Przylaczam sie do duzego grona milosnikow tej czesci. Z reszta, jestem w tej grupie juz od dawna;) Wlasciwie to za mlodu te czesc lubilem najmniej i dzisiaj nie dziwie sie temu wcale - do tego filmu trzeba troche dorosnac. To tutaj mamy najwiekszy dramatyzm, ktory przezywa Luke Skywalker; to w tej czesci natura tego pozytywnego bohatera zdaje sie przenikac ciemna nature Darth Vadera i na odwrot. Pokusa, jaka ojciec podsyca u swego syna, ma cos z tragedii antycznej (i jestem swiadomy, ze to porownanie uczynilem byc moze troche na wyrost). Dodajmy do tego kapitalne efekty specjalne (zwlaszcza po cyfrowej przerobce), kowbojskiego Hana Solo (moj ulubiony bohater trylogii) no i niezapomniany soundtrack Johna Williamsa z marszem imperialnym na czele.
To wlasnie w tej czesci poczulem, ze Zlo moze pokonac Dobro i w tej walce nie bedzie zwyciezcow. Ale tez to w tej, jak w zadnej juz innej czesci, Zlo wydaje sie idealnie wspolistniec z Dobrem - tak jak w prawdziwym zyciu. Jak na rozrywkowa z gruntu fantastyke, to bardzo wiele. No i wciaz zastanawiam sie, jakby ten film wygladal, gdyby to jednak Georgie Lucas go wyrezyserowal. Moze to lepiej, ze tego nie zrobil?
9/10.