrót do forum filmu Granice namiętności

Urzekła mnie gra czterech głównych aktorów, po prostu nie mogę wyjść z podziwu... Co się tyczy samej fabuły, to, czy też prawdziwa czy nie, jest nietuzinkowa i całkiem interesująca. Łącząc te dwa składniki, wychodzi naprawdę bardzo dobry film, który prawdopodobnie jeszcze przez jakiś czas będę przeżywać. Ogólnie wzbudził we mnie sporo emocji, całe 2 godziny przeżywałam razem z bohaterami... Dlatego też dziwię się, że nie trafił on nigdy do polskich kin...
Jednak wyłapałam dwie sceny w pierwszej połowie filmu, które mnie niezwykle zirytowały. Pierwsza pojawia się na samym początku, kiedy Keira występuje i błyska zębami (!), a druga, kiedy Caitlin świeci w nocy oczyma... Wierzę, że reżyser miał dla tych scen jakieś uzasadnienie i że na pewno miały one coś przekazać, jednak chyba nie wyłapałam ich sensu i kompletnie mi tam nie pasują. Poza tym, jak mi się przypomniało podczas oglądania, już ten film kiedyś widziałam, tyle że kompletnie o tym zapomniałam. Możliwe jednak, że to przez ten cudowny opis filmu na głównej stronie filmwebu, a nie sam film...
Dlatego też waham się z oceną między 7 a 8... Po raz kolejny brakuje mi połówek w skali ocen ;p

tynsik

Przede wszystkim tego filmu nie powinni oglądać ludzie "uczuleni" na Keirę Knightley. Zazwyczaj zarzucają jej, że jest sztuczna, a tutaj gra dziewczynę, która sama do końca nie wie, kim jest i gra każdego dnia kogoś, kogo sobie wymyśliła.

Ludzie, wokół których kręci się ta historia są czarujący ze swoimi wadami i lekkością bytu. Film dobrze pokazuje "dorastanie dorosłych", czyli proces dużo boleśniejszy, niż mogłoby się wydawać. Zestawienia ciężkich przeżyć, np. poród i asystowanie przy amputacji zapamiętałam na długo. Całość jest przesycona urokiem, delikatnością, zręcznie sprzedaje nam bezwarunkową sympatię do czwórki głównych bohaterów, których los cisnął w okropne czasy.

Sceny z oczami szczerze mówiąc nie przypomnę sobie teraz... Za to scena otwierająca jest dla mnie jasna: piosenkarka miała tworzyć dla swoich widzów pewną iluzję, którą stopniowo rozkłada się przed nami jak mapę, pokazując mroczną rzeczywistość, która skłoniła ich wszystkich do zgromadzenia się w podziemiach.

Jak dla mnie to siódemka, ale nie przeszkadza to temu, by film był moim ulubionym. Bardzo często do tego filmu wracam, chyba tęsknię za nimi.