PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=401060}
6,5 91 tys. ocen
6,5 10 1 90509
6,2 40 krytyków
Grindhouse: Planet Terror
powrót do forum filmu Grindhouse: Planet Terror

Cholernie krwawy, co z reguły na mój gust bywa zaletą, ale w tym przypadku jest definitywnie za dużo elementów badziewnego horrorku na zasadzie "ah.strachsiębaćdozwoloneodlat18inichujamniej". :/ Moja wrażliwość ma granice i w tym filmie ona zostaje przekroczona już przy motywie z wrzodami na języku. Aż mnie ciarki przeszły, jak Boga kocham. Potem było już tylko gorzej. Daremne wyrywanie flaków gołymi rękami, seksowna tancerka go-go z karabinem maszynowym zamiast nogi (żal-żal), a na sympatyczny podwieczorek pan Tarantino kończy z nogą od stołu, która wtedy była jeszcze nogą od wcześniej wspomnianej tancerki w oku, a niedługo potem z odpadającymi, zgniłymi genitaliami.
Akcja biegnie jak szalona i jest gratis nakręcana atakami zombie i tym podobnych, zmutowanych delikwentów. Rodriguez za bardzo chciał "ażeby się nie nudzić" i taki film jest efektem. Odniosłam wrażenie, że został zrobiony przez kompletnego prymitywa, a sądząc po jego wcześniejszych filmach wcale nie powinnam takiego wrażenia odnieść! Nic, tylko krew i flaki. Zawiodłam się... Co by nie było, że nie da się tego filmu obejrzeć trzeba zaznaczyć, że zaletą jest oprawa starego filmu. Kilka akcji robi wrażenie, a niektóre teksty powalają.Jak na mój gust Death Proof stoi zdecydowanie wyżej. Tarantino poza talentem ma instynkt, który do tej pory nie pozwolił zrobić mu filmu, po którym zaczęłabym się zastanawiać, czy kiedykolwiek widziałam większe nieporozumienie, tak jak to było w przypadku Planet Terror'u.

a_r__2

7,5/10. Ten film to jedna wielka drwina, a przy okazji niezły popis rzemiosła kinowego w zakręconym stylu. Drwina przede wszystkim z mniej inteligentnego widza, który przekonany o ogromie własnego intelektu będzie się starał doszukiwać w nim jakiejś głębszej metaforyki. Do mnie przemówił od razu, widać zabawę motywami, głównie z kina GORE i zombie horrorów, ale również rozmaitych filmów akcji lat wczesnych 90. Mamy więc bohatera w skórzanej kurtce, biegającego z rewolwerami, nieprzesadnie elektrycznego, ale mającego w sobie coś z macho. Mamy mnóstwo Zombie, Potwornego Bruce'a Willisa, urywanie jąder, świrującego lekarza i całe stosy flaków. Całość w scenerii mocno przypominającej komiksowe "opowiadania grozy" według Kinga, w nieco bajkowej wręcz oprawie. Do tego kilka niezłych tekstów i ogromny dystans do siebie. Reżyser podejmuje przezabawną grę z widzem, i jeśli tylko starczy mu sprytu by przejrzeć karty będzie z tego niezła rozrywka. Przypomina mi od zmierzchu do świtu.