zmutowanych potworków, tandety, przekleństw, wszelkiego kiczu, przemocy, niesamowitego klimatu i świetnej muzyki- najgenialniejszy w świecie GRINDHOUSE :)
To jedyny film, przy którego ocenie nie potrafię się zdobyć na obiektywizm. Dla mnie jest po prostu arcydziełem :) Może z powodu Muzyki (soundtracku mogę słuchać bez końca) i tej niepowtarzalności... Nie przeszkadzają mi obrzydliwe sceny z krwią i "zombie" (nie wiem czemu, zazwyczaj nie mogę patrzeć na krew) może dlatego, że wyraźnie widać ich sztuczność i tandetę. Jedyne, co mnie niesamowicie denerwuje swoją nieprawdopodobnością, to karabin maszynowy Cherry. A raczej to, że nie mogę zrozumieć w jaki sposób ona nim strzela...