Cóż, jestem własnie po seansie i niestety, podejście naszych sąsiadów do tematyki superbohaterów niezbyt im wyszło.
Bardzo czuć wzorowanie się Avengersami, X-Menami czy Fantastyczną Czwórką, toteż otrzymujemy Arsusa niczym połączenie Hulka z Hankiem McCoy'em (Bestia z X-Menów) jako humanoidalnego niedźwiedzia.
Kolejny to Ler, władający kamieniami niczym hybryda Magneto z Benem Grimm'em.
Mamy jeszcze Kseniye, czyli coś pomiędzy Invisible Women i Mystique.
Z protagonistów kadrę zamyka Khan czyli jakieś combo Quicksilver/Flash z asasynem, oczywiście jak kraj zobowiązuje, ten walczy sierpami :)
Antagonistą jest za to osiłek sterujący prądem.
Bardzo chętnie podchodziłem do tej produkcji, była szansa na sensowną konkurencję z produkcjami Amerykańskimi. Do efektów nie mogę się przyczepić, w większości są one znośne choć bywają sceny niedopracowane, zwłaszcza walki wręcz, ale mogło być gorzej, jest znośnie. To jednak element, który silnie opiera się na budżecie.
Efekty jednak nie uratują tandetnego scenariusza i płytkich postaci. Tutaj wszystko idzie po prostej linii. Jest zagrożenie, wznawiany jest program Patriot, minutę później nasi bohaterowie są zlokalizowani i trzeba ich zwerbować.
Następuje więc seria czterech pokazów umiejętności naszych Zashitników, które szybko kończy dialog z wysłanniczką programu:
- Ler/Khan/Arsus/Ksenyia, potrzebujemy cię.
- Nie pomogę
- Kuratov (ten antagonista, a ich stwórca) żyje
- To jednak pomogę
Zły w tym czasie skompletował sobie wszystko co się da, o dziwo umiejętność sterowania natężeniem prądu pozwala sterować autami na odległość, ale to inna bajka.
W każdym razie nasi bohaterowie dostają konkretny wpie*dol przy pierwszej konfrontacji, więc rządowi przyjaciele skombinowali im ultra-stroje, które z opisu mają ich ochronić przed wszystkim. Zbierają zatem drugi łomot od pojedynczego kolesia i uciekają. Aleee to jeszcze nie wszystko! Gdyż jeśli oglądasz to w trakcie filmu to okazuje się, że nasi bohaterowie mają specjalną moc! Nie wiadomo co ona robi, więc stanęli i chwycili się za ramię, następie nastąpiło coś co nazwałbym kondensacją energii, gdyż ci mieli chyba udawać, że umierają. No ale jak już trzech padło, tak ostatni wystrzelił magiczny promień który rozwalił pół miasta w tym konstrukcję antagonisty. Jego plan jest w sumie mało istotny, bo nic z niego nie wychodzi, poza tym za jakiego to geniusza się uważał.
Nasi bohaterowie leżą nieprzytomni, więc scenę później pojawiają się obok naszej rządowej koleżanki i film się kończy ckliwym tekstem, że już się nie muszą ukrywać.
Naprawdę, tak prezentuje się cała ta produkcja. Żadnego twistu, a nie, raz, nasza koleżanka się poświęciła by rozwalić pole siłowe, ale żyje 30 sekund później i jest w pełni sił.
Nie jestem wielkim fanem tych produkcji amerykańskich, ale w takim zestawieniu, to rzeczywiście mateczka rosja może w tej kategorii co najwyżej czyścić buty.
Dochodzi też problem z dostępnością tego filmu. Oczywiście nigdzie indziej niż na torrentach go nie uświadczymy, a o poprawne napisy jeszcze trudniej. Jakby wszystkie były robione z translatora i w angielskiej wersji (której używałem) zdania miały nie-angielski szyk tj. pytania były w formie prostej ze znakiem zapytania, nieodpowiednie formy, przemieszania his/her, które nigdy nie pasowały do kontekstu i wiele innych. Momentami więcej dało się wywnioskować z oryginalnej rosyjskiej ścieżki, choć rosyjskiego wcale nie znam, niż rozkodowywać co autor miał na myśli.
Jednak jak tylko wieść jak wielkim gniotem jest opisywana produkcja, obiegnie świat, tak zasięg i informacje o tej produkcji spadną pewnie jeszcze bardziej.
Nawet z twojego opisu wynika, że to film lepszy niż The Avengers.
Brak konsekwencji poświęceń rzeczywiście był smutny, no ale niedźwiedź z minigunem! Musiałeś kochać scenę z niedźwiedziem z minigunem!
No i tam nie chodziło o umiejętność sterowania natężenia prądem tylko o to, że zanim stał się hulkiem (czy tym tam kolesiem ze strażników galaktyki) to Kuratov właśnie pracował nad możliwością sterowania zdalnego maszynami elektrycznymi. Dlatego właśnie zaatakował dopiero po tak długim czasie, choć hulkiem był od dziesiątek lat - dopiero udało mu się opracować sterowanie.
Takt o to rzeczywiście czerstwy był ten film, ale w taki swojski sposób. The Avengers też był czerstwy, może nawet bardziej.
The Avengers przy budżecie 150m dolarów, przy tym filmie za 5mln, to jak Chelsea London, do Lecha Poznań. Oba filmy znośne i oba da sie oglądać, ale trzeba wyłączyć czasami myślenie.
Dokładnie, dajcie ruskom 150 milionów to pogrzebią avengersów. Dla mnie film bardzo dobry tylko aktorstwo i dialogi kuleją. Niedźwiedź z minigunem wygrywa. Ogólnie Arsus przypomina mi Kinga z Tekkena.
Dokładnie, Niedźwiedź na plus, mi on też przypominał Kinga z Tekkena, a po drugiej przemianie Kume, tyle że z minigunem :)
Ja rozumiem, ze zdalnie da sie uruchomic pojazd. Ale jak zdalnie wciskac pedal gazu i krecic kierownica, kiedy tam nie ma do tego silniczkow elekrycznych i innych elementow wykonawczych?
Też mnie to raziło, tak jak kupa innych rzeczy. Masakrycznie płytka i prosta fabuła, płascy bohaterowie... czy ten "niedźwiedź" miał jakąś ukrytą kieszeń z kolejnymi parami spodni??? Transport tej wieży... jak! :D No i jak ją postawili na nowo, a raczej zawiesili!!!!! :D Zresztą w pierwszym poście jest bardzo ładne podsumowanie tego filmu ;) Oglądając film miałem wrażenie, że jest on zrobiony dla tej babki która ich werbowała. Grała beznadziejnie, ale może jest jakąś modelką znaną w Rosji...? ;)
Ja bym do podobieństw/zrzynania dodał animację znikania Khana w stylu Nightclawrera z X-menów, Kuratov to mieszanka Banea z Batmana (sprzęt produkujący jego olbrzymie mięśnie, scena łamania karku identyczna do tej z komiksu Nightfall/filmu The Dark Knight Rises) i Elektro z The Amazing Spider-Man 2 (władza nad elektrycznymi urządzeniami, na plakatach ma jeszcze niebieski kolor skóry + wystające żyły), Ler po upgraidzie zamienia się w podróbkę Whiplasha z Iron Mana 2 (zamiast władać kamieniami, po prostu wywija długim, elektrycznym biczem), a motyw z trzymaniem się za ręce i wystrzeleniem w wroga potężnym (i niebezpiecznym dla samych bohaterów) promieniem to kalka z finału pierwszych Strażników Galaktyki.
Konstrukcja postaci to największy możliwy banał. Filmy Marvela zawsze kładły nacisk na bohaterów i relacje między nimi - poznajemy ich życie prywatne, relacje z najbliższymi i towarzyszami, widzimy jak między sobą się zachowują (np: w trakcie imprezy, czy przy wspólnym wypadzie na shoarmę), poznajemy lepiej ich motywacje, emocje. Tutaj nie ma tego. Nie widać, żeby tytułowi Strażnicy mieli jakąś relację między sobą, żeby w ogóle ufali sobie nawzajem czy lubili.
Strażników (podobnie jak scen akcji) jest zdecydowanie za mało. Przy pierwszej, wspólnej misji dostają lanie, siedzą zamknięci w celi (z której sami oczywiście nie potrafią uciec, w końcu to tylko superbohaterowie), potem wychodzą, serwują nam sporą garść ekspozycji, przechodzą upgraid, ponownie wkraczają do misji i tym razem wygrywają. Zabawne jest, jakimi tanimi chwytami scenarzyści próbują zbudować bohaterów. Nie poprzez relacje z innymi postaciami, czy sceny z ich życia, tylko poprzez ekspozycje, w których Strażnicy tylko stoją, opowiadają o swoim traumatycznym przeżyciu (związanym z ich mocami) sprzed wielu lat, a w tle przegrywa smutne pianinko.
I ta mina słuchającej major czy kim ona tam jest. Pełna beka :)
Oglądałem z lekkim niedowierzaniem i uśmiechem sympatii wzbudzonej sam nie wiem czym.
Tak łopatologii to jeszcze nie widziałem. Scenariusz do tego sam bym napisał. Efekty całkiem przyjemne, bohaterowie i ich moce całkiem ciekawe.
Z aktorów można by wycisnąć więcej :)
Największym problemem tego filmu jest tak idiotyczny i prosty scenariusz, że aż nie chce się płakać tylko śmiać.
Potencjał był ale się zmył.
Zawiodłem się mocno na tym filmie. Koło Marvela to nawet nie leżało. I nie chodzi tu o efekty specjalne, które dawały ogólnie radę.
Zawiodła fabuła i sceny walki Czegoś tak siermiężnego dawno nie oglądałem.
Ruskie Avengers?
Przecenienia ten film :-)
Ogólnie ktoś miał pomysł na klonu tylko realizacja nie dała rady.
Animacje wydają się być dość tanie.
Bohaterowie raz coś umieją a raz załatwisz ich z pięści.
Fabuła pada... Dialogi też.
Ściągnęli laskę z fantastycznej czwórki, kapitan Ameryka ma włosy i tania animacje, typ z batem z Avengers czy ironmana a szybki wygląda jak książę z Prince Of Piersia.
Gdzie tu inwencja twórcza?
Arsus to nie żadne połączenie Hulka z Hankiem tylko Ursa Major dosłowna zrzyna z komiksów Marvela.
Taki zły ton tez nie był.
To z założenia nie miało być ambitne kino (chyba raczej dla młodszych niż starszych widzów).
Myślę, że za dużo osób patrzy na ten film przez pryzmat produkcji Marvela.
Tu paradoks krytykujących: z jednej strony "temu filmowi i bohaterom brakuje "tyle i tyle" do produkcji z uniwersum Marvela", a z drugie,j że poszczególne sceny, bohaterowie (czy część ich mocy) są żywcem ściągnięte z amerykańskich ekranizacji komiksów.
Zdecydujcie się, chcielibyście rosyjskiego klona Avengersów czy coś zupełnie innego? :P
Oczywiście, że dialogi, część scen i efektów mogło być zrobione lepiej. Są też poważne luki fabularne.
No ale przy takim budżecie ...
Na swój sposób jest to jakiś powiew świeżości w tematyce superbohaterów na ekranie - miło wreszcie zobaczyć kogoś innego niż Amerykanów ze swoim patosem ratujących świat.
Osobiście mam wrażenie, że ten film został pozbawiony jakiejś półgodziny akcji, coś zostało wycięte ze scenariusza albo zabrakło pomysłów na rozwiniecie kilku wątków (w tym historii tytułowych bohaterów i ich relacji miedzy sobą) albo zabrakło środków finansowych.
Ale wyklarujmy jedno, bo jeden argument przewija się już któryś raz w odpowiedziach i ocenach - budżet.
Ja zaznaczyłem na początku, że w mojej ocenie efekty specjalne czy dobór aktorów był praktycznie pominięty z uwagi własnie na budżet. Cytując "Do efektów nie mogę się przyczepić [...], jest znośnie. To jednak element, który silnie opiera się na budżecie."
I oczywistym jest, że patrząc przez pryzmat zachodu, tutaj osiągnięcie takie poziomu audiowizualnego jest praktycznie niemożliwe (oczywiście generalizuję, jest masa perełkowych filmów zrealizowanych przy budżetach kilkuset do kilku tysięcy dolarów, ale to zjawisko rzadkie, więc pomińmy).
Pytanie jednak brzmi, czy budżet odpowiada za dziurawy scenariusz? Na pewno nie bezpośrednio, gdyż każdy może sobie siąść i napisać swój, i nierzadko kupowane są one za jakieś grosze.
Wyobraźmy sobie jakby wyglądała ta produkcja po "lifcie", dajmy na to, że reżyseruje to Michael Bay, do budżetu podpiszmy 3 zera i dostajemy produkcję z efektami na poziomie Transformersów czy Avatara (takie przykłady mi podeszły, gdyż najłatwiej zostają w pamięci z uwagi na styl), ale z założeniem, że nikt nie ingeruje w scenariusz, otrzymujemy identyczną fabułę tylko z lepszymi efektami. Efekt? Nie zmienia się nic. Choćbyśmy byli i wstanie policzyć wszystkie kłębki futra naszego niedźwiedzia, to ocenia filmu się nie zmienia, chyba, że ktoś jest jakimś fetyszystą, który wali sobie do CGI. Co najwyżej, zmienimy tok rozumowania i stwierdzimy, że zmarnowali taki budżet na tak dziurawy scenariusz, i wrócimy do punktu wyjścia.
Ale by wyczerpać temat, poruszmy jeszcze jedną wiążącą kwestię, mianowicie tworzenie filmów pod publikę. Mam wrażenie, że jakoś automatycznie zakładamy, że filmy amerykańskie są w tej dziedzinie jakieś niedoścignione i idealne, przez co równanie z błotem produkcji naszych sąsiadów zakrawa na hipokryzję. A przecież tak NIE JEST. Amerykanie, z uwagi na ilość produkcji, którymi nas zalewają, regularnie wypuszczają gnioty, przy budżetach idących w dziesiątki milionów. Pierwsze z brzegu przykłady to chociażby Legion Samobójców, najnowsza część Transformersów, z opinii nowy Superman (nie oglądałem) i wiele innych. Oczywiście, to zawsze jest subiektywne, ale swój punkt widzenia staram się zachować jednakowy, dla ocen filmów z konkretnego gatunku. Nie będę więc zmieniał swoich kryteriów tylko dlatego, że ruscy mieli mniej kasy. Film z dobrą fabułą/akcją się obroni nawet z marnymi efektami. Odwrotnie - już nie.
I zakładam, że tak myśli większość wypowiadających się tu. To w jakich pułapach oceniacie, mnie nie przeszkadza, a jedyne co chciałem wyklarować to ten powtarzający się argument budżetu. Dziękuję i pozdrawiam :)
No nie do końca sam podałeś przykład Transormersów, a to przecież od 2 części identyczne fabularne gnioty z wizualną orgią i nie dość , żę zarabiają krocie to jeszcze mają wyższą ocenę, zatem wniosek jest taki że gdyby ten film miał taką kasę jak Transformers i takie efekty to zamiast średniej 4 widzieli byśmy zapewne coś pod 6, nie mówię że to jest dobre, ale zwyczajnie często w przypadku filmów super-hero widać taką zależność.
Miałem nadzieję, że takie komentarze nie są wiarygodne, że można jednak znaleźć pozytywne strony... Nie można. Nie. Po prostu nie. Dialogi takie drętwe, że aż boli. W dodatku nie prowadzące donikąd lub wyjaśniające oczywistości żeby posunąć tą tak mało logiczną i ciekawą fabułę. Niechby chociaż nasi bohaterowie mogli wykazać się swoimi mocami, nawiązać jakieś interakcje, skoro nie ma dużego budżetu! Ale nie, zero interakcji, a jak już jest to tak okropnie oklepana że lepiej, żeby już jej nie było. Pod koniec już wszyscy są przyjaciółmi i tak.
Teraz wymienię najlepsze dziury fabularne jakie zauważyłem - Ksenia potrafi się robić niewidzialna. Teoretycznie tylko ona, nie jej ubrania, co nie przeszkadza jej zniknąć wraz z sukienką podczas pierwszej akcji. Potem dostaje ulepszony strój, który... potrafi znikać razem z nią. Super prezent k**wo!
Podobnie Arsus, jak się przemienia w pierwszopoziomowego miśka niszczy sobie koszulę, ale przy przemianie w drugopoziomowego spodnie zmieniają się wraz z nim. Najważniejsze to chronić moralność dzieci kosztem traktowania ich jak debili.
Ler jest zajebisty. Na początku nawet się wydaje, że będzie kimś w rodzaju przywódcy grupy. Jednak pierwsza akcja, i ten zły łamie mu kręgosłup. O kurde. Szybko zszedł. Chociaż może, może jego super moce coś coś plus dziury fabularne, więc może przeżyje i uratuje resztę. Byłoby nawet ok. A nie, przychodzi z d*py profesorek i mówi gdzie jest kryjówka złego. Co z Lerem? Odnajdują go i leczą, on opowiada o swojej rodzinie, koniec tematu. Zajefajny wątek, 2/10.
Wspomniany wyżej profesorek coś odkrywa. -O nie JAKA TAJEMNICA MUSZE SZYBKO TO POWIEDZIEĆ. Zły traktuje go jakimś gazem, chyba zabija. Aha. Potem po parunastu minutach okazuje się, że jednak profesorek żyje. Aha. -SŁUCHAJ BLONDI ZNAM TAJEMNICE. Obrońcy mają super moc jak się połączą, ale mogą zginąć. Aha. Zaje*isty plot twist. Blondi jedzie na motorze, jaki przypadek spotyka ich jak się gramolą z wody. Aha. -Słuchajcie ludzie, macie super moc jak się połączycie, ale możecie zginąć. -Ryzykujemy- mówi misiek. A może by tak spytać reszty czy chcą się dać zabić? -Po co, przecież nas nie zabiją w tym filmie, Ler miał złamany kręgosłup, Ksenia porażenie tysiącami wolt, misiek dostał w mordę od gościa który niszczy stalowe drzwi schronu i nic się nie stało. Aha. Używają mocy. Skąd wiedzą jak to robić? Ch*j wie. Po prostu to robią. Tworzą niebieskiego fireballa i niszczą wszystko. Nieśmiertelny zły, który przeżył wybuch w laboratorium, nie przeżył upadku z wysokości. Zdarza się.
I teraz najlepsze, jakby jeszcze jakimś cudem pod koniec filmu kogoś interesowało co się dzieje, blondi mówi że jest JESZCZE JEDEN SUPERCZŁOWIEK. Jakby kogoś to w ogóle interesowało.
Przepraszam za przekleństwa, ale inaczej nie można. Ten film mógł być świetny, a jest tak idiotyczny, że to głowa mała.
co do tego profesorka - nie wierzę, że jakiś koleś uważający się za geniusza, który chce przejąć/zniszczyć Rosje/świat(???), zbiera sobie jakąś armie, ale nie pomyślał żeby wcześniej wyeliminować profesorka z którym wcześniej pracował
A wiecie co mi się najbardziej podobało w tym filmie? I przez co go lubię bardziej niż inne avengerso-podobne filmy :)?? Ten film przynajmniej nie udaje, że jest jakąś super ambitną produkcją. Podobnie jak np. Postal. I dlatego ten film mi się strasznie podoba.
I nie oszukujmy się: ja osobiście nie ufam nikomu, dla kogo scena z Niedźwiedziem który naku**ia z miniguna do wszystkiego jak leci, nie jest czymś epickim :D
https://www.google.pl/url?sa=i&rct=j&q=&esrc=s&source=images&cd=&cad=rja&uact=8& ved=0ahUKEwjq39H79cTYAhWJDZoKHYeRC_AQjRwIBw&url=http%3A%2F%2Fwww.writeups.org%2F ursa-major-soviet-soldiers-marvel-comics%2F&psig=AOvVaw18zmfqBZy5gcuq0-zTZvkV&us t=1515382390161738
Rosja chociaż jest Krajem, który na swoich avengersów może sobie pozwolić? A Polska? Nadal wieś, gdzie ostatnim hitem jest Korona Królów.
Opinia człowieka który uważa że (cytuje): 'Wpasowane komediowe gag' odnośnie Thora Ragnaroka
Ten film to nie konkurencja dla Avengers ! Rosjanie tworzą swoje kino super bohaterskie od niedawna a Marvel rozwija swoje od dziesięcioleci ! DC zaczynało w latach 30, Superman nosił wtedy majtki na spodniach i okładał się na pięści z kukluks klanem. To jak rozumiem też skrytykujesz bo nijak nie przystaje do Iron Mana czy Avengers: Infinity War ?
Film to raczkujące kino super bohaterskie. Pierwsze kroki, bardzo konserwatywne, trzymające się sprawdzonych schematów. Co tu krytykować.
No a niedźwiedź z minigunem rządzi ! Uśmiałem się jak nigdy ! Plus te teksty, jak z lat 30. Po prostu biały kruk ! No i klasyczne "nie możecie mnie zwyciężyć !" w wykonaniu arcyłotra.