To jest prawdziwa opowieść o przyjaźni a nie, że murzyn się śmieje z białasa, bo ten na wózku jeździ, jakieś edgy kino dla starych bab. Aragorn i Cottonmouth udają się w podróż po rasistowskiej i uprzedzonej wówczas Ameryce a czasy te ukazane są w nienachalny i pozbawiony wyolbrzymionego poczucia winy sposób. Nie jak to ma w zwyczaju dzisiejsze Hollywood. Eleganckie filmidło.