Już myślałem, że dobre kino przestaje istnieć zastępowane przez kuglarskie sztuczki nafaszerowane efektami pirotechnicznymi, Iron-Spider czy Ant Man'ami i innymi Avengersami, aż przypadkiem trafiłem na "Green Book".
Świetny klimat, bardzo dobra gra aktorska i ogromny ładunek emocji upakowany w dwugodzinne widowisko spowodowało, że jeszcze długo po obejrzeniu Green book, siedział mi w głowie.
Ten film to coś, co nazywane jest Magią Kina.
Dodatkowym jego walorem jest to, że czyni człowieka lepszym, a już na pewno wrażliwszym. Przynajmniej ja to poczułem.
Arcydzieło...
Tak, ten film przywraca wiarę w kino, to film skrojony pod Oscary, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, i wierzę, że wygra.
Zgadzam się. Ja też już przestałam wierzyć w tzw. mainstreamowe kino. "Green Book" przywraca wiarę w to, że i takie kino może być naprawdę rewelacyjne. :)