Quentin chciał zarazić widzów fascynacją exploitation slasherami klasy B. Nie udało mu się to, bo/ale w całej swej dystynkcji wypluł spod swoich skrzydeł exploitation slasher klasy A, który w mojej opinii nie był wcale taki prześmiewczy, za to cechujący się osobliwą estetyką i oczywiście najlepszej jakości...
Mnóstwo wypowiedzianych bez większego sensu słów, toteż nie dziwi, że prowadzą donikąd
+
karkołomny numer kaskaderski, który nie robi żadnego wrażenia - Tarantino w pełnej krasie.
ale są jednocześnie obleśne. takie lale to rzeczywiście jak Mike rozjechać po twarzach i RYĆ, RYĆ aż odpadnie różnica w fizjonmi.. w swoim gronie są zwyczajnie nieznośne. pod tym kątem film jest genialny - te dyskusje, te spostrzeżenia, ten język, to fiutkobicie, ta świnina mentalna. oczywiste facety czyli wieprze też...
więcejale są jednocześnie obleśne. takie lale to rzeczywiście jak Mike rozjechać po twarzach i RYĆ, RYĆ aż odpadnie różnica w fizjonmi.. w swoim gronie są zwyczajnie nieznośne. pod tym kątem film jest genialny - te dyskusje, te spostrzeżenia, ten język, to fiutkobicie, ta świnina mentalna. oczywiste facety czyli wieprze też...
więcejPo latach doceniam, zwłaszcza po premierze tych wszystkich podrabiańców (It Follows, Strażnicy Galaktyki, Gość), filmów, którch twórcy myślą, że jak wrzucą piosenkę z lat 80 na soundtrack to są retro. Tylko Quentin potrafi kręcić retro w dzisiejszych czasach, na taśmie, tnąc materiał filmowy na stole, robiąc film...