PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=547}

Gwiezdne wojny: Część VI - Powrót Jedi

Star Wars: Episode VI - Return of the Jedi
1983
8,1 304 tys. ocen
8,1 10 1 303734
8,0 69 krytyków
Gwiezdne wojny: Część VI - Powrót Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Część VI - Powrót Jedi

Fenomen STAR WARS

ocenił(a) film na 10

Gdy ktoś będzie próbował zdać sobie sprawę z tego, jak wielu próbowało uzasadniać fenomen tego filmu, który trwa przez te wszystkie lata od momentu jego powstania, może popaść w filozoficzną zadumę, niczym Tytus Pukacki. Gdy ów Pan, został zapytany przez niejakiego Jakuba Wojewódzkiego, ile musiałby wypić, aby wspólnie zagrać z „Ich Troje”, Pan Tytus, w melancholijnej zadumie, patrząc w głęboką dal, po dłuższej chwili refleksji, wreszcie odpowiedział, że „nie można tyle wypić”. Ja mam podobnie, gdy próbuję sobie wyobrazić, te wszystkie rozgrzane umysły, wypowiedziane słowa, napisane teksty oraz całe to zbiorowe szaleństwo, które powstało po „Nowej Nadziei” – po prostu nie mam tyle wolnej przestrzeni w mej wyobraźni, aby jednoznacznie uzasadnić fenomen „Star Wars”, który jest swoistego rodzaju stanem umysłu – jakby to mógł zinterpretować literat Jerzy Kosiński.
Być może wynika to z faktu, że wiele osób oglądało „Gwiezdne Wojny” gdy było jeszcze dziećmi. Biorąc pod uwagę datę powstania filmu, należy stwierdzić, że owych latach, kino nie było przesycone takimi obrazami. Nie było takiego rozmachu, który można określić mianem wizualnej eksplozji. Nie było również tak widowiskowych i dopracowanych gier komputerowych jak dziś. Bez obrazy dla fanów gier, ja również sądzę, że „Pong” stworzony przez Atari, jest świetny, ale to nieco mało. Chłonne umysły widzów, wkroczyły na zupełnie nowe, nieznane i dziewicze tereny. Otrzymały tym samym bardzo mocny impuls, poprzez zarówno zacnie opowiedzianą historię jak i porażający obraz wizualizacji samego scenariusza. To musiało być jak uderzenie wielkiej ciężarówki, które odcisnęło swe „piętno” na lata.
Należy przy tym zadać pytanie, czy produkcje z czasów późniejszych, które można bez ogródek nazwać okresem po „Gwiezdnych Wojnach”, w których widzowie już wiele zdążyli zobaczyć i mieli naprawdę sporo czasu, aby nie tyle oswoić się z spektakularnym kinem, co wręcz uzyskać czelność bycia wybrednym, pozwoliłyby na wywołanie tak silnego „uderzenia” w przestrzeń emocjonalną „konsumenta kina”? Śmiem twierdzić, że nie. Myślę, że to jest właśnie sedno sprawy – bycie pierwszym. I jak najbardziej nawiązuję tą zasadą nie tylko do świata kina, ale również do przestrzeni osobistych wydarzeń każdego z nas – ale to już wątek na inną dysputę.
Próbując zadać pytanie czy np. „Matrix” mimo, że wielu określa go mianem filmu kultowego, miał taką samą szansę jak ”Star Wars”, stanowczo odpowiadam - oczywiście, że nie, gdyż nie był pierwszy. Rodzeństwo Wachowskich miało pecha, gdyż przed nim był bardzo dobry „Terminator” ukazujący między innymi Skynet. Gdzieś w przepastnych tekstach pisanych w sieci, można się natknąć na humorystyczne stwierdzenie, że „system” Matrix jest tak naprawdę wersją 2.0 systemu „Skynet”. To w sposób bardzo delikaty i wręcz finezyjny świadczy o pewnej „wtórności”. Z drugiej strony, gdybyśmy popuścili wodze fantazji ciekawe, czy powyższe systemy, można byłoby zbudować w oparciu np. o „astronomicznie zaawansowanego” Windows’a. W pewnym sensie taki stan rzeczy, mógłby częściowo tłumaczyć niechęć obu tych systemów do ludzi, wynikającą z tego, że zapewne miałyby żal, że ich pradziadkiem, był akurat ułomny Windows, a nie np. Linux .
No dobrze, ale wytrawny kinoman zapewne dostrzeże, że przed „Star Wars”, była przecież „Zakazana Planeta” czy choćby dzieło wagi ciężkiej, jakim jest „2001: Odyseja kosmiczna”. Tak, zaiste będzie miał rację. Jednakże należy tu podnieść jeszcze jedną, bardzo ważną kwestię. Jest nią uniwersalność scenariusza, dostosowana do szerokich mas, które będą ochoczo identyfikować się z bardzo wyraziście zarysowanymi postaciami. „Gwiezdne Wojny” przemawiają zarówno do młodszych jak i starszych, zacierając w zasadzie tą granicę, gdyż z fenomenu „Star Wars” po prostu się nie wyrasta i wiem co piszę, gdyż sam tak właśnie mam . Ponadto film Pana Lucas’a, przełamuje konwencję gatunku. Czyż to nie sam Pan Ridley Scott stwierdził, że gdyby nie „Gwiezdne Wojny” i inspiracja z nich płynąca, nigdy nie stworzyłby „Alien’a”?
Dzisiejsze czasy to szybki postęp nauki i rozwój nowych technologii. Wiele z fantastycznych wizji twórców filmu, już istnieje. Dobrym przykładem może tu być np. hologram Leia, produkcji polskich inżynierów, bioniczne protezy lub powstające obecnie nowe konstrukcje z dziedziny robotyki. Czy taki stan rzeczy nie jest właśnie wynikiem zaszczepienia w młodych umysłach, dążenia do urzeczywistniania marzeń, kreatywności i przekraczania granic wyobraźni, których asumptem były właśnie „Gwiezdne Wojny”?
Po latach, nadal śmiem twierdzić, że ekscytacja, skala emocji i ekstremalne wniebowzięcie, które mi towarzyszyło podczas mojego dziewiczego seansu, można nieco porównać do mej pierwszej cielesnej uciechy, którą mi dane było onegdaj posmakować z niezwykle urodziwą niewiastą.
A takie wydarzenia, pomimo, że mogły się dziać dawno, dawno temu i w dodatku w odleglej galaktyce, pamięta się już do końca.