Jak na tamte czasy to kawał dobrego kina... Każdy jednak mi to zachwalał pod niebiosa... niestety mi aż tak bardzo się nie spodobało... nie widzę w tym "przekozackiego" kina aczkolwiek przyznaje Gwiezdne Wojny mają coś w sobie...
Zgadzam sięz Tobą. Obejrzałem ostatnio pierwszy raz od początku do końca Episode IV: A New Hope. Pomijając fakt, że film trąci myszą a aktorstwo jest już archaiczne i zupełnie niedzisiejsze fabuła tej cześci która jako pierwsza ujrzała światło dzienne jest jakaś taka nijaka... Wszystko dzieje się tam jakby przypadkiem, fabuła kręci się przez 2 godziny wokół tego że bohaterowie są wciaż i wciąż przez kogoś porywani, szkolenie Luka na rycerza Jedi zaczyna się jakoś tak od czapy, Obi Wan jest jakimś wiecznie uśmiechniętym dziwacznym dziadkiem i zupełnie nie przypomina wielkiego mistrza Jedi...
Trudno mi ten film ocenić jednoznacznie... Z jednej strony legenda kina, z drugiej archaiczny obraz z plastikowym aktorstwem i dość słabiutką fabułą.
Niech będzie 7/10
Też dałem 7/10. Film rzeczywiście ma w sobie "to coś", ale szczerze mówiąc, to często zerkałem, ile jeszcze do końca. Fabuła jest taka, jak pisze hezron. Brak jej płynności, przez co nie wciąga. A aktorstwo to wręcz kicha. Jednak domyślam się, że w 1977 film robił ogromne wrażenie.