Bardzo fajnie jest w końcu, po wieeelu latach i przygodach ostatecznie dorwać króliczka i upiec go z goła na rożnie (o ile w ogóle króliki jada się z rożna :) ). Szkoda mi jedynie, że w tym całym polowaniu zupełnie nie wykorzystano potencjału Lei jako rycerza Jedi. Oczywiście bez trzech dokręconych "pierwszych" części opowieść traci pewien kontekst i fakt, że księżniczka jest siostrą Luke'a, stanowił pierwotnie spory element zaskoczenia... Ale gdy się serię ogląda zgodnie z kolejnością numeracji... no to aż by się samo prosiło... :)