Z oceną żadnego innego "kultowego" filmu nie mam chyba takich problemów, jak z tym. Bo oczywiście doceniam. Wykreowany wszechświat, efekty, wpływ na kino SF oraz popkulturę w ogóle itp., itd.. Tyle, że... strasznie mnie nudzi.
Scenariuszowo "Gwiezdne Wojny", to kino klasy B, a najciekawiej napisane postaci, to roboty... Z żadną inną nie jestem stanie poczuć więzi, czy jakkolwiek się z nią zidentyfikować.
No, nie kupuję tego z całym dobrodziejstwem inwentarza. Ni cholery. I tyle...
Zgadzam się. Film jest źle zmontowany, bardzo topornie wchodzimy w całą akcję, dłuży się niestety mimo że tylko 2h. Na pewno można docenić wykreowany świat i efekty (oprócz tych dodanych później przez Lucasa). Postaci też nie porywają, Luke niestety to straszne drewno aktorskie, Leia to coś tam jeszcze, ale taka typowa zadziorna postac kobieca na tamte czasy. Ten film wygrywa Han Solo, który ma najwięcej charyzmy i daje rade, jego postac jest jakaś w przeciwieństwie do pozostałej dwójki. Ale wiadomo prosta fabuła i wartości, dużo piu piu i chwycilo;)
Dokładnie. Współczuje ludziom, którzy oglądali ten film na premiere i nie mieli żadnego odniesienia w postaci pierwszych 3 filmów. Teraz gdy sie to ogląda chronologicznie ma troszkę wiecej sensu.
Współczujesz? Byłem na nim 10 razy w kinie po premierze w 1979. Nikt niczego takiego nie widział. To było jak kontakt z inną cywilizacją. Efekt przelotu krążownika wgniatał w fotel. To samo w scenie finałowej z lataniem w wąwozie.
Co jest niby wybitnego w tego rodzaju filmach, do dzisiaj się zastanawiam. Mark Cousins w ,,krótkiej historii kina'' nawet nie uznał go za klasyka.