6,0 1,3 tys. ocen
6,0 10 1 1265
Gustloff – rejs ku śmierci
powrót do forum filmu Gustloff – rejs ku śmierci

Film niezły ale i są słabe sceny wręcz absurdalne .Urzędnik partyjny
wsiadając do łodzi niesie z sobą portret Hitlera mało realne .
Wersja o szpiegu nie bardzo przekonuje i ganianie sie po statku zwłaszcza
tak zapakowanym w ludzi ? Scenariusz kuleje w basenie znajdowało się
400kobiet ja naliczyłem może 100 albo mniej .
Mimo to warto obejrzeć film zwłaszcza jeśli ktoś nie zna tej historii.

kondor62

"Urzędnik partyjny
wsiadając do łodzi niesie z sobą portret Hitlera mało realne . "

Właśnie to było bardzo realne. Pokazano absolutny, krańcowy fanatyzm niektórych funkcjonariuszy partyjnych.

A co do wersji o szpiegu (sabotażysta Koch, kuzyn Eriki) - pamiętaj, że to była wojna. NKWD nie takich cudów już dokonywało.
Koch po zdekonspirowaniu popełnił samobójstwo. Nawiasem mówiąc, to jemu kibicowałem i to jego było mi najbardziej żal podczas filmu, że nie ocalał.

kondor62

Zgadzam się z c3976667. Propagandowy film.
Koch był bohaterem i dokonał wielkiego czynu.
Niemcy starali się oddzielić od nazistów w tym filmie, stąd ten urzędnik partyjny wpadający do wody z portretem Hitlera w ręce.
Płytkie sceny podczas ewakuacji: upadający pluszak (dzieciak rzuca misia przed siebie i upada próbujac go podnieć), utopiony pluszak (inny), rodząca kobieta w łodzi itp. itd. Aż boli od tej emocjonalnej tandety. Szkopy pozują na ofiary, ale założę się, że większość z nich nie raz skandowała nazwisko Hitlera i nie mieli złudzeń, że są rasą Panów.

derro

Nie napisałem, że film jest propagandowy, tylko że poprzez pokazanie urzędnika partyjnego tonącego z portretem Hitlera pokazano krańcowy fanatyzm niektórych funkcjonariuszy reżimu. Fanatyków w NSDAP nie brakowało, więc wbrew pozorom jest to realne. Ogólnie film jest moim zdaniem niezły. Chociaż gra aktorów jest nierówna, np. gra głównego bohatera była moim zdaniem drewniana, cała postać kapitana została przedstawiona płasko.

To mógłby być wybitny film, gdyby:
- główną rolę zagrał kto inny i postać kapitana nie została przedstawiona tak jednowymiarowo. Ogólna wymowa tego filmu jest mniej więcej taka, że "na wojnie byli ludzie źli i byli ludzie dobrzy". To oczywiście jest prawda, ale naprawdę wątpię, żeby Kapitan całą wojnę przesiedział na księżycu;
- niepotrzebnie wpleciono i rozbudowano wątek love story w stylu Titanica i to w cukierkowym (jak na 45 rok) stylu;
- te czasy ogólnie zostały przedstawione jednak zbyt cukierkowo jak na mój gust (nie zapominajmy, że akcja dzieje się w 1945 roku!!!).

Ogólnie film jest niezły, choć miejscami przydługi. A co do kwestii wybielania Niemców - na samym początku widzimy niemieckie kobiety i dzieci uchodzące przed Armią Czerwoną i słyszymy zza kadru głos Hitlera: "Niemcy! Czy chcecie wojny totalnej?" (ledwo zawoalowane pytanie o ludobójstwo), na co odpowiada mu gromkie "TAK!!!". Trudno o bardziej wyrazisty komentarz reżysera.

Moja opinia jest taka, że zarówno kapitan, ewakuujący cywili, jak i dowódca radzieckiego okrętu podwodnego, który zbombardował statek pełen zarówno cywili, jak i żołnierzy, członków partii itd, powinni dostać ordery. Tylko podczas tak krwawej wojny mogły się zdarzyć tak okrutne paradoksy. Kapitan, ratując cywili, działał w dobrej wierze. I to samo można powiedzieć o dowódcy sowieckiego okrętu podwodnego (walczył z bezwzględnym wrogiem). Reżyser największą winą za tragedię obarcza Hitlera, który świadomie wywołał Wojnę Totalną (tzn. ludobójczą), jak i zwykłych Niemców, którzy tę politykę popierali. Kto sieje wiatr, zbiera burzę i stąd właśnie wynika tragedia tysięcy zamarzniętych kobiet i dzieci z "Gustloffa"; tak naprawdę to nie Sowieci potopili tych ludzi, tylko zrobił to Hitler. Tak naprawdę to jest pytanie w rodzaju "kto zbombardował Hiroszimę - Amerykanie, czy jednak japońska generalicja, która wywołała wojnę?".

To potworne, ale przez cały film kibicowałem sabotażyście Kochowi, który - niezależnie od osobistych pobudek - w oczywisty sposób działał na szkodę Rzeszy.

Ogólnie film polecam, jest niezły, da się oglądać, choć jest niestety nieco zbyt cukierkowy jak na tamten czas.

derro

ale nie uważam, żeby sceny np. z tonącymi pluszakami czy dziećmi były tandetne; jeżeli coś było tandetne w tym filmie, to chyba na siłę wpleciony wątek miłosny oraz płaskie postacie głównego bohatera i jego Freue.
A co do wybielania historii przez Niemców po wojnie to jedyne, co mi się nasuwa, to działalność wariatów ze skrajnej prawicy w rodzaju NPD czy towarzystwa typu Erika Steinbach. Poważni niemieccy politycy mają raczej wyważone opinie i zdają sobie sprawę, kto wywołał wojnę, a tym samym odpowiada za dramat ludności cywilnej.
Niemieckie ofiary - owszem, zdarzały się przypadki barbarzyństwa Armii Czerwonej (masowe gwałty itd), ale też Wermacht robił o wiele gorsze rzeczy na wschodzie i w Polsce. Więc kiedy Niemcy mówią o swoich ofiarach, to żeby było uczciwie, powinni sami uderzyć się w piersi.