Podobno to jeden z pierwszych filmów, które z sukcesem połączyły hongkońskie kino sztuk walki z
horrorem . Na pewno jest to film, na którym oparły się późniejsze produkcje z cyklu "Mr. Vampire".
Tak, mamy tu jednego jiang shi - jednak nasz "wampir" jest tylko marinetką w rękach złego
czarownika. Najpierw skacze jak trzeba, ale po chwili zamienia się w nieumałego mistrza kung-fu.
Poza tym "wampirem", nasz bohater walczy jeszcze z jakimiś duchami i z jednym zombie, który z
początku mimikuje jego ruchy (komedia). Na koniec jest wielka walka czarowników, która niestety
już mnie trochę zmęczyła (kwestia opętania głównego bohatera). Dosyć przyzwoite kino, choć
mniej mi się podobało od wspomnianego "Mr. Vampire".