PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=5982}

Gwiezdne wojny: Część III - Zemsta Sithów

Star Wars: Episode III - Revenge of the Sith
2005
7,6 263 tys. ocen
7,6 10 1 263056
6,6 63 krytyków
Gwiezdne wojny: Część III - Zemsta Sithów
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Część III - Zemsta Sithów

Oglądając w kinie Zemstę Sithów w 2025, mając kontekst sequeli i rozdrabniania serii na grosze przez Disney, człowiek o wiele bardziej docenia wpływ tego filmu. Fanserwis się tu pojawia (Chewbacca, Gwiazda Śmierci), ale wtedy był on zaledwie dodatkiem do filmu, a nie jedynym celem jego powstania. Sceny takie jak otwarcie filmu, rozkaz 66 czy monolog Obi-Wana po pokonaniu Vadera przeszły już do legendy, co mamy w sequelach? Niewiele, dlatego, że ich twórcy byli zbyt zajęci robieniem remake'ów Starej Trylogii.

Na pewno pewien progres jaki zaliczył epizod 3 względem poprzednich prequeli to mocne ograniczenie humoru na rzecz akcji. To już praktycznie film wojenny, który po prostu trzeba zobaczyć na dużym ekranie. Ale Lucasowi udało się uchwycić epickość i fatalizm tej fabuły nie tylko dzięki sporej ilości walki i absolutnie kapitalnej muzyce Williamsa, a między innymi właśnie dzięki scenariuszowi pełnego patosu i wzniosłości. O dialogach w prequelach powiedziano już wszystko i nie zamierzam się spierać (zwłaszcza w scenach Anakina), ale niektóre cytaty budują poczucie, że na ekranie dzieje się coś grubego i przy tym cholernie zapadają w pamięć.

Film nie jest doskonały i na pewno nie jest arcydziełem. Wątek przemiany Anakina jest poprowadzony po prostu za szybko i dość absurdalnie (w jednej chwili ma dylemat moralny, w drugiej idzie mordować dzieci) - zawsze uważałem, że możnaby temu zapobiec, gdyby Lucas nie tracił czasu na głupoty w 1 części i już tam zaczął kierować go w stronę ciemnej mocy. Kolejną wadą jest finałowy pojedynek, który jest po prostu przesadzony (walka podczas bujania się po linach). Wątek miłosny to oczywiście niewypał, ale odrobinę mniej skręca niż w drugiej części.

To był chyba ostatni raz, kiedy Gwiezdne Wojny oferowały oryginalną wizję świata, co przecież było powodem sukcesu tej serii. A to dlatego, że Lucas nie zamierzał w żadnym stopniu "przywracać czaru Starej Trylogii", co jest ewidentnie jedynym założeniem sequeli oraz spin-offów. Po prostu konsekwentnie realizował własną wizję i mimo wielu wad po latach sporo ona zyskuje. 3 części nie stawiam obok Nowej Nadziei i Imperium Kontratakuje, ale na pewno jest to poniekąd film kultowy.

ocenił(a) film na 10
qwrex

Nic dodać nic ująć. Jako osoba urodzona w 2005 roku niestety nie mialem okazji doświadczyć premiery filmu, ale jako wielki fan uniwersum widziałem go conajmniej tysiąc razy na telewizorze, i musze przyznać, że w Kinie doświadczyłem ten film na nowo. Była to niesamowita podróż. Na dodatek sala kinowa była pełna , co tez świadczy wiele o aktualnym stanie rzeczy. Odnoszę wrażenie ze kino z każdym rokiem jest coraz to pustsze , a tu nagle film sprzed 20 lat gromadzi tłumy jakich niewidzialem baardzo długo.

ocenił(a) film na 10
qwrex

Nic dodać nic ująć. Jako osoba urodzona w 2005 roku niestety nie mialem okazji doświadczyć premiery filmu, ale jako wielki fan uniwersum widziałem go conajmniej tysiąc razy na telewizorze, i musze przyznać, że w Kinie doświadczyłem ten film na nowo. Była to niesamowita podróż. Na dodatek sala kinowa była pełna , co tez świadczy wiele o aktualnym stanie rzeczy. Odnoszę wrażenie ze kino z każdym rokiem jest coraz to pustsze , a tu nagle film sprzed 20 lat gromadzi tłumy jakich niewidzialem baardzo długo.

Jestem bardzo szczęśliwy że mialem okazje zobaczyć Zemstę na dużym ekranie i tęsknie za takim kinem czyli dobrą , wciągającą, magiczną fabułą ,która chociaż na chwile zabierze mnie do innego swiata

Pozdrawiam : )

ocenił(a) film na 8
Janu4ry_

Właśnie wróciłem z ponownego seansu po 20 latach fajne uczucie

qwrex

Zemsta Shitów ot co. Kultowy film, dobre sobie.

ocenił(a) film na 4
qwrex

Trochę muszę się tutaj nie zgodzić. 'To już praktycznie film wojenny, który po prostu trzeba zobaczyć na dużym ekranie." Rozumiem taki komentarz o Rouge One, bo ten film rzeczywiście ma odmienny klimat, jednak już otwierająca sekwencja, zawiera bezpośrednie nawiązanie do "Powrotu Jedia" z imperatorem na tronie. EP 3 to Star Wars od początku do końca, to jakby powiedzieć że Imperium Kontraatakuje to praktycznie film wojenny bo ma sceny bitewne. Star Wars miały bitwy od zawsze. "Fanserwis się tu pojawia (Chewbacca, Gwiazda Śmierci), ale wtedy był on zaledwie dodatkiem do filmu, a nie jedynym celem jego powstania. " Może jestem już stary ale czy tylko ja pamiętam jak marketing tego filmu cisnął Lorda Vadera mimo że w zbroi jest na ekranie ile? minute? może mniej? Cały 3 akt to jeden wielki Fan Service, gdzie musimy zobaczyć jak wszystkie klocki wskakują prosto do Nowej Nadziei. " Ale Lucasowi udało się uchwycić epickość i fatalizm tej fabuły nie tylko dzięki sporej ilości walki i absolutnie kapitalnej muzyce Williamsa, a między innymi właśnie dzięki scenariuszowi pełnego patosu i wzniosłości." Mówimy o klasycznej fabule w której każdy jest idiotą. Fani musieli uznać że Palpatine kontroluje wszystko i wszystkich, żeby ten plan się udał, bo bez tego jest kompletnie bezsensu. Nie które pojedynki oddam ale walka z Imperatorem przez Mistrza Windu? Gdzie widać że Palpatine no... nie daje rady z racji wieku aktora. Trudno za fatalizm uznać gdy Anakin morduje kreskówkowych kosmitów, którzy robią bardziej za postacie śmieszne (Ci z federacji handlowej) niż poważnych politycznych oponentów, w dodatku film jest mocno przegadany, próbując jakimiś linijkami na odczepne tłumaczyć wiele rzeczy żeby widz za dużo nie myślał. Np Yoda musi przeżyć, więc nie może być w stolicy, trzeba go gdzieś wysłać, ale tak żeby go klony nie zabiły, więc najmądrzejszy, najbardziej doświadczony mistrze Jedi, leci na planetę Vookies zamiast zabić złego generała. Takich dróg na skróty jest tutaj dużo.

ocenił(a) film na 10
szymong1285

Yoda leci na Kashyyyk bo ma z nimi dobre relacje, a Obi-Wan leci walczyć z generałem, bo już poznał jego styl walki. Decyzja rady jest całkiem jasna i nie ma tu żadnych ucieczek na skróty. Uważam, że czepiając się takich rzeczy, ewidetnie nie rozumie się sensu tego filmu, jako Epickiej "space-opera", która zabierze cie chociaż na chwile do odległej galaktyki. Pozdrawiam : )

ocenił(a) film na 4
Janu4ry_

Jest pewien warsztat scenopisarski na który można zwrócić uwagę (na inne rzeczy też ale do nich się nie odniosłeś), ale rozumiem że dla nostalgii to ma małe znaczenie, wszystkie te niesnaski już nam zniknęły z pola widzenia, kiedyś to było dzisiaj to nie ma, wiadomo. Można smacznie zjeść w McDonaldzie i można smacznie zjeść w restauracji z gwizdką Michelin, Lucks serwuje Fast Food a nie zawsze w jego przypadku tak było.

szymong1285

"Może jestem już stary ale czy tylko ja pamiętam jak marketing tego filmu cisnął Lorda Vadera mimo że w zbroi jest na ekranie ile? minute? może mniej? Cały 3 akt to jeden wielki Fan Service, gdzie musimy zobaczyć jak wszystkie klocki wskakują prosto do Nowej Nadziei."

Marketing a faktyczna zawartość filmu to dwie różne rzeczy. A robiąc prequel chcąc nie chcąc trzeba zawrzeć niektóre rzeczy w fabule, bo są to filmy jednak zależne od tych które powstały wcześniej. Zemsta Sithów robi to trochę po łebkach, ale według mnie jest to zrozumiałe, trzeba jakoś doprowadzić to statusu quo z Nowej Nadziei - jedynie w paru momentach ocierając się o nachalny fan service.
Natomiast tworząc sequele twórcy mają o wiele większą swobodę, dlatego fan service razi o wiele bardziej - jasne, trzeba odnieść się do oryginału, ale generalnie nie mając z tyłu głowy obowiązku doprowadzenia wątków do pewnego stanu rzeczy można sobie pozwolić na większe fantazje. Tymczasem Disney zafundował nam po prostu powtórkę z rozrywki, ładniejsze wizualnie, ale o wiele durniejsze remaki Starej Trylogii. Posunęli się nawet do wskrzeszenia martwego Imperatora, byle fani dostali znajome klimaty. Ostatni Jedi nieco próbował wprowadzić trochę zamętu, przez co oceniam go najwyżej z trylogii Disneya, ale wszystko zostało zmarnowane w następnym filmie.