Przez pierwszą połowę filmu katują nas jakże nieciekawym, pozbawionym jakiejkolwiek dramaturgii wątkiem ucieczki, co też kończy się równie ch**jowo. Później mamy świetną scenę w komnacie snoke'a (choć to, jak budowano tę postać i w jaki sposób się jej pozbyto mnie zabolało) i tak... w tedy chyba do scenarzysty doszło że film jest nudny jak flaki z olejem, więc postanowił nasrać jak najwięcej akcji w finale, którego końca nie widać.