Oczywiście, tematyka uciemiężenia czarnoskórych mieszkańców USA jest zawsze na plus w kolejce po Oskary. To temat niewyczerpany. Zobaczcie, jak widzimy pomyłki w swojej historii, ale teraz już wiemy: liczy się serce, człowiek. Przyjaźń jest ponad podziały klasowe i rasowe. Awwww.
A teraz do rzeczy. Nudna historia, która mnie osobiście nie wciągnęła i w połowie filmu miałam ochotę wyjść, ale trochę sporo wydałam na bilet, więc wysiedziałam do końca.
Komizm wynikający ze służbowego związku bohatera kulturalnego, wykształconego, zamożnego, z prostym cwaniaczkiem niewiedzącym kto to Beethoven i myślącym tylko o jedzeniu. (Tak, Nietykalni! tyle że odwrócone kolory skóry - patrzcie, może być na odwrót! Czarny wyszktałcony, a biały prosty, kto by pomyślał?)
Sztampowe poczucie humoru (np. Amerykanie mówiący po włosku, obżarstwo, mieszanie Niemców z Rosjanami), sztampowe dla filmu drogi sceny (złapanie przez gliny, areszt, bijatyka).
Nie wyczułam w tym filmie szczerości. Wszystkie chwyty pod Akademię i pod publiczkę, i faktycznie działały, bo współwidzowie zachwyceni. Dla mnie film zdecydowanie niezapadający w pamięć.
Nie rozumiem dlaczego tyle komentarzy pod tą opinią. Nic w niej kontrowersyjnego nie ma. Po prostu film ci się nie podobał i wiesz dlaczego ci się nie podobał. Mnie się podobał i też wiem dlaczego. Śmieszy mnie, jak ktoś traktuje ulubiony film, jak drużynę piłkarską i się po prostu o niego "bije". Dlatego lubię te kłótnie pod komentarzami, sporo zabawy :)
Witam. Zgadzam się z pierwszą częścią Twojego postu, że każdy ma prawo do własnej oceny. Natomiast, co do dalszej części wypowiedzi - to nie jest tak, że ktoś się o coś tutaj "bije". Zwyczajnie rozgorzała dyskusja na temat filmu, a właściwie na temat jednej oceny negatywnej (santalucia), pod adresem której posypały się gromy. Jako że moja ocena na temat filmu była bardzo podobna i postanowiłem ww. forumowiczkę wesprzeć, stąd taki zakres kolejnych wypowiedzi i tyle. Możemy, a niekiedy musimy się różnić, bo jakby wyglądał ten świat, gdyby wszyscy widzieli wszystko w jednakowych barwach?:-)
Najśmieszniejsze w tym jest, że im się podobał Green Book jako film o tolerancji . Ale sami nie są w stanie tolerować odmiennych, nawet kulturalnie wyrażonych opinii.
Zgadzam się z Tobą. Umarłem na tym filmie z nudów i ckliwości, quo vadis publiko skoro cię to zachwyca?
Zabawne, że się dziwisz negatywnymi reakcjami na twoją opinie, od samego tytułu po ostatnie zdanie wylewa się snobizm, a później powtarzasz to w kolejnych postach, no i te kulturalne szpileczki w inteligencje tępej publiczki, to jest dopiero sztampowe dla samozwańczych znawców sztuki.
To tylko Twój odbiór. Pisałam szczerze to, co myśłałam. Tak jak również wspominałam, że każdy może mieć swoją opinię i nic mi do tego. Nie uważam się za żadną znawycznię sztuki, aczkolwiek faktem jest, że skończyłam Akademię Muzyczną ( tak, takie osoby istnieją nie tylko w filmach - być może dla niektórych to oznaka snobizmu, trudno...).
Zgadzam się z pani recenzją mi też nie zapadł ten film w pamięci nie wiem czemu takie wysokie oceny
Zgadzam się z Twoimi uwagami. Generalnie film da się z przyjemnością obejrzeć i dla dziewczyn czytujących Bravo i Harlequiny na pewno wywoła niejedno wzruszenie...
...tyle że owo dzieło jest tak wyraziście, ostentacyjnie politpoprawne, że to chyba najbardziej mnie ubawiło. Murzyn - wyniosły erudyta, intelektualista. Biały - prostak i burak. W to, że jest to typowy schemat w USA może uwierzyć tylko kosmita, który wczoraj przybył do nas na Ziemię i swoją wiedzę czerpie właśnie z takich goebelsowskich propagandówek. A już przekomiczne było ukazanie czarnego jako w sumie typowego wirtuoza fortepianu i w ogóle miłośnika muzyki klasycznej/poważnej, a nie bijącego żonę dziecioroba, który utrzymuje się z państwowej opieki, dorabiającego na handlu koką, słuchającego hip-hopu czyli czarnych gadających do mikrofonu wulgaryzmy do jednego bitu. Oczywiście film jest oparty na rzeczywistej historii, co nie znaczy, że nie mamy prawa doszukiwać się podtekstów ideologicznych. Oto na dniach obserwujemy działalność czarnej (i białej też) przestępczej, bezkarnej hołoty nazywającej się BlackLivesMatter. Wszędzie doszukują się rasizmu. Ostatnio stwierdzili, iż muzyka klasyczna, orkiestry symfoniczne są "rasistowskie", bo jest tam tylko nieco ponad 1 procent czarnych muzyków. Tak jakby ktoś im bronił tam dostępu:-)
Zgadzam się po części z Tobą,jednak ja daje 7,ponieważ bohaterowie w filmie wzbudzili na koniec we mnie trochę sympatii.Do tego ten śnieżno-świąteczny klimat.A do tego podczas oglądania idzie się zrelaxować ;).
Jak brzmi to powiedzono? " Idiota wszystko sprowadzi do swojego poziomu i przebije doswiadczeniem". Można nie lubić filmu, ale trzeb umieć powiedzieć dlaczego, a nie pomstować i gestykulować. Symplifikacja jak" punkt wyjścia" krytyki to chyba najgorsze dno.
Mówi się też "Trudno wygrać dyskusję z kimś mądrym, ale najtrudniej z idiotą*. Więc na tym skończę
taa też odniosłem takie wrażenie że robione pod oscary ( które i tak są g warte) czyli najlepiej jak się pojawia wątek prześladowania czarnych, żydów, gejów itp., generalnie pomysł na film dobry ale wykonanie przeciętne
To bardzo dobrze że z całego filmu wyciągnęłaś TYLKO komizm i sztampowe poczucie humoru.
Nie dostrzegając wątku bisexualnego murzyna-muzyka i próby budowania przez niego relacji uczuciowych w tym świecie. Na pewno rozstał się z żoną bo dużo podróżował?
Problemu tegoż muzyka w budowaniu poczucia własnej wartości i własnego JA.
Wątku godności i jej zastosowania w tak drobnych i codziennych sytuacjach życiowych jak wahanie przy wykorzystaniu znajomości z prokuratorem generalnym by wyłgać się od zarzutu pobicia KTO TAK POSTĘPUJE? MENEL?
Uczenia Tomy'ego jak wyrażać uczucia poprzez słowa.
Pokazania Tomy'emu jego hipokryzji - dyskusja o semantyce słowa BAJERANT:)
Dla Ciebie szczytem komizmu były żarty o Niemcach i Ruskich a mnie ścięło że genialny muzyk nie miał pojęcia o współczesnych trendach w muzyce bo radia nie słuchał:) No mamy różne poczucie humoru:)
Uprzedzając Twój argument
A BO TO WSZYSTKO JUŻ BYŁO
No było, oczywiście że było. Powinni przestać kręcić filmy bo przecież wątki zostały wyczerpane:)
Oglądałaś film mocno powierzchownie, po łebkach.
Nie jestem rasistką, ale uderzająca symbolika lewicowa bije po mordzie : biały jest szoferem czarnego
Aż tak Ci to przeszkadza? Inne tematy również są kręcone, nawet nasz drogi Komenda doczekał się filmu. Mieliśmy już filmy więzienne, wojenne, o gwałtach, narkotykach, dokumenty o zmarłych gwiazdach (nie tylko muzycznych), o inwalidach, gejach, sportowcach - spora większość oparta na faktach. Filmów takich jest mnóstwo, a Green Book powstał 5 lat po śmierci Don'ego i Tony'ego, tak, jak sobie życzył Shirley. Sądzę, że nie każdemu pasują takie filmy, biorąc pod uwagę czasy, w jakich żyjemy (BLM i inne bzdury).
Wolę oglądać taki film, zamiast chociażby przemytnika, w którym Clint pomaga murzynom z autem, a po tym, jak ich tak nazywa to go zaczynają pouczać, że tak się już nie mówi...
Jest pewne zmęczenie tematem. To znaczy opowieściami o genialnych murzynach i głupich białych. Może by tak nakręcić jakąś odwrotną historię, na pewno coś znajdzie się "z życia".
Szkoda ci było pare złotych żeby wyjść z seansu, który ci sie pod każdym względem nie podobał?
Polska cebula jednak zwyciężyła, jak zamówisz chujowe jedzenie, które Ci nie smakuje to tez zjesz na sile, bo zapłacone?
Zarzuty, jakoby film był fikcją... Tak, biały był szoferem czarnego. Tony był rasistą, ale nie takim jak Norton w więźniu nienawiści. 90% scen zdarzyła się naprawdę. Film Cię nie przekonał? Ok, ale argumenty pokroju " sztampowe dla filmu drogi sceny (złapanie przez gliny, areszt, bijatyka)", gdy sceny te miały ów czas miejsce, są troszkę mierne.
Pytanie, czym wybitnym zasłużył się bohater, że ktoś stworzył o nim film. Nie jest to nazwisko, które ktokolwiek by znał, zanim zobaczył film, nie uważasz? Więc tak czy inaczej wybór tej postaci na bohatera hollywoodzkiej produkcji trąci ruchem BLM, a standardowe sceny, o których pisałam, mają uczynić ją lubianą przez masowego widza.
Nie wiem, czym sobie zasłużył, nie siedzę w sielance Hollywood, by wiedzieć, jakie są powody ku temu, że reżyser wybiera sobie tę historię, a nie inną. Wiem jedynie, że nasza niewiedza na temat tych bohaterów znaczy tyle, co nic.
Czy znałaś historię przedstawioną w filmie Nietykalni? A abstrahując od kolorowych, zapytam kolejno o Piękny Umysł; Niezłomny; Wszystko za życie; Wilk z Wall street, czy Donnie Brasco.
Znałaś historię ludzi o których powstały powyższe filmy? Bo ja nie i zakładam, że Ty również. Mylę się?
Chyba nie miałem nigdy tak, by znać kogoś, kto naprawdę istniał i oczekiwać, że zrobią o nim film. W kinematografii były przecież takie okresy, że co rusz wychodziły filmy wojenne, bądź o gangsterach, mafii i raczej nikt się tego nie czepiał, że co rusz muszą pokazywać tych makaroniarzy.
Sprawdź sobie, jakie produkcje miały premierę w 2018, jakie były nominowane do filmu roku i zadaj sobie pytanie, czy ten ruch BLM, który najwidoczniej Ci nie pasuje, miał aż taki wpływ na powstanie filmu Green Book.
Nie, nie znałam osób z tych filmów, ale też nie obejrzałam tych filmów, nie ciągnęło mnie do nich. Piękny umysł nadrobię. Z takiej kategorii mogę dorzucić jeszcze Erin Brokovich. Nietykalni i Green Book to dla mnie ten sam rodzaj humoru, nie mój. Nic na to nie poradzę. Nie lubię tego typu humoru. Te filmy mnie irytują.
Podobnie jak ze względu na moje wykształcenie, irytuje mnie wykoślawianie rzeczywistości muzycznej, jak np. w Whiplash, 1900 Człowiek Legenda czy Green Book.
Są znane postaci, o których filmy obejrzałam chętnie. Nominowany w tym samym roku Bohemian Rhapsody, film o Eltonie Johnie też był dobry.
Wśród filmów nominowanych mamy więc biografię z wątkiem gejowskim (tylko nie pisz, że przecież takie są fakty), Faworytę z wątkiem lesbijskim (zresztą wg mnie o wiele lepszy film, niż GB), Green Book na fali BLM, Narodziny gwiazdy, Romę i 3 inne filmy, które nie zachęciły mnie. W poprzednim roku mieliśmy m in nominację Tamte dni, tamte noce (wątek gejowski). Tak, uważam, że Green Book wypłynął na fali ruchu BLM i kajania się białych Amerykanów, a Oscar jest tego wyrazem. Ale nikt nie musi się zgadzać.
Zgadzam się z tym, że nikt nie musi się zgadzać i na tym powinniśmy zakończyć dyskusję, która miała chyba łagodny przebieg.
Zapytałbym jednak o inną rzecz, mianowicie o to, co Ci się w filmie Whiplash nie podobało? Biorąc oczywiście pod uwagę Twoje wykształcenie muzyczne. Jestem ciekaw Twojego zdania.