PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1465}

Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów

Star Wars: Episode II - Attack of the Clones
2002
7,2 231 tys. ocen
7,2 10 1 230581
5,3 51 krytyków
Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów

Świat "Gwiezdnych wojen" - świat przygody, wielkich przeżyć, podróż do nieznanych pięknych i strasznych miejsc. Tak, "Gwiezdne wojny" to świat, w którym wyobraźnia nie zna granic. Za to uwielbiałem tą sagę i za to uwielbiam je nadal. Dlatego też oczywisty wydaje się fakt, iż "Atak klonów" jest tak samo świetną częścią galaktycznej serii jak cztery pozostałe epizody.

Dlatego też nigdy nie rozumiałem i chyba raczej nie zrozumiem skąd tyle krytyki tego filmu. Tak jak do krytyków filmowych się przyzwyczaiłem, tak nie mogę zrozumieć skąd się nagle wzięło w dawnych fanach sagi tyle niezadowolenia? Przecież w końcu to jeden i ten sam film, a właściwie jedna wielka piękna opowieść.

"Atak klonów" jest właśnie częścią, epizodem tej galaktycznej opowieści. A George Lucas zaoferował w tym filmie sporo. Film jest utrzymany w zdecydowanie mroczniejszej tonacji od "Mrocznego widma" i tak też ma być. Bardzo pogodny i przez to też krytykowany klimat pierwszego epizodu, był jak najbardziej odpowiedni, gdyż mogliśmy zobaczyć tętniącą życiem Republikę. Nie widzimy tu tak jak w częściach z drugiej trylogii (chronologicznie) pustkowi, zakątków galaktyki, tylko widzimy serce Republiki. Republiki, która coraz bardziej zaczyna się kruszyć. A epizodzie drugim Republika to już właściwie coraz bardziej istniej już tylko jako nazwa, a narastające problemy związane z formującą się grupą separatystów pod dowództwem tajemniczego, wiarołomnego rycerza Jedi Hrabiego Dooku (Christopher Lee) jeszcze bardziej pogrąża ją w chaosie.

Nawet rycerze Jedi stają się bezsilni wobec narastającego kryzysu. Jest jednak nadzieja. Nadzieja w osobie młodego rycerza Jedi Anakina Skywalkera (Hayden Christensen), padawana (ucznia) Obi-Wana Kenobiego (Ewan McGregor), który według przepowiedni ma przywrócić pokój i porządek w galaktyce. Jednak dobrze wiemy, że nim do tego dodzie to wydarzenia potoczą się zupełnie inaczej. Anakin bardzo ambitny, czasami nieposłuszny ma problemy z zapanowaniem nad swoimi uczuciami. Zaś zakazny romans z byłą królową Naboo, senator Amidalą (Natalie Portman) i wybuch wojny klonów doprowadzą w końcu do tego, że Anakin stanie się znanym z późniejszych epizodów złym Lordem Vaderem. Film więc można podzielić na główne wątki: miłosny, powstanie armii klonów, co jest także zarysem Imperium, wojna klonów i zaczynająca się przemiana Anakina w Dartha Vadera.

Co można powiedzieć o aktorach? Już przed rozpoczęciem zdjęć wszyscy tylko zadawali sobie pytanie, kto zagra Anakina Skywalkera?. Chodziły straszliwe plotki, że miałby to być Leonardo DiCaprio, ale na szczęście tak się nie stało i tę rolę dostał kanadyjski aktor Hayden Christensen. Aktor, który według mnie pasuje idealnie do tej roli. Jeżeli chodzi zaś o jego umiejętności, to zagrał dobrze, chociaż muszę przyznać, że zdecydowanie lepiej wypadał w scenach akcji niż w rozmowach. Ale to tak żartobliwie, gdyż naprawdę wypadł dobrze i nie należy też mówić, że jest to jego pierwszy tak wielki film. Czas pokaże jaka go czeka przyszłość. Miejmy nadzieję, że nie stanie się aktorem jednej roli jak to było w przypadku Marka Hamilla.

Będąc przy Anakinie to już rozpatrzę temat wątku miłosnego. "Zakazana miłość", gdyż tak jest nazywane uczucie Anakina i Padme zalicza się do romantycznego klimatu tegoż filmu. Jeżli chodzi o wątek miłosny to mogę powiedzieć, że nie jest on może jakiś rewelacyjny, ale jest dobry. Zresztą Lucas nie jest reżyserem filmów miłosnych więc na pewno nie było to łatwe zadanie. Dlatego też mówię, że wątek miłosny był dobry, a i tak nie było go tak strasznie dużo.

Natalie Portman, która wcieliła się po raz drugi w postać Padme musiała tym razem pokazać się nie jako młoda królowa, tylko już jako znacznie doroślejsza pani senator Amidala z Naboo, co się jej udało. Na uwagę tak jak zresztą w poprzedniej części zasługują kostiumy Padme. Bardzo piękne, stylowe stroje dodają Padme należytej powagi.

Tak o aktorach można dużo mówić, ale na uwagę zasługuje także Ewan McGregor, który doskonale pasuje do roli młodego Obi-Wana i na pewno świętej pamięci Sir Alec Guinnes byłby zadowolony. Tak z czaru brytyjskich aktorów zasługuje na uwagę także Christopher Lee, który wcielił się w postać Harbiego Dooku/Dartha Tyranusa. Muszę przyznać, że aktor ten stworzył bardzo ciekawą postać byłego rycerza Jedi o mrocznych skłonnościach i jak na 80 lat to Lee jest w świetnej formie. Żałuję trochę, że drugi brytyjski aktor Ian McDiarmid, który gra w tej części Wielkiego Kanclerza Palpatine'a jest w sumie nie za często widoczny. A mimo wszystko chciałbym trochę więcej dowiedzieć się o tej postaci, która w przyszłości zasłynie jako bezwzględny Imperator.

Tak jak Amerykanie nie mogą sobie wyobrazić Święta Dziękczyniena bez indyka tak niemożliwe wydają się "Gwiezdne wojny" bez dwójki robotów/droidów, R2D2 i C-3PO. Postanie, które każdą część znacznie ubarwiają.

Oczywiście można narzekać na brak takiej postaci jak Han-Solo, który zawsze potrafił rozbawić jakimś dowcipem itd., ale w sumie lepiej niech już takiej postaci nie było, niż żeby trzeba było taką postać stworzyć na siłę. Gdyż w przypadku Jar-Jar Binksa to za bardzo ten eksperyment się Lucasowi nie udał, dlatego też w tej części widzimy go zaledwie kilka minut.

Oprócz dobrej obsady film oferuje nam 142 minuty naprawdę dobrych wrażeń. Lucasowi udało się naprawdę dobre widowisko, co oczywiście byłoby niemożliwe bez efektów specjalnych lucasowskiej firmy ILM i Skywalker Sound. Lucas zawsze znany był z wprowadzania różnych nowatorskich osiągnięć do techniki filmowej. I tym razem nie mogło być inaczej. "Atak klonów" jest pierwszym filmem nakręconym kamerą cyfrową. Jaki efekt? Wystarczy popatrzeć na: scenę pościgu ulicami Coruscnat, tysiące maszerujących sklonowanych żołnierzy, pojedynek Obi-Wana z Jango Fettem, pościg w polu asteroidów - tutaj niektórzy mogą narzekać, że jest to najzwyklejsza kopia pościgu z "Imperium kontratakuje", ale Lucas nie marnuje dobrych pomysłów, a pościg zasługuje na uznanie choćby za świetne fekty dźwiękowe; scena w fabryce na Geonosis, arena na Geonosis i tutaj muszę przyznać, że ta arena to pobiła nawet "Gladiatora", bitwa na Geonosis i w końcu finałowy pojedynek na świetlne miecze, przy czym pojedynkę Hrabiego Dooku z Mistrzem Yodą na pewno stanie się klasykiem i tutaj najbardziej się obawiałem jak ten pojedynek będzie wyglądał i muszę przyznać wyszedł naprawdę dobrze.

Tak więc "Gwiezdne wojny, Epizod II - Atak klonów" jest naprawdę dobrą częścią galaktycznej sagi. Widzimy ostatnie dni Republiki, początek wojny klonów, stopniową przemianę Anakina, popisowe pojedynki, wielkie bitwy i ten jedyny w swoim rodzaju klimat, a wszystko wraz z piękną muzyką Johna Williamsa tworzy piękny świat "Gwiezdnych wojen".

Tak więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać do maja 2005 roku na ostatnią już część gwiezdnej powieści. I na pewno nie będę zawiedziony, gdyż te części nie są robione jak typowe sequele na siłę tylko to wszystko jest częścią jednej wielkiej powieści, która miała swój początek "Dawno temu w odległej galaktyce...".

Na zakończenie nie zostaje mi nic innego jak powiedzenie: Niech Moc będzie z Wami!

Wawrzyniec_85

jestem pod wrazeniem, czuc w tym tekscie duzo uczucia i dystansu...
nie widze sensu ogladania jednego epizodu (i rozkladania go na czynniki pierwsze), wszystkie tworza wspaniala caloc, dzisiaj, kiedy ogladam stara i nowa produkcje widze zmiany jakie zaszly w kinie sf, ale takze jak bardzo sie zmienia nasz odbior, jak my sie zmieniamy, jak gwiezdne wojny dorosly ze mna...
mam nadzieje ze, nie jestes zawiedziony
ps
czy naprawde ta kosmiczna historia jest nieczytelna, pozostawia
watpliwosci i wymaga didaskaliów?