Jestem fanem uniwersum SW ale po przebudzeniu mocy jakie nam zaserwował Disney, myślałem, że już będzie tylko gorzej - ale nie! Twórcy chyba zrozumieli swój błąd po poprzedniej części, zrozumieli, że nie warto kopiować "nowej nadziei" i wklejać ją na ekrany w 2015 roku nadając tytuł "przebudzenie mocy". Ale do rzeczy, następna część, czyli "The Last Jedi", w porównaniu do poprzednika jest jak niebo, a ziemia. Jedyne do czego mógłbym się tak naprawdę przyczepić to do jednej sceny gdy u nieprzytomnej Lei nagle obudziła się moc i sprowadziła ją na statek, dryfując przez próżnie. Nie licząc tej sceny, film jest dla mnie niesamowitym skokiem w przód, jest naprawdę świetnym filmem. Dużo scen walk, dużo komicznych scen, zero zbędnych, przeciągających dialogów, czyli typowy film Star Wars.
Jednak, przede wszystkim to co najbardziej mi się podobało to fakt, że wszystkie te teorie polskie i zagraniczne, o których tak każdy gadał i kręcił filmiki okazały się nic nieznaczącymi stekami bzdur. Scena w której Kylo zabija postać w połowie filmu, którą raczej sami byśmy się spodziewali, że umrze dopiero w dziewiątej części i to pod koniec? Mindf**k i to na plus. Martwi mnie tylko jak sobie poradzą z wykreowaniem Kylo na nowego "Supreme Lidera". Jestem tak zaskoczony tym co zobaczyłem, że mam ochotę pójść na niego jeszcze raz gdyż bardzo dużo działo się przez te 2 i pół godziny seansu, coś czego się nigdy nie spodziewałem.