O ile Death Proof mnie mocno rozczarował tak z kolei Planet Terror co do którego nie miałem większych oczekiwań rozczarował mnie w pozytywnym sensie - okazał się czymś lepszym niż przypuszczałem: klimat, akcja, trochę czarnego humoru - to się po prostu dobrze ogląda, nie to co nudne, przegadane DP.
7/10
Dziwne, ale dwa dni po obejrzeniu filmu uświadomiłem sobie, że niewiele z niego pamiętam. Z kolei gdy teraz próbowałem wypisać co pamiętam, zaczęły mi się przypominać kolejne sceny, tyle że bez żadnego ładu i składu. Mimo wszystko jednego jestem pewien - film mi się podobał. :)
Faktycznie nie miał przestojów jak "Death proof", a i dialogów o wiele lepiej się słuchało, jednak raczej nie można stwierdzić, że film jest głosem w jakiejś sprawie, albo że ma przesłanie. Czy to wada? W tym przypadku nie, ale dziesiątki przez to nie dostanie.
Ciekawa fabuła, dobrzy aktorzy, parę dziwnych pomysłów, genialne wykorzystanie konwencji grindhose'owej (brakujące klatki) - 8/10