Anders Hill (Ben Mendelsohn) czuje się uwięziony w gnuśnej, zamożnej społeczności Westport (Connecticut), więc postanawia przejść na emeryturę i odejść od swojej żony (Edie Falco) w nadziei, że na nowo wznieci to w nim chęć do życia. Szybko jednak doskwierają mu skutki swoich wyborów: całymi dniami poszukuje przedmiotów do udekorowania swojego pustego domu, sypia z nieznajomymi i czuje się zupełnie zagubiony.
Oklepany scenariusz z nieśmiertelnymi dla Amerykańców spółkowaniem i ćpaniem; dialogi-suchary; aktorstwo poniżej poziomu. Ani komedia, ani dramat, ale nudy na pudy. Pani reżyser już dziękuję.
Film opowiada o ludziach gorąco wierzących w materializm, dla których posiadanie i chciwość są sensem życia. Jeden z bohaterów doznaje olśnienia i rezygnuje z takiego życia, ale inni widzą w nim idiotę. Piękny mądry film o tym, co najważniejsze w życiu, czyli o miłości, szczerości, życzliwości, dobroduszności,...