PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=809630}
8,2 254 tys. ocen
8,2 10 1 253633
7,2 80 krytyków
Green Book
powrót do forum filmu Green Book

Oscary 2019 już jutro!

,,Green Book" opowiada historię dwojga ludzi - białego, czyli Tona Vallelonga oraz czarnoskórego, czyli Dona Shirleya. Ten pierwszy prowadzi spokojne życie w miejscowości Bronx, razem ze swoją żoną i dwójką dzieci, natomiast ten drugi - jest jednym z najlepszych pianistów na świecie. Kiedy panowie razem odbędą tournee, ich wspólna podróż, okaże się początkiem nieprawdopodobnej przyjaźni. Przynaje się, zaintrygował mnie ten opis na samym początku, w ogól cały film mnie zaskoczył. Fabuła filmu jest dosyć prosta, mamy dwójkę ludzi z bardzo różnych światów, którzy w pewien sposób odmieniają nawzajem swoje dotychczasowe życia. Tony jest takim cwaniaczkiem, który chce utrzymać rodzinę, oraz ma bardzo wyrobione zdanie na temat czarnoskórych ludzi, za to Don uważa siebie za wielkiego wirtuoza, ale jest za to czarny, więc nie ma za dużo przyjaciół. Te dwie historie właśnie pokazują ten podział Ameryki, który nadal istnieje. Jednakże tutaj to czarnoskóry jest wyżej niż biały, ale ciekawie jest to ze sobą powiązane. Reżyser próbuje nam uświadomić, że lepiej ludzi nie oceniać ani po wyglądzie, ale też pokazuje, jak ludzie mogą być okrutni w stosunku do tzw. ,,innych". Również sporo już filmów dostaliśmy na ten temat, zarówno jak i ,,Czarne Bractwo" jak i ,,Gdyby ulica Beale umiała mówić", który od wczoraj pojawił się na ekranach kin. ,,Green Book" troszkę odstaje od nich (nie widziałem jeszcze ,,Gdyby ulica Beale umiała mówić), traktuje siebie jak autonomiczne dzieło, jednak czy zasługuje na Oscara?

Film jest z jednej strony komedią, a z drugiej dramatem. Oczywiście posiada schematy, i to widać w produkcji, natomiast my tego nie widzimy. Naszą uwagę najbardziej skupia właśnie ta przyjaźń, która też jest tak jakby ,,ukryta" pod tymi wszystkimi wydarzeniami. Chodzi mi o to, że na samym początku filmu ich przyjaźń jest dosyć szorstka i mamy również elementy przygody. W późniejszych etapach filmów bardziej rozwija się ta przyjaźń, Tony zaczyna lubić Dona i odwrotnie. Do tego, i tutaj wspaniale to wyszło, pasują właśnie żarty, które z jednej strony krytykują dzisiejszą politykę w Ameryce, ale też oczywiście mają widza rozbawić. Ja dwa razy popłakałem się ze śmiechu, a moje serce skradły listy, które przejawiały się przez cały film. Również doskonale oglądało sie ,,przemiany" bohaterów, ale też liczne sytuacje typu, że Don nie mógł zjeść kolacji w restauracji, ale musiał zagrać koncert. Ta sytuacja była jedną z lepszych i wtedy nareszcie zrozumiałem, jak to jest być tym ,,innym". Tak samo koncerty, które dawał Don, pokazywały tę warstwę polityczną, ponieważ tutaj bardzo się to podkreśla, też w między innymi zatrzymaniu naszych głównych bohaterów przez policję.

Sama ta produkcja jest bardzo prosta, nie mamy tu doczynienia z rodzajem filmu, który dostaliśmy np. w ,,Faworycie", nie trzeba tutaj za dużo myśleć, trzeba jedynie zrozumieć i poczuć. Wszystkie głębsze rozważania kręcą się nie tylko wokół bohaterów, ale też ludzi. Ludzi z bogatych sfer i ludzi czarnoskórych, który razem żyją ze sobą. Podobało mi się też powiązanie tytułu z ,,zieloną książką", czyli miejscami, gdzie taki czarnoskóry może swobodnie żyć. Przerażało mnie to czasami, gdyż po prostu ludzie tacy jak Don są traktowani inaczej i tylko ze względu koloru. Peter Farrelly bardzo mądrze to wszystko prowadzi w niczym się nie gubi i tak się tworzy bardzo dobrze filmy. To chyba tyle z fabuły, czas na aktorów.

Ja jestem pod ogromnym wrażeniem Mahershala Ali, który zagrał fenomenalnie. Jest to mój murowany faworyt do Oscara za Najlepszy Aktor Drugoplanowy, bo rzadko widzi się takich aktorów w takich filmach. Oczarował mnie od samego początku, ale też wielu rzeczy nauczył. Prowadził swoją postać nietypowo oraz balansował na tej granicy, ale zrobił to przede wszystkim z klasą. Nie wiem dlaczego został nominowany w kategorii altor drugoplanowy, bo dla mnie grał główne skrzypce. Zaskoczył mnie również Viggo Mortensen, bo dawno go na ekranie nie widziałem (nie oglądałem ,,Captain Fantastic") i byłem pod wrażeniem. Rozumiem Akademię, że dała mu nominację, ale nie wiem czy aby na pewno zgarnie Oscara, chociaż podobał mi się w tej roli. Nikogo bym sobie na jego miejscu nie wyobraził. Co do scenariusza, to jestem pełen podziwu, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Dialogi pomiędzy bohaterami ,,nie były sztuczne", a całość była spójna.

Mimo wszystko, film ten jest bardzo dobry, ale nie wiem czy na pewno zgarnie Oscara. Ten film nie zostawił po mnie, czegoś w stylu ,,otwartej buzi", czy czegoś innego. Obejrzałem go, podobał mi się i tyle. Oczywiście wszystko w tym filmie było aż nawet perfekcyjne, jednak po tygodniu tym filmem nie będe się zachwycał. Po obejrzeniu ,,Bohemian Rhapsody" przez miesiąc nie mogłem dojść do siebie. Nie wspomniałem jeszcze o Lindzie Cardelini, ale zagrała ona bardzo dobrze. Ciekawie poprowadziła swoją postać, aczkolwiek nie było jej aż tak za wiele, a jednak wcieliła się w swoją bohaterkę świetnie. Jeszcze co do efektów techicznych, to muzyka, dźwięk jak i montaż wyszły naprawdę nieźle. Wszystko to co grał Don na fortepianie - rewelacja, dźwięk i montaż - w jak najlepszym porządku.

Podsumowując, film ,,Green Book" dostaje ode mnie 8 / 10. Przyjemny seans, ale wolałbym, żeby ten film został wypuszczony na Gwiazdkę niż w lutym. To by było na tyle, jeszcze dzisiaj pojawi się recenzja właśnie ,,Gdyby ulica Beale umiała mówić", bo wybieram się za chwilę na seans, no i również dzisiaj recenzja ,,Velvet Buzzsaw", więc do zobaczenia wkrótce.