obiektywnie patrząc to mamy tu festiwal kiepskiego aktorstwa i czarno-białą, disneyowską tandetę, ale w końcu to Gwiezdne Wojny, nie? ;) mam duży sentyment do starych części, ale prawdę mówiąc bardziej podobały mi się te nowsze - nie są aż tak strasznie cukierkowe. w odbiorze sagi zawsze przeszkadzała mi też sympatia do Ciemnej Strony i niezadowolenie z ciągłych porażek moich ulubieńców. Bo co jest fajnego w tej sierocie Luke'u? Fajny jest Darth. A szpetna Leia jest mimo wszystko seksi (szczególnie w Jabbowym wdzianku) ;)