Tak się zastanawiam - Sithowie kultywują zasadę że jednocześnie może istnieć tylko dwóch lordów - uczeń i mistrz, idąc tym tropem jak oni wyobrażają sobie odbudowanie potęgi Sithów skoro na jednego sitha przypada przynajmniej 20 Jedi?
Chyba nie zawsze tak było że jest tylko 2 sithów, poza tym Palpatine i Anakin sami zniszczyli zakon i wytłukli prawie wszystkich jedi...
nie byli sami - mieli armie i użyli podstępu, ale to i tak nie wystarczy by stworzyć wielkie imperium wyznawców ciemnej strony
mowimy o sithach czy o armii? wiadomo ze nie pojda na ustawke - 2 sithow vs. 50 jedi i nie beda walczyc na miecze...
wazne jest to ze zdolali wytluc jedi, nie wazne w jaki sposob. inna sprawa czy jakis sith bedzie chcial budowac "wielkie imperium wyznawców ciemnej strony"? imperatorowi wystarczal jeden uczen i jakos nie potrzebowal tworzyc akademii zeby rzadzic galaktyka, poza tym kolejni sithowie mogli byc potencjalnym zagrozeniem dla niego.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Imperium_Sith%C3%B3w
polecam też amerykańskie strony na ten temat; sithów było wielu i udało się im współistnieć dzięki dobremu liderowi, dopiero po jego śmierci pojawiły się problemy i walki o władzę
Wytłukli Jedi ale nie odbudowali potęgi sithów - wciąż było ich dwóch, a z dodatkowych historii możemy się dowiedzieć że wielu jedi przetrwało. Galaktyką rządziło Imperium Galaktyczne na którego czele stał sith, a nie było to Imperium sithów
Jakby było ich więcej to spirala zdrady zniszczyłaby cały zakon. Była by podobna sytuacja co w Piratach z Karaibów - "po której stronie Jack jest teraz ?" Dwóch Sithów to wzajemna czujność wobec tylko jednej postaci. Gdyby było ich więcej to słabsi mogli by detronizować swoją przewagą liczebną tych silniejszych, a jak wiadomo z filmów to raczej Ci słabsi Sithowie zawsze byli wpierw zdradzani przez tych potężniejszych, zanim ich potęga przewyższała umiejętności jednego z nich - najpotężniejszy okazał się Palpatine bo zdradził niezliczoną ilosć uczniów i własnego mistrza, kiedy wyczuł, że już jest potężniejszy od niego i nie potrzebuje jego nauk.
i to jest właśnie problem - Sithowie dzięki swej potędze zniszczyli sarą republikę i stworzyli Pierwsze Imperium Sithów, ale wtedy było ich wielu, dopiero właśnie żądza władzy zniszczyła ich - wszyscy byli potęężni ale myśleli krótkodystansowo i woleli zdobyć na chwilę władzę dla siebie niz na wieki dla imperium
Tak bliżej współczesnych czasów patrząc imperator miał potenciał by odbudować potęgę sithów ale nie chciał dzielić się władzą(nie mówię że był całkowicie zly ale to temat na inną dyskusję)
Moim zdaniem to Darth Plaguis w przeciwieństwie do Palpataine'a miał taką wizję. Nawet z opowieści Kanclerza wynikało, że używał Mocy ciemnej strony do celów wyższych, myślac o odbudowie imperium, które trwałoby przez tysiąclecia. Sidious nie bał się, że kiedyś jego Moc osłabnie i gdyby nie zdrada Vadera to pewnie Imperium trwałoby jedynie do jego śmierci, bo nie wiem czy skoro wcześniej pozbywał się po kolei, Plaguisa, Maula i Dooku czy miał w planach wytrenowanie ucznia, który by po jego śmierci przejął spuściznę. Można oczywiście gdybać co by się działo w galaktyce gdyby to Plaguis zabił Palpatine'a jako pierwszy i dobrał sobie bardziej lojalnego i przewidywalnego ucznia, który byłby w stanie kontynuować tę wizję. Oczwywiście znam żródła po za filmowe i wiem, że po upadku Palpatine'a to wydzierania sobie mniej smacznych kawalków z jego dziedzictwa doszło między jego sojusznikami i kilkoma klonami, kótrego tworzył Palpatine w tajemnicy i również z wizją wiecznego życia poprzez przenoszenie swojej świadomości do młodszego ciała
Dooku nie był Sithem wręcz przeciwnie wyczaił wpływy Sithów w republice i dążył do obalenia republiki jako ciała kontrolowanego przez Sitha
hmm albo się mylę
W istocie tak było, jednak ciemna strona mocy miała na niego zły wpływ. Tak samo jak Anakin nie został Sithem by zniszczyć Jedi, a by ocalić Padme. Wszyscy wiemy jak to się skończyło.
obejrzałem film jeszcze raz i jednak się myliłem Dooku był Sithem gdzieś tak w głowie zapamiętałem sceny z początku filmu
Wszystko sprowadza się do Dartha Bane'a i zasady dwóch.
Folklor i historia "Star Wars" są niesamowite, jeśli chodzi o obszerność. W starożytności było wielu Mrocznych Lordów, którzy za każdym razem niemal rzucali na kolana Republikę i Zakon Jedi. Jednakże, za każdym razem coś nie wypalało: głównie za sprawą zdrad. Było ich całe mnóstwo, nie sposób wymienić wszystkich, bo to byłby dłuuuugi post. Tak, czy owak, sithowie osiągnęli szczyt upadku w sprawie organizacji podczas tzw. nowych wojen sithów, dziejących się 2000 BBY-1000 BBY (before battle of Yavin, w chronologii "Star Wars" epizod czwarty jest rokiem zerowym). Wówczas to w Galaktyce pojawili się nowi sithowie: w niezbyt ambitny sposób.
Jeszcze kilka tysięcy lat wcześniej byli wcześniejsi sithowie, ale do tamtych ci nowi się umywali. Dawni sithowie, z ery 6000 BBY-3600 BBY byli o wiele, WIELE więksi. Ci zaś z ery "nowych wojen sithów" byli parodią swych mocarnych poprzedników. Po prostu pojawili się w pewnym momencie jedi, którzy postanowili odłączyć się od Zakonu i przejść na ciemną stronę w poszukiwaniu potęgi i władzy. Podbili oni jakieś tam planety, a z czasem ich tropem zaczęli podążać nowi członkowie Zakonu. Tym samym, wieloetapowo od Zakonu odrywały się pewne fragmenty, które niezależnie od siebie tworzyły różne państwa mrocznych jedi, rzadko kiedy współpracujące. Dopiero z czasem wymyślili sobie, iż zaczną współpracować, a tym samym odtwarzając Imperium Sithów. Co sprawiło, że ta era "Nowych Wojen Sithów" trwałą tak długo? Bajzel. Totalny bajzel u sithów. Już sam fakt, że nie zostali zniszczeni od razu i przetrwali pierwsze "koty za płoty" był przypadkiem. W Galaktyce po prostu zaczęły kończyć się surowce naturalne, co nieco przystopowało możliwości militarne Republiki. Tym samym nowi sithowie przetrwali pierwsze starcia, co doprowadziło do ich niemalże stałego zakorzenienia się w Galaktyce tamtej ery.
Ilekroć sithowie podbijali prawie całą Galaktykę, zawsze tracili potem niemal natychmiast te wpływy. Dlaczego? Bo upojeni swym zwycięstwem natychmiast zaczynali bratobójcze walki, bo każdy chciał mieć niepodzielną potęgę i władzę tylko dla siebie. To zaś pokrywało się z wielką, patriotyczną mobilizacją resztek Republiki i Zakonu Jedi, jak również z rebeliami na podbitych planetach. Gdy zaś to Republika i Jedi triumfowali, następowało rozluźnienie napięcia w Galaktyce, co też na nowo jednoczący się sithowie natychmiast wykorzystywali. Tym błędnym kołem przez przeszło 1000 lat trwały niekończące się wojny Światła z Ciemnością.
W pewnym momencie (ok. 1000 BBY) pewien sith zdał sobie wreszcie sprawę z tego syfu i postanowił to zmienić. Doszedł do wniosku, iż trzeba całkowicie zreformować sithów. Trzeba ich zniszczyć, by mogli się odrodzić silniejsi, niż kiedykolwiek wcześniej. Darth Bane opracował zasadę dwóch.
Głosiła ona, iż równocześnie może być tylko dwóch sithów: mistrz i uczeń. Jakie były cele tej reformy?
a) Brak eksterminacji wybitnych jednostek.
To zapewniało gwarancję, iż uczeń zajmie miejsce mistrza dopiero wtedy, gdy będzie od niego naprawdę silniejszy. Walka o tytuł mistrza będzie w końcu fair play: jeden na jednego. Owszem, Palpatine zabił we śnie swego mistrza, ale tylko dlatego, bo uznał, że już i tak jest od niego silniejszy. Przeciętny uczeń nowego Zakonu Dartha Bane'a nie miał żadnego pożytku z przedwczesnego zabicia w takim stylu swego mistrza: bo od kogo będzie teraz pobierał dalsze nauki? To też eliminuje u sithów plagę dawnych czasów: zbiorowy atak na mistrza. Bardzo często zdarzało się, że jeden mistrz miał wielu uczniów naraz, z czego żaden w pojedynkę nie dorastał do pięt swemu mentorowi. Jeżeli jednak wszyscy zgromadzili się razem, to w np. 20 na jednego wspólnie zabijali swego mistrza: najpotężniejszy sith swoich czasów padał martwy, a jego miejsce zastępował młokos, który nie ma pojęcia o rządzeniu! To eliminowało wybitne jednostki, zastępując je żałosnymi chłystkami.
b) Nierozcieńczanie siły.
Tymczasem zaś (kontynuacja myśli z poprzedniego akapitu) reforma Bane'a sprawia, iż uczeń przejmuje władzę dopiero wtedy, gdy naprawdę jest silniejszy. Mało powiedziane, w ten sposób będzie postawał z pokolenia na pokolenie sith coraz to silniejszy, silniejszy i silniejszy... Ostatecznie, mistrz przekaże wszystkie swe sekrety i siłę tylko jednemu uczniowi, któremu będzie w stanie poświęcić pełnię swojej uwagi. Dawniej mistrz (o ile już go nie zabili) miał wielu uczniów naraz i nie był w stanie poświęcić wszystkim wystarczająco dużo uwagi. Teraz zaś wyszkoli potężniejszego od siebie sitha, który wyszkoli potężniejszego od siebie sitha, który wyszkoli potężniejszego od siebie sitha itd.
c) Skuteczniejsze działania
Wielu sithów nie jest w stanie w jakikolwiek sposób skutecznie działać przeciwko Zakonowi Jedi. Rycerze Jedi zawsze są zjednoczeni i zbratani we wspólnej walce. Sithowie zaś tylko patrzą sobie na ręce, czy też któryś z nich nie spróbuje dźgnąć kogoś w plecy, wykorzystawszy ferwor walki. Po co więc ruszać do starcia, które i tak zakończy się korozją? Niech sithowie skupiają się na tym, w czym są niezrównani: w skrytobójstwie, knuciu i tworzeniu misternych intryg z ukrycia. To zaś o wiele bardziej im wychodzi, gdy jest ich tylko dwóch, co umożliwia misterną subtelność, z dala od wzroku jedi.
d) Utrzymanie władzy w Galaktyce.
Załóżmy, że ci liczni sithowie jakimś tam cudem jednak zdołali podbić Galaktykę i proklamować swe rządy po wsze czasy. I co dalej? To imperium NA PEWNO upadnie, bo prędzej, czy później zawsze pojawi się jakaś wojna domowa, która rozszarpie państwo od środka, co też natychmiast wykorzystają potencjalni rebelianci. Tymczasem zaś w państwie Bane'a, w którym jest tylko dwóch sithów, zmiana władzy jest dyskretna i po cichu. Prywatny pojedynek mistrza i ucznia, bez żadnych wyniszczających, bezsensownych wojen domowych. To zapewnia trwałość imperium.
e) Szybkie wykrywanie zagrożenia.
Załóżmy, że ów sithowie z poprzedniego akapitu, którzy (to mało prawdopodobne) podbili Galaktykę, jakimś tam kolejnym, nieprawdopodobnym cudem uniknęli bratobójczych walk i wojen domowych, utrzymawszy trwałość Imperium. W takim stanie oni nigdy nie wykryją potencjalnego zagrożenia w formie gdzieś tam odradzającego się Zakonu Jedi. Zanim się spostrzegą, już powrócą rycerze, wspierający i jednoczący rebeliantów. W przypadku zaś Imperium tylko dwojga sithów coś takiego nigdy nie dojdzie do skutku-dlaczego? Bo przy tak nielicznej liczbie użytkowników mocy w Galaktyce bardzo łatwo wykryje się jakiejkolwiek, choćby i najdrobniejsze "zakłócenie w mocy". Imperator Palpatine w "Imperium kontratakuje" OD RAZU wyczuł pojawienie się jednego (!) potencjalnego jedi. To zaś pozwoliło na to, by Vader natychmiast go wyśledził i wyeliminował, zanim stanie się zbyt silny. Czy Palpatine byłby w stanie tego dokonać, gdyby jego "radar" był zagłuszany przez dziesiątki, a nawet setki użytkowników mocy, szwędających mu się dookoła?
Ostatecznie reforma Dartha Bane'a przyniosła skutek: setki jedi padło niemal w jednym momencie od strzału klonów, a Republika przekształciła się w Imperium Galaktyczne.
Pewnie jesteście jednak ciekaw, jak Darth Bane był w stanie ów zagładę sithów swoich czasów wywołać? Podstępem. W ostatniej fazie nowych wojen sithów miała miejsce twz. kampania ruusańska: dwuletnie, zaciekłę starcia na planecie Ruusan. Całkiem podobnie do bitwy stalingradzkiej: miejsce kompletnie pozbawione jakiegokolwiek znaczenia militarnego, ale z czasem przekształcone w symbol. Miało tam miejscu ostateczne starcie Armii Światła (jedi) z Bractwem Ciemności (sithowie). Darth Bane odkrył w czasie swych prywatnych studiów dawnych sithów (tych sprzed "nowych wojen") bombę myślową: przepotężną technikę mocy, co wywołuje potężną falę telepatyczną. Zabija ona wszystkich użytkowników mocy (nieważne, której strony) w promieniu kilkuset kilometrów. Bane przedstawił ten rytuał swoim pobratymcom i wmówił im, że niszczy tylko jasną stronę mocy. Bane opuścił planetę, a sithowie zginęli razem z niezliczoną ilością jedi.